Dzień 10 – 25.06.2014 r. – środa
Jeśli nie Soline, to...Liczymy na to, że wypoczynek w ogromnym, wygodnym łóżku sprawi, że obudzimy się z bardziej optymistycznym patrzeniem na Soline. Skoro już zdecydowaliśmy się spędzić dzień w tej miejscowości, to przynajmniej porządnie odpoczniemy na plaży, synek pokąpie się w morzu itd. Jakie jest nasze rozczarowanie, gdy budzimy się a świat za naszymi oknami zalewa deszcz. Niebo spowite jest sinymi i szarymi chmurami. Gorzej już być nie mogło...
Śniadanie zjadamy na balkonie, bo mimo że pada, to jest w miarę ciepło. Gdy mija kolejny kwadrans a sytuacja pogodowa nie ulega zmianie, podejmujemy decyzję, że wyruszamy na wycieczkę. Byle jak najdalej od prześladującego nas w Soline pecha. Poza tym kończy nam się pieczywo, a jak wspomniałam, „wspaniałe” Soline nie ma nawet sklepu...
Ruszamy w stronę
Klimno, bo według reklam jest tam market. Dojeżdżamy w strugach deszczu a marketem okazuje się być kontener dwa na dwa metry, który w dodatku czynny jest w jakichś dziwnych godzinach. Nieeee... w takim sklepie nie będziemy robić zakupów. W taką pogodę potrzebujemy jednak miejsca, gdzie na dłużej można się skryć. Klimno podobne do Soline, ale więcej tu turystów, bo jest camping.
Nasza dalsza penetracja wyspy przewiduje wizytę w
Malinskiej, liczymy, że może tam pogoda nieco inna. Niestety, deszcz leje tu jeszcze większy. Nie ma szans, żeby wyściubić nos nawet zza rozsuniętej szyby. Wreszcie zatrzymujemy się, w celu wyszukania w nawigacji namiarów na duży market Plodine.
Korzystając z okazji wysiadam dosłownie na 3 minuty i robię jedyne zdjęcie z Malinskiej. Takiego morza to jeszcze w Chorwacji nie widziałam...
MalinskaJedziemy dalej. Plodine okazuje się być bardzo blisko, a na ogromnym parkingu przy markecie następuje nagły cud meteorologiczny – przestaje lać i wychodzi słońce. Momentalnie robi się upalnie. Robimy najpotrzebniejsze zakupy i z nutką nadziei wracamy do Soline. Dziś już na pewno nie poplażujemy, ale za to jest okazja, by zobaczyć największą tutejszą atrakcję, czyli mające lecznicze właściwości błota. Właściwie błota znajdują się w
Čižići, ale z Soline to dosłownie 5-minutowy spacer. My widzimy je z … okien łazienki. Gdy zajeżdżamy w miejsce, gdzie owe błota się znajdują, nareszcie słońce wychodzi na dłużej. Spektakl wędrujących chmur jest imponujący. Majaczące w oddali góry, a nad nimi chmury w barwach od granatu przez głęboki niebieski i błękitny to rzecz naprawdę piękna.
Ludzi tutaj dosłownie garstka. Dla nas fajnie. Jest tu długie betonowe molo, którym można odbyć spacer, ale wiadomo, że skoro się tu jest, to trzeba trochę w błotku pochodzić.
Z całej naszej trójki decyduję się tylko ja. Jest tutaj płytka zatoczka, dlatego spacer przez wodę może trwać naprawdę bardzo długo. Zresztą fajnie to wygląda, gdy stoi się hen hen od brzegu, a wodę ma się po kolana. Dodatkowo przemawia do mnie fakt, że można w tym miejscu uzbierać ciekawe muszelki. No to idę!
Błotem smarowała się nie będę. Samo brodzenie w wodzie jest dość specyficzne. Dno jest śliskie i brunatne. Do tego całość dziwnie pachnie. Patrzę dookoła i jakoś mało tu umorusanych turystów. Nie decydują się na to zapewne z tych samych powodów, co ja.
Gdy już jestem naprawdę daleko od brzegu, uruchamia się moja baaardzo rozbudzona wyobraźnia o nagłym przypływie, trzęsieniu ziemi itd. i w te pędy wracam do moich chłopaków. Oglądamy wydobyte z dna muszelki.
Nasz kolejny punkt zwiedzania to
Jaskinia (Špilja) Biserujka. No ale niebo znów zasnuwa ciemna powłoka chmur...
Oglądamy zebrane muszelkic.d.n.