Witam,
bez zaproszenia pozwolę sobie na włączenie się w dyskusję.
Czytam ten wątek (i inne) od dłuższego czasu i chciałbym dodać własne myśli.
Analogii odnośnie naszego kraju jest mnóstwo i nie tylko o Wilno tu chodzi. Na Ukrainie Lwów, Kamionka Buskaja (była Stumiłowa) czy Dobrotvir. Terenów tych nasze rodziny nie opuszczały dobrowolnie i z radością. Głos PAP i caal jest najbliższy moim odczuciom, nie da się zawrócić czasu i zmian które zaszły na naszych granicach. Coś wspólnego mam z caal, z tym tylko, że w moim przypadku chodzi o Ukrainę. Czy to, że z taką nostalgią śpiewamy o Lwowie ma znaczyć chęć powrotu do starych granic? NIE, jednak trudno by mi było powiedzieć to mojej śp. Mamie, ona dwukrotnie już za wolnej Ukrainy ziemię w woreczku przywoziła do Polski. Tam pozostawiła swojego ojca (mojego dziadka) w rzece Bugu z kamieniem młyńskim u szyi. Ona i jej siostra leciały brzegiem rzeki by zobaczyć gdzie wypłynie ciało a banderowcy grozili rozstrzelaniem i do dzisiaj nie ma własnego grobu. Co miała zrobić, męża miała Polaka i zmuszona była na wywózkę a siostra jej (moja ciotka) za męża miała Ukraińca i pozostała na Ukrainie chroniona przez Ukraińców. Z 6-cio miesięcznym dzieckiem na ręku (moim bratem) poprzez lasy wydostali się z podpalonej wsi by dostać się do pociągu podstawionego do Polski. Lata propagandy sprawiły, że liczne kuzynostwo nie odwiedza Polski mimo kilku odwiedzin naszej rodziny. Teraz wszystko zależy od polityków jakich wybierają, nie łatwo jest gdy pomarańczowi chcą iść w stronę UE a niebiescy w stronę Rosji. Nie można też określić jednych ludźmi cywilizowanymi a drugich nacjonalistami, i jedni i drudzy marzyli o Wielkiej Ukrainie a dzisiaj znajdują się politycy marzący o cichym podziale na Ukrainę Niebieską i Pomarańczową, a stąd już blisko do konfliktów tuż przy naszej granicy. I jak w przypadku Serbii tak i w przypadku Ukrainy wrogą politykę prowadzi Rosja, ciągle marząc o odbudowie swoich wpływów w jej dawnych krajach satelickich
pozdrav