Kolejnym punktem zwiedzania był monastyr Agia Triada na półwyspie Akrotiri.
Rzeczywiście, jako jeden z większych na Krecie, stanowi on jedno z "must be" jeśli chodzi o zwiedzanie tej wyspy.
Schematyczna mapka monastyru i kilka zdjęć.
Jak zresztą widać na załączonym napisie, który znalazłem na wieży, "turyści" zwiedzający klasztor są zróżnicowani
Ale chyba o tych "turystach", którzy wyryli poniższy napis, mnisi woleliby raczej zapomnieć.
Widok na bibliotekę i niewielkie muzeum.
Główny kościół.
No i wreszcie to drzewo opisane we wszystkich przewodnikach, na którym rosną cztery rodzaje owoców.
Żeby to drzewko odnaleźć, to zapytaliśmy o nie Pana Mnicha, który kasował za bilety. Ale tu nastąpiła konsternacja Pana Mnicha, który zaczął się usprawiedliwać, że jest nowy i nie wie, które to drzewko, ale pójdzie i zapyta starszego brata.
No i poszedł, dowiedział się i nam pokazał. Z tego wszystkiego zapytał nas skąd jesteśmy i jak usłyszał to przyniósł nam w prezencie arbuza zimnego jak diabli (upsss) bardzo zimnego
Nie wiem co mnichowi się stało? Może się zawstydził, że nie wiedział o tym drzewku? Koleżanka Efka była Panem Mnichem zachwycona z racji jego "wypielęgnowanych dłoni", które wspominała do samego końca naszego pobytu.
Zdjęcie powyżej przedstawia jak konsumujemy tego arbuza. Dłonie Pana Mnicha widać, ale żeby były "bardzo wypielęgnowane", to nie wiem.
Ogólnie przyłączam się do tych, którzy polecają wizytę w Agia Triada. 2-3 godziny powolnego miłego zwiedzania.