Dokończę swoją relację, bo zauważyłem, że ryan zaczął w tym sezonie latać na Kretę do Chanii nie tylko z Wrocławia ale i z Katowic. Może więc komuś przydadzą się moje informacje z Krety z ubiegłego roku.
Tak jak mówiłem pierwszy tydzień spędziliśmy na północy Krety w pobliżu Chanii.
Wynajęliśmy fajny apartament w zatłoczonej miejscowości Plakias. Na szczęście był położony trochę na uboczu i rano gdakały nam kury.
Apartament był u rodziny i miał fajny mały basenik do naszej wyłącznej dyspozycji, przy którym spędzaliśmy wieczory.
W pobliżu Chanii zwiedziliśmy również reklamowane powszechnie ruiny starożytnego miasta Polyrenhia. Cóż, to nie był "strzał w 10"
Kilka zdjęć.
"Starożytna Polyrrhenia" to jedno z tych miejsc, które Grecy sprytnie oferują turystom jako "zabytek", a które w rzeczywistości są zbudowane przez nich kilka lat wcześniej
Trochę kamieni nic więcej. Jeśli nie umieracie z nudów, to możecie sobie darować
Rodzina, u której mieszkaliśmy, miała także niewielki ośrodek pięknie położony tuż przy plaży. Niestety nie udało mi się dopasować terminu i nie mogliśmy wynająć apartmana właśnie tam. Na pląże jeździliśmy jednak do naszych Gospodarzy właśnie do tego "ośrodka", bo dla swoich gości leżaczki i parasolki oferowali za darmo
W tym ośrodku żona gospodarza Pani Despina, prowadziła własną restaurację z greckimi przysmakami. Jedliśmy tam ze trzy razy i za każdym razem było wspaniale.
Tutaj na zdjęciu greckie "gołąbki"
A tutaj z kolei "stifado", czyli taki gulasz jakby. mniaam mniaam. Do tego Despina piekła własne ciasta, np. "Despina's chocolate cake", po których wytaczaliśmy się od nich z restauracji. Nie przeczę również, że jedno auto na dwóch kierowców to fajna rzecz, bo po jedzeniu zawsze dostawaliśmy taką "oranżadówkę" (wiecie o czym mówię) raki i mozna było jej spróbować. Ogólnie pobyt u nich był OK.
Tylko że Despina i Stavros mieli te swoje apartmany na północy, w okolicach zatłoczonej Chanii. My natomiast przyjechaliśmy, żeby zobaczyć także "wschód" Krety, gdzie nas jeszcze nie było.