Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Kraków - Makarska - Gliwice autostopem. 2800 km, 48 aut :)

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
zygmunt
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 301
Dołączył(a): 01.02.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) zygmunt » 10.08.2010 22:35

No fakt , takiej relacji to jeszcze nie było :D
Jestem pełen podziwu. Tylko pogratulować odwagi 8)
I jako były autostopowicz zostawiam ślad i wracam do czytania.
No jestem przy 5 części :D
Polinna
Globtroter
Avatar użytkownika
Posty: 54
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Polinna » 11.08.2010 07:54

Przychodzę rano do pracy i jest kolejny jak zawsze super odcinek :) I oczywiście czekam już na relacje z drogi powrotnej i zdjęcia :) :) :) :lol:
Hadler
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 356
Dołączył(a): 17.08.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Hadler » 11.08.2010 07:59

hydraulik_ napisał(a):
...czyli jak dostać się od pustej butelki (Makarska) do pełnej (Kraków).



:lool: :D :D :D :D :D

to jest dopiero motywacja
Katarinka
Croentuzjasta
Posty: 186
Dołączył(a): 13.05.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Katarinka » 11.08.2010 08:31

Łapię stopa z Wami!
Indiana
Globtroter
Avatar użytkownika
Posty: 32
Dołączył(a): 10.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Indiana » 11.08.2010 17:02

Kochani Autostopowicze, Waszą relację przeczytałam z zapartym tchem i cóż, przypomniały mi się superowe, beztroskie, studenckie czasy, kiedy kilkakrotnie z przyjaciółmi objechałam Polskę wzdłuż i wszesz.... były to wypady na festiwale do Opola, Sopotu, Mrągowa... itd.
Moi przyjaciele już wtedy wypuszczali się dużo dalej Hiszpania, Portugalia, Włochy... ja już tak odważna nie byłam. Jednak każdą z tych wypraw wspominamy z ogromnym sentymentem. Ten dreszczyk emocji, to było to! Zawsze przytrafiło się coś śmiesznego i był powód do radości!
Ach Młodość, młodość, młodość!!!
Ale cóż, teraz po prawie 15 latach PESEL robi swoje, człowiek robi się wygodny i tak ekstremalne podróże już nie kręcą jak wtedy, ale teraz mamy co wspominać... :)

Pozdrawiam Wszystkich Autostopowiczów
maniust
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 7698
Dołączył(a): 02.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) maniust » 13.08.2010 13:28

Zaglądam , zaglądam i zaglądam i od 3 dni cisza........
Szkoda :cry:
Zachęcam tym postem do c.d twojej relacji hydraulik. :wink:
Cromek
Podróżnik
Avatar użytkownika
Posty: 29
Dołączył(a): 17.02.2010
Jazda na zad.

Nieprzeczytany postnapisał(a) Cromek » 13.08.2010 13:54

Wow. Od trzech dni mamy wystawione kciuki i nic...

Zapodaj ciąg dalszy.

Nie daj się prosić. ;)



A w odwodzie trzymam...

KRETA :)
hydraulik_
Globtroter
Avatar użytkownika
Posty: 41
Dołączył(a): 04.07.2010
Re: Jazda na zad.

Nieprzeczytany postnapisał(a) hydraulik_ » 14.08.2010 12:07

Cromek napisał(a):Wow. Od trzech dni mamy wystawione kciuki i nic...

Zapodaj ciąg dalszy.

Nie daj się prosić. ;)



A w odwodzie trzymam...

KRETA :)


bo od 3 dni bez internetu. sąsiad wyłączył router :(
dziś powróciłem w domowe pielesze gdzie internet jest i półtora odcinka napisanego offline wiec wieczorem na pewno będzie jeden a może i dwa ;-)
pozdr
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108263
Dołączył(a): 10.09.2004
Re: Jazda na zad.

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 14.08.2010 13:46

hydraulik_ napisał(a):
dziś powróciłem w domowe pielesze gdzie internet jest i półtora odcinka napisanego offline wiec wieczorem na pewno będzie jeden a może i dwa ;-)
pozdr


A ja dzisiaj dopiero zacząłem czytać relację :D i zanosi się, że poczytam jeszcze jeden, a może i dwa odcinki :wink: :D

Podziwiam za odwagę w wyborze formy podróży do Cro
(młodość ma swoje prawa)

Gratuluję formy pisemnej relacji
(niech ktoś powie, że gramatyka w postach na forum nie jest ważna)

Pozdrav
hydraulik_
Globtroter
Avatar użytkownika
Posty: 41
Dołączył(a): 04.07.2010
Re: Jazda na zad.

Nieprzeczytany postnapisał(a) hydraulik_ » 14.08.2010 16:23

Janusz Bajcer napisał(a):Gratuluję formy pisemnej relacji
(niech ktoś powie, że gramatyka w postach na forum nie jest ważna)


Dzięki, niestety nie zawsze wszystkie błędy udaje mi się wychwycić przy powtórnym czytaniu, przeważnie nie chce mi się przecinków poprawiać :)


Ale tak jak rano pisałem:

CZĘŚĆ TRZYNASTA - wyruszamy z Makarskiej


Czwartek, siódma rano... gdzie te auta? No dobra coś jedzie. Zero reakcji. Kolejny, następny, nic. Znowu się włączają nastroje - "może w tej Chorwacji nie stają", "ktoś tam gdzieś pisał że do dupy ze stopem". Poczekaliśmy jakieś 30 minut - zatrzymał się jakiś rozklekotany samochodzik i Chorwat z wielkim brzuchem, koło 45 lat. Zawiózł nas jakieś 15 kilometrów; mimo że po angielsku znał tylko parę słów, zdołaliśmy pogadać o mistrzostwach świata, naszych studiach i o tym, że on dalej nie ma żony i może powinien w Polsce poszukać ;-) Wysadził nas w takim miejscu:

Obrazek

skrzyżowanie z drogą prowadzącą do autostrady. Ledwo zdążyliśmy wysiąść, cyknąłem może z 2 fotki a już zatrzymało się kolejne auto. Patrzymy - naklejka "SLO", w środku 2 mężczyzn. Z wielkimi nadziejami pytamy czy może nie jadą do Słowenii :D Ale okazało się że to dwóch Bośniaków, którzy mają słoweński samochód i jadą do Splitu na lotnisko. No to zawsze coś. Kierowca był tlenionym blondynem i wyglądał jak członek mafii a pasażer takim wielkim gościem który się w ogóle nie odzywał i wyglądał jak spec od brudnej roboty i wykonywania rozkazów tego pierwszego :) Na szczęście kierowca okazał się sympatyczny (bo ten drugi konsekwentnie się nie odzywał więc nie wiem) i nie wywieźli nas do lasu, tylko zostawili na bramkach koło Splitu. Zaczynało się dobrze, była może godzina 9, a my już mieliśmy za sobą kilkadziesiąt kilometrów i mało czekania.

Ale chyba pomyślałem to nie w porę, bo oczekiwanie przed bramkami to był chyba jeden z trzech najdłuższych (o ile nie najdłuższy) postojów na całej trasie. Upał był niemiłosierny (tym bardziej doskwierał jak przypominałem sobie relaks w morzu z poprzednich dni), kierowcy nas ignorowali, 2 butelki zmrożonej wody już były ciepłe jak zupa i generalnie morale spadało :). Naprawdę męczący postój, dzieczyna zaczęła snuć alternatywne plany żeby dostać się do Splitu i próbować Jadranką, ja twardo mówiłem że stoimy bo ktoś się w końcu zatrzyma. W końcu...

... w międzyczasie minęli nas z uśmiechem, trąbiąc, nasi "mafiosi", którzy już zdążyli odebrać kolegę z lotniska i jechali z powrotem do Makarskiej. Uświadomiło nam to jak długo czekamy...

...minęło ponad 2 godziny, zatrzymał się jakiś mercedes, ojciec z synem. Syn zagadał nas trochę skąd i dokąd jedziemy; ojciec, który wyglądał na biznesmena, miał taką minę jakby nie do końca był zadowolony z tego że się po nas zatrzymał. Ujechaliśmy z nimi kawałek i wysadzili nas na bramkach przy zjeździe na Sibenik, odjeżdżając z piskiem opon.

Przeszliśmy na drugą stronę bramek, żeby łapać auta które dopiero wjeżdżają na autostradę przed płaceniem. Tamta miejscówka była jeszcze gorsza. Być może kojarzycie zjazd z Sibenika na autostradę - nic tylko skały, droga i bramki. Nie widać nawet żadnego miasta. W poprzednim miejscu mieliśmy minimum cienia od znaku drogowego (!), tu - totalne zero. Temperatura naszej wody pitnej zaczęła topić plastik. Co ciekawe, na zjeździe był relatywnie duży ruch (jak na taką na oko "dziurę"), widzieliśmy dość dużo Polaków. Najzabawniejsze było to, że większość z nich wyjeżdżając zza zakrętu i widząc bramki, robiła nawrotkę i jechała z powrotem. W końcu stwierdziliśmy, że może ludzi przeraża nasz napis "ZAGREB". Spojrzałem na mapę i napisałem na szybko kolejny - Zadar. Próbowaliśmy różne techniki, staliśmy razem z oboma znakami, potem zrezygnowałem z Zagrzebia, potem staliśmy w odległości kilkudziesięciu metrów z różnymi znakami... reakcji nie było, upał coraz większy i znowu myśleliśmy że się nie wydostaniemy. W którymś momencie dziewczyna, która stała paredziesiąt metrów dalej, mnie woła żebym coś zobaczył. Podchodzę, ona pokazuje na 2 furgonetki które się ustawiły po drugiej stronie drogi i oglądaliśmy swoistą "wymianę".

Obrazek

Później się dowiedziałem że to był tuńczyk. Cholera nigdy jak kupowałem tuńczyka w sklepie nie miałem pojęcia że to bydlę takie wielkie jak delfin. Myślę że rozmiar puszki mnie zmylił.

Wracając do naszego stopowania, moje odczucia były jednoznaczne - po Chorwacji się jeździ do dupy. Zeszło nam chyba z półtorej godziny i nic... w którymś momencie przejeżdża koło nas jakieś auto 3-drzwiowe, w środku parka młodych Włochów. Machamy, oni przejechali, i mówię - no na pewno ci się Włosi zatrzymają. Nie wiem w sumie skąd ta ocena na wyrost, może ich wrzuciłem do jednego wora z Francuzami którzy nas za kasę chcieli podwozić w Grazu. No ale stoimy dalej i nagle słyszę jak ktoś nas woła. Okazało się że ta parka podjechała do bramek, zrobili sobie z boku postój i widać stwierdzili, że nas podrzucą. Chyba jednak wymalowanie "Zadaru" było dobrą opcją bo podchodzi do mnie kierowca i mówi że nie jadą do samego Zadaru, ale nas mogą podrzucić tam blisko do zjazdu. Szczerze - jakby ktoś tam podjechał i powiedział że nas weźmie z powrotem do Makarskiej ale już nie musimy stać w tym słońcu, pewnie też byśmy wsiedli :D

W aucie nie było klimy ale były szeroko otwarte okna więc nas wywiało aż miło. Wysiedliśmy na zjeździe "Zadar II", ponownie za bramkami i ustawiliśmy się w takim miejscu...

Obrazek

...które chyba kierowców nie zachęcało do zatrzymywania się. Przypatrzyliśmy się mapie i stwierdziliśmy że teraz to już w ogóle jest do dupy, bo z Zadaru są 2 zjazdy na autostradę: północny, i ten na którym byliśmy - południowy. Więc na naszą logikę nikt jadący z miasta, a kierujący się w stronę stolicy nie jechałby tą drogą. Jakże mylne były nasze czarne wizje :D ! Tym razem nie minęło nawet 20 minut... zatrzymuje się samochód, od razu wysiada 2 panów (pracowali chyba w ochronie, więc słuszne też mieli postury), zapraszają do środka i... okazuje się że jadą do Zagrzebia. Kiedy jechaliśmy autostradą pokazywali rejony w których toczyły się walki, opowiadali trochę o wojnie. Chyba byli zaskoczeni że kojarzymy takie rzeczy jak masakra w Vukovarze. Po parunastu minutach takiej rozmowy pytam - "You don't really like Serbians, do you?" - Tylko popatrzeli na siebie i się zaśmiali.

W czasie jazdy przejrzałem moje niezawodne notatki z hitchwiki.org i wyczytałem, że z racji tego że granica chorwacko-słoweńska jest defacto granicą Unii Europejskiej (i Schengen), to jadący w stronę Słowenii niechętnie zabierają autostopowiczów, żeby nie przewozić obcych osób przez granicę. Ale była tam też propozycja alternatywnego rozwiązania - najbliższą od Zagrzebia granicę słoweńską można przekroczyć pociągiem - jakieś pół godziny jazdy od centrum miasta. Mimo naszego fantastycznego stopa z ochroniarzami (ponad 250km) pamiętaliśmy jak to wyglądało wcześniej tego dnia i wizja łapania kolejnego auta już na Słowenii była bardzo kusząca. Niestety -przynajmniej na pewnym kawałku- poświęciliśmy przez to drogę "autostradową" - widać to lepiej na mapce.

Zagadałem naszych ochroniarzy o naszych dalszych planach, okazało się że nie jadą do samego Zagrzebia, ale że mogą nas wysadzić w miejscowości tuż przed stolicą, gdzie, jak pokazywali mi na mapie - przebiega linia kolejowa i skąd dostaniemy się już do centrum. Tak też zrobili, podziękowaliśmy im serdecznie i odjechali. Kiedy się rozejrzeliśmy gdzie tak naprawdę jesteśmy to mina nam trochę zrzedła. Byliśmy w miejscowości Lucko tuż za bramkami na autostradzie.

Miejsce wyglądało tak - my staliśmy w zatoczce przy drodze, która w tym miejscu miała z 10 pasów (bo było to jakieś 200m za bramkami) i gdzie rozpędzały się z bramek samochody, albo mknęły już szybko te, które bramki omijają. Od prawej strony ekrany dźwiękoszczelne i za nimi jakieś domy - może miasteczko, może gdzieś tam jest stacja kolejowa - tylko jak tam się dostać. Zacząłem iść trochę wzdłuż drogi - dalej zakaz ruchu pieszych. Patrzę - dokładnie po drugiej stronie ulicy stoi 2 policjantów i kieruje ruchem, ale też łypią trochę na nas co my tam wyprawiamy. Dziewczyna zaczęła iść z powrotem w kierunku z którego przyjechaliśmy, w poszukiwaniu jakiegoś przejścia przez te ekrany, ale po 10 minutach wróciła i nic. Przez 5 minut próbowaliśmy łapać stopa... ale mimo że miejsce na zatrzymanie się było, to jednak ruch za szybki żeby tam ktoś miał stawać. Przez chwilę naprawdę zgłupieliśmy jak się stamtąd wydostać. W końcu mówię trudno, biegniemy przez te 10 pasów z plecakami i spytamy gliniarzy. Jakoś przemknęliśmy, cudem nikt nas nie potrącił i okazało się że pan policjant świetnie rozumie i mówi po angielsku (jakoś zakładałem wcześniej że będzie z tym problem) i wyjaśnił nam jak się dostać na przystanek autobusowy. Było to jakiś kilometr dalej, na przystanku dopytałem faceta jak trafić na dworzec kolejowy i po ile bilety na ten autobus,okazało się że każdy autobus jedzie na dworzec, a bilety po 10Kn. No świetnie - kuny wydaliśmy poprzedniego dnia i zostało może z 5. Jakoś nie przewidziałem że na podróż gotówka w kunach będzie jeszcze potrzebna. Rozglądam się, krajobraz jeszcze "bardzo poza" miastem, więc o bankomacie nie było co marzyć. No to jedziemy na gapę, trudno. A tymczasem podjeżdża autobus i widzę, że też się wycwanili jak w niektórych polskich miastach, bo naklejki zakazu na tylnych i środkowych drzwiach i kierowca otwiera tylko przednie. Co zrobić, wsiadam niezrażony, kładę 5euro kierowcy i głośno po polsku narzekam że nie mam nic innego i że proszę 2 bilety. Facet pokręcił głową, ponarzekał, ale bilety sprzedał i nawet resztę w kunach wydał :)

Dojechaliśmy autobusem do ostaniego przystanku. Gdzie ten dworzec? Znowu zagaduję jakąś dziewczynę - tłumaczy mi że tramwajem trzeba jeszcze jechać. No świetnie mi w takim razie facet wcześniej wytłumaczył. Jedziemy tramwajem, cały czas się rozglądam dookoła żeby nie przegapić dworca. Wyjmuję przewodnik z mapką Zagrzebia i zaczynam dumać gdzie teraz jesteśmy, a tu jakaś starsza pani, która koło mnie siedziała, najwidoczniej chciała pomóc, bo coś zaczęła pytać po chorwacku. Ja stwierdziłem, że się muszę dogadać i pokazuję na malutki pociąg na mapce i pytam gdzie vlak, gdzie stacija, stop, co mi tam do głowy nie przyszło :) Baba nic nie rozumie i dalej swoje. W końcu taki młody chłopak który stał na przeciwko chyba nie wytrzymał, bo powiedział tylko "next stop" :). Notabene teraz już wiem że dworzec to kolodvor.

Pociąg mieliśmy za półtorej godziny, rozsiedliśmy się i zaczęliśmy zjadać zapasy. Ja wybrałem się w poszukiwaniu czegoś do picia i przeszedłem w sumie chyba 2 kilometry w upale do najbliższego sklepu spożywczego, który udało mi się znaleźć, i z powrotem (potem okazało się że zamiast wychodzić z dworca trzeba było iść na 1 peron a tam Konzum, taka rada dla wszystkich którym się zachce pić na dworcu w Zagrzebiu, nie powtarzajcie mojego błędu).

OK teraz muszę wyjaśnić jakiego dokonaliśmy podstępu z biletami. Otóż moje wydruki, które doradzały krótki przejazd pociągiem, sugerowały też zakupienie biletu nie do pierwszej miejscowości ZA granicą ale do ostatniej PRZED, i "przespanie" jednego przystanku. Z doświadczenia też pamiętałem, że bilety międzynarodowe są zawsze droższe, więc kupiłem te 2 bilety do ostatniej wsi po stronie chorwackiej - do Sutli, a nie do Dobowej (Slo), tam gdzie mieliśmy wysiąść. Jak już wsiedliśmy do pociągu to się zacząłem zastanawiać czy to rzeczywiście był taki dobry pomysł, bo z drugiej strony nawet nie wiedziałem o ile droższy byłby ten bilet za granicę, być może jakieś grosze. I cholera wie jakie tu są kontrole. Ale bilety kupione, my już jedziemy, mówię dziewczynie że jak co to udajemy zdziwionych że przejechaliśmy stację :)

Przychodzi kontroler - patrzy na te nasze bilety do Sutli, patrzy na mnie i pyta: "Dobova?". A ja myślę - cholera skąd wiedział! I kalkuluję szybko o co może chodzić i co mu powiedzieć. No to kamienna twarz i mówię w zaparte "Nie, nie, Sutla". A on na to "Nie, Dobova". Patrzymy po sobie - jak on to wyczuł? ... W końcu się okazało że po prostu w Sutli ten pociąg nie staje, więc i tak w Dobovej musimy wysiąść, czy chcemy czy nie :). Skasował i poszedł, my w śmiech :) Tak bardzo chcieliśmy przechytrzyć Chorwackie Koleje Państwowe że sami się przechytrzyliśmy. Ale trafiliśmy do celu.

Na granicy 2 postoje, kontrola chorwacka, potem kontrola słoweńska. Wysiadamy, rozglądam się... no i gdzie teraz? Zagaduję celnika - gdzie jakaś droga żebyśmy się mogli dostać do autostrady bo stopem jeździmy. A celnik pierwsze co - nie wolno łapać stopa na autostradzie! :) My że wiemy, wiemy :) Potem on i kolega się zainteresowali i zaczęli wypytywać o naszą podróż. Pokazali nam jak dojść do drogi, może ze 100 metrów.

Doszliśmy do drogi (jakaś niesamowita dziura ta Dobova), była godzina 18-19. Chorwacja za nami! Tego dnia zrobiliśmy już chyba z 400 kilometrów, dotychczas najlepszy dzień w podróży. Stanęliśmy przy tej -już słoweńskiej- szosie i ogarnął nas niesamowity luz, bo wiedzieliśmy że się zaraz ktoś zatrzyma...

Zaczęliśmy łapać dalej... :D
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108263
Dołączył(a): 10.09.2004
Re: Jazda na zad.

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 14.08.2010 16:38

hydraulik_ napisał(a): przeważnie nie chce mi się przecinków poprawiać :)


Nie o przecinki chodzi, ale o ogonki i duże literki (tam gdzie trzeba) :D
hydraulik_
Globtroter
Avatar użytkownika
Posty: 41
Dołączył(a): 04.07.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) hydraulik_ » 14.08.2010 17:19

Zacząłem tworzyć mapę ze szpilkami "powrotnymi", policzyłem stopy i... niestety zbliżam się ku końcowi - chyba jeszcze 2 odcinki.

A że mapa mi jest potrzebna do tłumaczenia dalszych odcinków, może ktoś wie, jak w Google Maps -> Moje Mapy, zrobić taki myk żeby wyłączyć całą jedną ścieżkę wraz ze szpilami i zostawić tylko drugą (do zrzutu ekranu wszystkie pinezki robią zamieszanie i nic nie widać).... jakoś się nie doszukałem tej opcji :?:
mongrel
Turysta
Avatar użytkownika
Posty: 14
Dołączył(a): 20.07.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) mongrel » 14.08.2010 23:09

Do widzenia Chorwacjo :(
kolejny świetny odcinek :wink:
łapię dalej z Wami :D
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108263
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 14.08.2010 23:15

Hydrauliku :D
Twoja relacja ma jeszcze jeden aspekt - ujawniła wiele nicków :wink:
których do tej pory mało było widzianych na forum :D
maniust
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 7698
Dołączył(a): 02.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) maniust » 14.08.2010 23:17

Wiesz co hydraulik prawie się posikałem że śmiechu , ale nie dlatego że 2 godz. prawie staliście na stopie , ale dlatego że zaj..... piszesz i masz poczucie humoru i świetnie się czyta twoje relacje.
13 cz. odcinek dla mnie najlepszy i tak właśnie wcześniej pomyślałem ,
czytając poprzednie odcinki i czekając 3 dni na kolejny , że tak będzie.
Cudo!!
Super kolego , super !!! Jestem pod wrażeniem i szkoda że niedługo już
koniec twojego stopa.


:wink:
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Kraków - Makarska - Gliwice autostopem. 2800 km, 48 aut :) - strona 13
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2025 Wszystkie prawa zastrzeżone