Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Kraina laurami pachnąca - Istria, wyspa Krk a na deser Praga

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Igłą pinii
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 728
Dołączył(a): 28.03.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) Igłą pinii » 02.01.2015 14:28

Dzień 14 – 29.06.2014 r. – niedziela
Chorwackie Alcatraz, czyli ciekawostka dla poszukiwaczy przygody i zagadek przeszłości


Budzimy się dziś wcześniej. Pierwsze kroki kieruję nie do łazienki, a do okna, bo od dzisiejszej pogody zależy czy zaplanowany rejs będzie udany. Słońce w pełni, zatem prognoza kapitana była jak najbardziej trafiona.
Zjadamy szybkie śniadanie i udajemy się w stronę niewielkiego portu w Bašce, gdzie czeka już zacumowany „potwór” czyli nasz fish-picnickowy statek.

Podobno jest zabytkowy, na pewno w miarę dobrze utrzymany – przygotowany do nowego sezonu. Czuć jeszcze świeżą farbę....która na koniec naszego rejsu nieco ucierpi na burcie... Na dziobie widnieje waleczny smok, co synek przyjmuje ze sporym zaciekawieniem.

Obrazek

Jest już całkiem sporo wycieczkowiczów więc zajmujemy najbliższą wolną ławkę. Śmierdzi tu niemiłosiernie spalinami, ale z pewnością w trakcie rejsu będziemy czuć już tylko piękny zapach Jadranu. Ławki są niestety ciasne i niewygodne. Zniesiemy i to :) Nic nie może zburzyć naszego dobrego nastroju.

Wypływamy z portu. Oglądamy się za siebie, by zobaczyć Baškę z nieznanej dotąd perspektywy.

Obrazek

A teraz zdradzę, gdzie płyniemy – będzie to wyspa GOLI, gdzie w 1948 roku powstało więzienie i obóz pracy dla mężczyzn (przeciwników reżimu Tito), nazywane jugosłowiańskim Alcatraz lub Piekłem Adriatyku. Ucieczkę z wyspy uniemożliwiały wysokie i ostre skały, no ale podobno jest też plaża.

Po drodze mijamy liczne inne wysepki. Widoków zatem co nie miara.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obsługa rejsu, na którą składa się kapitan, jego pomocnik i pewna „asystentka” wnoszą na stoły „smakołyki”. Napoje w miarę nadają się do przełknięcia, natomiast przekąski to mieszanina małych ciastek, precelków i połamanych paluszków. Śmiem przypuszczać, że trafiają nam niedojedzone pozostałości z poprzednich rejsów, sądząc po poziomie nawilgocenia i pokruszenia owych przysmaków. My tego nie zjemy, ale mewy na pewno się skuszą ;)

Widoki nie rozczarowują – co chwila zachwycamy się pięknem morza i mijanych bezludnych wysepek. Męską część pasażerów skutecznie rozpraszają jednak inne, niż górskie, wypukłości, mianowicie te należące do pani należącej do załogi statku, pełniącej rolę kelnerki i pilotki. Mój mąż także postanowił uwiecznić sobie owe kształty.

Obrazek

Wreszcie, po ponad godzinie dopływamy do brzegów wyspy. Już z daleka „straszą” pierwsze obiekty byłego więzienia.

Obrazek

Obrazek
Igłą pinii
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 728
Dołączył(a): 28.03.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) Igłą pinii » 02.01.2015 14:40

Wysiadamy ze statku i mamy czas wolny, który można przeznaczyć albo na zwiedzanie, albo na kąpiele. Ponieważ wyspa ma niewiele łagodnych zejść – wszędzie dookoła są ostre, wysokie skały – co swojego czasu stanowiło skuteczne zabezpieczenie przed ucieczką więźniów – idziemy zobaczyć plażę. Jest kamienista a morze od tej strony jest bardzo wzburzone, z dużymi falami. Z dzieckiem taka kąpiel odpada, zresztą i tak wolimy pozwiedzać. Zdani jesteśmy na siebie, bo wycieczka nie przewiduje przewodnika po wyspie. Szkoda, no ale oznaczenia są w miarę czytelne, zatem kierujemy się tu, gdzie podpowiada nam intuicja.

Jako pierwszy odkrywamy budynek administracji więzienia, wybudowany przed 1950 rokiem przez samych więźniów, zresztą zbudowali oni większość budynków na wyspie.

Obrazek

Jest ogromny upał. Oczami wyobraźni widzę pracujących w skwarze, bez kropli wody, skazańców. Widziany przez wiele lat ten sam krajobraz nie robił na nich zapewne wrażenia, do tego dźwięk cykad, który w ogólnie panującej tu ciszy, także dziś może doprowadzić wręcz do szału. Z pewnością bardziej takie warunki odstraszały od popełniania przestępstw niż dzisiejsze, tzw. humanitarne, w jakich przebywają skazani. Niektórym przydałaby się taka „lekcja”, jaką przed wieloma laty przechodzili tutejsi skazani...

Budynek administracji jest najbardziej reprezentacyjnym na wyspie. Z racji swej „urody” nazywany był nawet Hotelem. Mieszkała tu obsługa więzienia, oficerowie, urzędnicy. W pobliżu znajdował się sklep oraz fryzjer, oczywiście tylko dla pracowników. Zaglądamy gdzie się da i ruszamy dalej.

Obrazek

Wszystkie miejsca na wyspie, poza punktem informacji i salką kinową, są zdewastowane. Dobrze, że chociaż są tablice informacyjne i strzałki – wskazówki. Docieramy do jednego ze skalistych brzegów (po drodze mijając kolejne obiekty). Na zdjęciach wyraźnie widać, że wyspa była od tej strony niedostępna. Wielu więźniów z powodu wycieńczenia i represji popełniało samobójstwa rzucając się ze skał.

Obrazek

Obrazek
Skaliste brzegi wyspy. W tle maleńka plaża.

Obrazek

Ubrani w ochronne kaski i inne buty turyści mogą pokusić się o wejście do poszczególnych pomieszczeń. My, z małym dzieckiem, wolimy nie ryzykować.

Obrazek

Na wyspie znajdowały się niegdyś 3 fabryki – miejsca pracy. Była fabryka obróbki drewna, metalu i oczywiście wszechobecnego kamienia. Trafiali do nich więźniowie, w zależności od ich psychologicznych predyspozycji.
Fabryka drewna – odbywała się w niej produkcja mebli na eksport – do Ameryki i Meksyku. Pracujący tu ludzie byli wykwalifikowani a ich ręcznie wykonywane krzesła, stoły i inne elementy były bardzo wysokiej jakości.
Fabryka metalu – produkowano tu zarówno duże części do statków czy samochodów, jak i drobne, bardziej precyzyjne elementy z metalu.
Wreszcie tzw. fabryka kamienia, czyli miejsce najtrudniejszej pracy, gdzie trafiali najbardziej zagorzali przeciwnicy reżimu Tito. Kamienne bloki wydobywano w różnych częściach wyspy. Poddawano je następnie obróbce – cięto na równe bloczki lub inne potrzebne elementy.

Szukamy kolejnych ciekawych obiektów.

Obrazek

Spotykamy jedynych mieszkańców wyspy.

Obrazek
Igłą pinii
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 728
Dołączył(a): 28.03.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) Igłą pinii » 02.01.2015 14:56

Trafiamy na obszar, gdzie znajdowały się budynki należące do fabryki metalu.

Obrazek

Droga do hal produkcyjnych prowadzi w górę. Wreszcie znajdujemy ogromny, wybetonowany plac. Tutaj dopiero słońce daje się we znaki. Nie ma nawet odrobiny cienia.

Obrazek

Obrazek

Zaciekawieni wchodzimy do jednego z ogromnych pomieszczeń. Bardzo trzeba tu uważać, bo zdarzają się liczne pęknięcia betonu, zapadnie, wystające druty i inne tego typu „niespodzianki”.

Obrazek

Naga Wyspa należy do takich miejsc, które zwiedza się w milczeniu. Przez długie lata okryta była milczeniem, tajemnicą. Nie figurowała na mapach ani nie można było o niej rozmawiać. Przeczytałam, że stworzony tu obóz pracy to miejsce, gdzie „nazistowska metodyczność wzbogacona została o azjatyckie cwaniactwo i bałkański prymitywizm”, oraz że wyspa była „najciemniejszą i najbardziej wstydliwą stroną jugosłowiańskiego komunizmu. Nawet gorszą i bardziej przerażającą niż sam komunizm”.

Wychodzimy z budynków fabrycznych, by po kilkunastu metrach naszym oczom ukazał się gmach, nieco przypominający zamek.

Obrazek

To jeden z pierwszych obiektów wybudowanych na wyspie zaraz w 1949 roku. Nim wybudowany został opisany na początku postu budynek administracji, zwany Hotelem, to tutaj właśnie swoją siedzibę miała cała obsługa obozu-więzienia. W 1956 roku budynek zmienił swoje przeznaczenie i od tej pory stał się miejscem, gdzie więźniowie mogli widywać się z rodzinami.

Jeśli więzień wykazał się wzorowym zachowaniem i pracą, miał prawo do jednej wizyty na miesiąc i to tylko członków najbliższej rodziny. Wizyta trwała od dwóch godzin do dwóch dni (uzależnione było to od postępów w pracy, zachowania itp.). Dla małżonków były niewielkie pokoiki, które dawały namiastkę intymności.

Obrazek
Widok z jednego z pokoi, w których więzień mógł spotkać się z najbliższym członkiem rodziny.

Nasz czas wolny na wyspie dobiega końca. Zmierzamy w stronę zacumowanego statku, po drodze odkrywając wiele ładnych miejsc widokowych.

Obrazek

Obrazek

W miejscu, gdzie przypływają statki - a ruch jest tu całkiem spory – jest knajpa nazwana nie inaczej, jak „Więzienie”.

Cieszymy się, że mogliśmy poznać to miejsce. Dodam, że zlokalizowany tu obóz pracy funkcjonował do 1989 roku.

Obrazek

Minusem całej eskapady było to, że zabrakło przewodnika, który oprowadziłby po wyspie. Owszem, można sobie takiego wynająć (jest też ciuchcia, która telepie się po najbardziej charakterystycznych miejscach), ale wtedy za mało jest czasu, który daje kapitan fish-picnickowego statku. Z pewnością warto wybrać się tu na własną rękę lub w ramach zorganizowanego wyjazdu ze zwiedzaniem.

Nas wyspa i jej mroczna historia zaintrygowała. Szkoda, że mieliśmy tak mało czasu na jej dokładniejsze zwiedzenie – do wielu „obiektów” niestety nie dotarliśmy. Osobom, które chciałyby przygotować się lepiej do ewentualnego jej zwiedzania lub chcą dowiedzieć się jeszcze więcej ciekawostek polecam książkę Božidara Jezernika „Naga Wyspa: gułag Tity”.

Niebawem odpływamy. Ze statku już unoszą się zapachy przygotowywanej ryby i mięsa.

Obrazek

Ostatnie spojrzenie na piękno krajobrazu, tak bardzo kontrastujące z historią tego miejsca.

Obrazek

Obrazek

Upał nieźle wymęczył pasażerów naszego rejsu – do tego posiłek, wino i kołysanie faj Jadranu – chyba nie ma osoby, która nie marzyłaby o wygodnym łóżku. Niezły pokaz dają mewy, które zwietrzyły zapach jedzenia. Robią niezłe akrobacje, aby chwycić w dziób rzucane im ze statku ości.

Wreszcie dopływamy do Baški.

Obrazek

Cumowanie statku odbywa się ze zgrzytem i to dosłownie. Chwila nieuwagi i statek uderza burtą o beton nabrzeża. Świeżo odnowione miejsce znów wymagało będzie napraw. Kapitan nie zaliczy tego rejsu do udanych.

Obrazek

Postanawiamy jeszcze pójść na kawę i lody. Wybieramy zatem jedną z kawiarni blisko portu. Potem jeszcze spacer wyludnionymi o tej porze uliczkami.

Obrazek

Do apartamentu wracamy tylko po rzeczy na plażę. Jakiś czas potem okazuje się jednak, że znad gór nachodzą ciemne chmury – zapowiedź jutrzejszego załamania pogody. To skutecznie przepędza z plaży turystów. My zostajemy, bo chodź robi się trochę chłodniej, to nadal jest przyjemnie.

Obrazek

Kilkanaście minut później słońce wraca, ale turyści już nie. Także my zbieramy się powoli z plaży. Jeszcze oczywiście spacer promenadą, odwiedzenie ulubionych kramów itd.

Obrazek

Fotografujemy też kolejny dowód na uwielbienie dla ojca baškańskiej turystyki – pomnik Emila Geistlicha i przywiązanie do tradycji, czyli kolejną rzeźbioną w kamieniu literkę głagolickiego alfabetu.

Obrazek

Obrazek

Kolejny udany dzień na wyspie Krk dobiega końca. Na jutro planujemy kolejną wyprawę.
marze_na
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8836
Dołączył(a): 12.08.2010
Re: Kraina laurami pachnąca - Istria, wyspa Krk a na deser

Nieprzeczytany postnapisał(a) marze_na » 02.01.2015 15:03

Igłą pinii napisał(a):Nas wyspa i jej mroczna historia zaintrygowała.

A Ty zaintrygowałaś mnie. Zapisuję na listę :wink: . I spróbuję dotrzeć do książki.


Bardzo mi się tu u Ciebie podoba :D .
Użytkownik usunięty
Re: Kraina laurami pachnąca - Istria, wyspa Krk a na deser

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 02.01.2015 21:01

Goli Otok tylko przez kilka lat był więzieniem politycznym, od 1949 do 1956. Potem było to normalne więzienie dla kryminalistów, jak Wronki czy Rawicz, tylko klimat inny 8)
Więźniami politycznymi byli zwolennicy Stalina. Stalin próbował usunąć Tito, sojusznika USA i Zachodu,
i zainstalować w Jugosławii komunizm jak Rosji. Na polecenie Stalina wierni mu komuniści w Jugosławii mieli dokonać przewrotu i zabić Tito.
Stalin miał skasować Tito, ale jednak Tito skasował zwolenników Stalina :roll: Miał szybszy refleks :wink:
Nie były to aniołki, ci więźniowie. Gdyby udał się plan ich szefa Stalina, to utopiliby Jugosławię we krwi. :?
W sumie to bardzo nieładnie było ich tak potraktować, było to nieludzkie, ale zginęło ich na wyspie kilkudziesięciu.
A po tym jak więźniowie potępili Stalina i podpisali, że będą odtąd popierać Tito, to ich zwalniano do domów. Więźniów przede wszystkim starano się złamać psychicznie. Po powrocie zwolnionych do domu milczeli oni, bo bali się, że wrócą za kraty, jak zaczną opowiadać wszystkim o więzieniu.
Zdarzało się, że zamykano także niewinnych, dlatego, że np. kochali kulturę rosyjską. :wink:

Wątek o Tito na forum:
tito-i-jugoslawia-opinie-t40377-90.html

A tak przy okazji, jak się podoba Rovinj: :wink:
plywanie-na-swistaku-czyli-alpy-i-jadran-lipiec-2014-t47099-75.html
Igłą pinii
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 728
Dołączył(a): 28.03.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) Igłą pinii » 03.01.2015 09:14

marze_na napisał(a):
Igłą pinii napisał(a):Nas wyspa i jej mroczna historia zaintrygowała.

A Ty zaintrygowałaś mnie. Zapisuję na listę :wink: . I spróbuję dotrzeć do książki.
Bardzo mi się tu u Ciebie podoba :D .


Bardzo się cieszę! :)

Lednice napisał(a):
A tak przy okazji, jak się podoba Rovinj: :wink:
plywanie-na-swistaku-czyli-alpy-i-jadran-lipiec-2014-t47099-75.html


Tadeuszu! Dziękuję za uzupełnienie informacji o Goli Otok, a co do Twojej relacji, to moja pozycja obowiązkowa na forum! Nie dość, że miejsca, które w tym roku z tak wielką przyjemnością zwiedzałam, to jeszcze te niesamowite pocztówki. Uwielbiam!!!
woka
Koneser
Posty: 5458
Dołączył(a): 20.07.2003
Re:

Nieprzeczytany postnapisał(a) woka » 03.01.2015 10:20

Igłą pinii napisał(a):...

Nie wiem czy już pisałem ale Twoją relację czytam ( z reguły nie czytam jak jest dłuuugo)
Kilka zdań i zdjęcie ..... super. :!: Oby tak wszyscy pisali.
Goli nie znałem - ale już znam. Dzięki. :lol:
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008
Re:

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 05.01.2015 10:26

Igłą pinii napisał(a):Widoki nie rozczarowują ... Mój mąż także postanowił uwiecznić sobie owe kształty.


A jak "z twarzy"?

:wink:


Pozdrawiam
Igłą pinii
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 728
Dołączył(a): 28.03.2013
Re: Kraina laurami pachnąca - Istria, wyspa Krk a na deser

Nieprzeczytany postnapisał(a) Igłą pinii » 07.01.2015 11:26

Vjetar napisał(a):
Igłą pinii napisał(a):Widoki nie rozczarowują ... Mój mąż także postanowił uwiecznić sobie owe kształty.

A jak "z twarzy"?
:wink:
Pozdrawiam


Mąż stwierdził, że "nie była jeszcze taka najgorsza" - to takie moim zdaniem stwierdzenie asekuracyjne, inaczej by mówił przy kumplach ;). A moim, myślę, że obiektywnym okiem, bardzo ładna dziewczyna - blondynka, z opaloną cerą wysmaganą morską bryzą ;)
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008
Re: Kraina laurami pachnąca - Istria, wyspa Krk a na deser

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 07.01.2015 11:40

Asekuracja to podstawa ... :)
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18689
Dołączył(a): 26.07.2009
Re: Kraina laurami pachnąca - Istria, wyspa Krk a na deser

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 08.01.2015 19:43

Jestem przekonany , że męża zaintrygował nadruk na koszulce tej dziewczyny :wink:


Pozdrawiam
Piotr
Igłą pinii
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 728
Dołączył(a): 28.03.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) Igłą pinii » 13.01.2015 11:39

Dzień 15 – 30.06.2014 r. – poniedziałek
Deszczowe miasto Krk i ostatnie godziny na wyspie


Przez całą noc leje deszcz. To nasz ostatni pełen dzień pobytu na wyspie, dlatego zaplanowaliśmy jeszcze odwiedziny w stolicy wyspy. Gdy budzimy się, deszcz nie pada, ale niebo ma barwę sino-mleczną. Szkoda nam siedzieć w apartamencie, dlatego decydujemy się na wycieczkę.

Jednym z minusów pobytu na wyspie, zwłaszcza dla osób z mniej lub bardziej ujawniającą się choroba lokomocyjną, jest fakt, że drogi tu są bardzo kręte, co nie sprzyja spokojowi błędnika i żołądka. Doświadczyliśmy tego szczególnie dotkliwie podczas tegorocznego pobytu w Chorwacji. Tym razem też czuję niepokój, ale pokusa odwiedzenia nowego miejsca jest silniejsza.

Wyjeżdżamy do Krk zaraz po śniadaniu. Niestety już po kilku kilometrach Synek prosi o przystanek – wybieramy dobrze znany wielu turystom punkt widokowy. Zdjęcia idealnie oddają, jaka tego dnia panowała pogoda.

Obrazek

Na parkingu znajduje się kolejny z cyklu pomników poświęconych alfabetowi głagolickiemu. Kolekcjonerzy zdjęć z wyrytymi w kamieniu literami, tu mają pierwszą z nich – literę A.

Obrazek

Ruszamy dalej, ale niestety po kilku kilometrach dzieją się nam dwie wakacyjne katastrofy – pierwsza z nich to przykry finał choroby lokomocyjnej Synka (niestety nie zdążył zawołać) a drugi to ulewa.

Po szybkim ogarnięciu sytuacji na stacji benzynowej, wjeżdżamy do miasta Krk. Sądziliśmy, że znalezienie parkingu w tak fatalny do zwiedzania dzień będzie rzeczą prostą... Po kolejnym okrążeniu możliwych parkingów, wreszcie znajdujemy płatne miejsce w okolicach dworca autobusowego. Owijamy Synka w koce, polary (temperatura też niestety spadła), sami też zakładamy dodatkowe ubrania i w strugach deszczu ruszamy na rekonesans.

Obrazek

Obrazek

Nie była to udana wyprawa. Miasteczko zapewne piękne, nam wydało się szare i mało dla nas przyjazne. Nawet nie mamy ochoty wyjmować aparatu, zresztą i tak zalałoby obiektyw. Większość czasu spędzamy pod kamiennym daszkiem między uliczkami. Kamienne, wyślizgane posadzki są tak śliskie od lejącego deszczu, że nie jesteśmy w stanie iść. Zresztą woda sięga momentami prawie do kostek.

Obrazek
Ze względu na deszcz, w przejściu między dwoma kamienicami spędzamy większość czasu w Krk...

Obrazek

Wreszcie, powoli, przestaje padać, ale jesteśmy tak bardzo zmoknięci, że postanawiamy wracać.

Obrazek
Jeden z placów w mieście Krk

Obrazek
Porcik w Krk

c.d.n.
Igłą pinii
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 728
Dołączył(a): 28.03.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) Igłą pinii » 13.01.2015 12:17

Po powrocie do Baški, dodam, że znów leje, kładziemy się spać. Przedobiednia drzemka to chyba jedyne, co w sytuacji takiej pogody można zrobić.
Gdy budzimy się, pogoda absolutnie nie przypomina tej sprzed paru godzin i właśnie m.in. za to kocham Chorwację!

Zjadamy obiad i ruszamy na ostatni spacer uliczkami Baški.

Obrazek
Kościół w Bašce

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
W takich klimatycznych miejscach można przysiąść i przegryźć małe co nieco

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Mieszkaniec tego domu pokazuje przywiązanie do tradycji zapisywania nazw ulic w głagolickim alfabecie

Obrazek

Obrazek

Obrazek
W porcie

Obrazek
Jeszcze raz główna ulica przy morzu

Obrazek
Załamanie pogody sprzed kilku godzin przyniosło duże fale rozbijające się o betonowy brzeg. Efekty wizualne znakomite!

Obrazek
Ostatnie zdjęcie tego dnia, czyli mijany codziennie kościółek, którego miniaturkę z kamienia kopiliśmy sobie na pamiątkę

Jutro z samego rana opuszczamy wyspę, ale to nie koniec naszej wakacyjnej eskapady! Przed nami jeszcze złota Praga!

c.d.n.
Igłą pinii
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 728
Dołączył(a): 28.03.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) Igłą pinii » 17.01.2015 12:30

Dzień 16 – 1.07.2014 r. – wtorek
Opuszczamy Chorwację, ale przed nami jeszcze dużo praskiego złota


Dziś dzień wyjazdu z Chorwacji. Wita nas on pięknym słońcem i błękitnym niebem. Większość rzeczy mamy już spakowanych, zatem chowamy już tylko podręczne pakunki. Skromne śniadanie i w drogę!

Nasza gospodyni czule żegna się z nami, zachęcając jednocześnie do kolejnych przyjazdów do Baški. Robimy sobie pamiątkowe zdjęcia.

Obrazek
Dom, w którym spędziliśmy prawie tydzień w Bašce

Obrazek
Widok, który towarzyszył nam podczas każdego posiłku

Wyruszamy. Jakże żal opuszczać w tak piękną pogodę te wszystkie ukochane miejsca... Zatrzymujemy się jeszcze na chwilę tuż przed mostem na Krk. Chcemy jeszcze chwilę nacieszyć oczy widokiem Jadranu i znajdującej się na horyzoncie Rijeki.

Obrazek
Ostatni przystanek na wyspie Krk

Obrazek
Pożegnanie z Jadranem

Droga mija nam dobrze, co jakiś czas robimy krótkie przystanki. Cieszymy oczy podczas przejazdu wśród Alp.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wreszcie po 12,5 godz. docieramy do Pragi. Niestety historia lubi się powtarzać i, podobnie jak przed rokiem we Wiedniu, nie możemy trafić do hotelu...

GPS kieruje nas w kółko w to samo miejsce, ale ani śladu tam hotelu, który zarezerwowaliśmy. Jesteśmy maksymalnie zdesperowani. Kręcimy się tak około godziny. Już nie wiem który raz wpisujemy od nowa namiary, objeżdżamy najmniejsze uliczki, wypatrujemy dużego hotelowego budynku... i nic. W końcu popełniamy, chyba ze zmęczenia, duży błąd... mianowicie wjeżdżamy w jednokierunkową, krótką, ślepą uliczkę, która na dodatek ciągnie się pod górę i szczelnie obstawiona jest samochodami.

Gdy jesteśmy na górze, a w zasadzie wisimy pod dziwnym kątem samochodem, uświadamiam sobie, że tak piękne wakacje zaraz skończą się dla nas katastrofą. Paraliżuje mnie strach bo kąt pod jakim znajduje się samochód na tej stromiźnie jest, jak dla mnie, na tyle duży, że za chwilę przechylimy się i sturlamy w dół. Do tego wszystkiego auto jest wyładowane ciężkimi tobołami...

Takiego koszmaru nie przeżyłam już dawno, obezwładniona strachem, trzymając się kurczowo fotela, liczę na zimną krew męża i jego umiejętności w wyprowadzeniu auta. Wreszcie powoli cofając, docieramy do płaskiej ulicy. To było straszne przeżycie, którego nie jestem w stanie do tej pory zapomnieć.

I może nie ma tego złego... bo nagle olśniło nas, że ulice w Pradze są jakoś dziwnie numerowane! Podwójna numeracja naprowadza nas na to, że może nasz hotel też takową posiada. Rzeczywiście! Mąż wprowadzając dane do nawigacji wpisał pierwszy numer. A jak się okazało nasza nawigacja miała w sobie zakodowane tylko te drugie numery. Po wpisaniu nowym namiarów dotarliśmy do hotelu w 5 minut...

Jesteśmy wypompowani i skonani całymi przeżyciami. Zamiast być w hotelu około 20 stawiliśmy się o 23. Naszym marzeniem jest...

Obrazek

oraz

Obrazek

Jakież jest nasze zaskoczenie, po całym koszmarze, który przeżyliśmy, gdy po dopełnieniu formalności w recepcji i zabraniu z samochodu najpotrzebniejszych rzeczy wchodzimy do pokoju... a tam... nie dość, że wszystko pachnące nowością, to jeszcze czeka na nas liścik od obsługi i schłodzone włoskie wino, przygotowane dla uprzyjemnienia pobytu!!! Otwieramy je chwilę potem i czujemy się, jakbyśmy pili napój bogów!

Obrazek

Synek jest również zachwycony, bo dostał dodatkowe łóżeczko, które służy mu teraz do świetnej zabawy. Małe dzieci mają niesamowitą łatwość odzyskiwania wigoru w momencie, gdy rodzice marzą tylko o tym, aby usnęło.

Wreszcie zaczynamy od nowa cieszyć się wakacjami. Zmęczenie nie pozwala nam na dłuższe nocne rozmowy, bo z samego rana ruszamy na zwiedzanie nieznanej nam, ale bardzo oczekiwanej Pragi!

c.d.n.
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Kraina laurami pachnąca - Istria, wyspa Krk a na deser Praga - strona ...
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone