Jacynty napisał(a):niestety sprawdzają się czarne prognozy na temat przyszłości Kosova
Jacynty
Załączam treść artykułu z onetu ku pamięci i przestrodze bo za moment link będzie nieaktywny (za kilka tygodni czy miesięcy jak to często w necie bywa).
Wielki błąd Zachodu? "Powstało królestwo mafii i prostytucji"
dzisiaj, 01:16 Dominika Ćosić / Onet.pl
Trzy lata temu w Kosowie panowała euforia, ulice wypełniały krzyczące tłumy z albańskimi flagami, słychać było klaksony samochodów, kosowskich Albańczyków ogarnął zbiorowy entuzjazm. Także część elit europejskich jednostronną deklarację niepodległości Kosowa witała z nieproporcjonalną wręcz radością. Już następnego dnia wiele krajów unijnych uznało niepodległe Kosowo. Tylko pięć krajów (Rumunia, Słowacja, Cypr, Grecja i Hiszpania) aż do tej pory nie uznało samozwańczej republiki. I to one, jak widać z perspektywy czasu, miały rację. Bo niezależne Kosowo dalej jest królestwem mafii, dotowanym przez Europę i międzynarodowe organizacje.
O niespełna dwumilionowe Kosowo toczą spór także historycy, czy jest to terytorium rdzennie serbskie czy albańskie. Choć niektórzy historycy uważają, że pozostałe ślady wskazują na to, że Kosowo pierwotnie zamieszkiwała ludność pochodzenia ilirskiego (od którego ponoć mają się wywodzić dzisiejsi Albańczycy), faktem jest, że to właśnie tutaj powstało w IX wieku n.e. pierwsze państwo serbskie. I stąd rządzili serbscy królowie, którzy byli po śmierci chowani w licznie rozsianych po całym Kosowie klasztorach. Kosowo było też miejscem starcia potęgi tureckiej i zjednoczonych sił chrześcijańskich pod wodzą księcia Łazarza Hrebljanovicia – i choć w bitwie na Kosowym Polu w 1389 roku zginęli obaj przywódcy i sama bitwa nie została rozstrzygnięta, to od tego momentu datuje się początek końca państwowości serbskiej.
Jeszcze na początku XX wieku jednak większość mieszkańców Kosowa stanowili Serbowie. Zaczęło się to zmieniać zwłaszcza po II wojnie światowej, kiedy na pewien czas została otwarta granica z Albanią i do Kosowa przedostawali się masowo albańscy uchodźcy, a także na wskutek polityki marszałka Tity, która sprzyjała osiedlaniu się tu Albańczyków (np. Serbom, którzy w czasie wojny uciekli z Kosowa, nie pozwalano się tu z powrotem osiedlać). Z czasem proporcje między ludnością serbską a albańską zaczęły się zmieniać. Na korzyść Albańczyków działała także w dużej mierze demografia, kosowskie kobiety należą do najpłodniejszych w Europie, współczynnik dzietności wynosi tu ponad 7 dzieci na kobietę. Od lat 80. trwała jednocześnie akcja ruchu proalbańskiego (podziemny system szkolnictwa, zalążki armii kosowskiej itp.) i jej tłumienia przez serbskie siły.
Po 1989 roku i słynnym przemówieniu Slobodana Miloszevicia w 600-lecie bitwy na Kosowym Polu jasne się stało, że prędzej czy później dojdzie tu do wybuchu wojny domowej. I dekadę później dochodziło do regularnych starć między siłami serbskimi i albańskimi. Wzajemne czystki miały zakończyć naloty NATO na Jugosławię, rozpoczęte w marcu 1999 roku, wskutek których zginęło kilka tysięcy niewinnych ludzi. I owszem, po zakończeniu nalotów Serbowie przestali wyrzynać Albańczyków, za to Albańczycy zaczęli wyrzynać Serbów (z ponad 200 tys. mieszkających tu przed interwencją Serbów, zostało zaledwie kilkanaście tysięcy). I nawet obecność sił KFOR nie jest w stanie pohamować przemocy.
Czym jest obecne Kosowo? Królestwem mafii i prostytucji, utrzymywanym za zagraniczne pieniądze. Pomimo, iż już od trzech lat jest niezależne, patologie dalej istnieją i mają się dobrze. Dalej bowiem przez Kosowo przechodzi największy w Europie szlak przemytu heroiny (aż 60 proc. tych narkotyków sprzedawanych w Europie jest transportowanych przez Kosowo) i handlu żywym towarem, którego ofiarami pada rocznie kilkadziesiąt tysięcy kobiet. Paradoksalnie, obecność żołnierzy i dobrze opłacanych urzędników instytucji międzynarodowych nasila zjawisko prostytucji.
Niedawno inne ciemne oblicze kosowskiej niezależności pokazała m.in. Rada Europy, której śledztwo udowodniło, że prominentni kosowscy politycy na czele z premierem Hashim Traci zamieszani byli w handel organami ludzkimi. Już była haska prokurator, Carla del Ponte kilka lat temu pisała w swojej autobiografii, że w Kosowie gangi mafijne wyłapywały młodych Serbów, których torturowano, a części ich ciał sprzedawano (nerki, płuca itp). Swoją drogą szkoda, że wiedząc o tym del Ponte nie robiła nic, by walczyć z tym. Fakt, że o udział w zbrodni podejrzewany jest Thaci, przecież premier Kosowa, w złym świetle stawia tutejsze elity polityczne. Zresztą Hashim Thaci nigdy nie cieszył się dobrą opinią, był przecież pospolitym watażką, który wzbogacił się dzięki handlu bronią. Niezależnie od tych spekulacji, dzisiejsze Kosowo nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować. Pod żadnym względem. Prawie nie ma elit politycznych, a te które istnieją, są albo marginalizowane (jeśli mają zbyt demokratyczne korzenie i uczciwe cele) albo umaczane w nieczyste interesy. Społeczeństwo obywatelskie rodzi się powoli w wielkich bólach. Podobnie jak administracja, system prawny. O respektowaniu praw mniejszości (głównie serbskiej i cygańskiej) nie ma mowy. Korupcja jest wszechobecna, podobnie jak rządy mafijnych bonzów. Jakakolwiek działalność, czy to gospodarcza, czy społeczna jest kontrolowana przez mafię. W efekcie ludzie albo ulegają presji mafii i płacą haracze albo rezygnują z aktywności. A uparci są po prostu fizycznie eliminowani. Pensje i emerytury są wypłacane nieregularnie. Nasila się polaryzacja kraju na warstwę milionerów (głównie mafijnych) i coraz większą grupę ludzi, żyjących na granicy ubóstwa. Kosowo utrzymuje się niemal wyłącznie dzięki pomocy międzynarodowej.
Z politycznego punktu widzenia poza mafią kosowską jedyną stroną, która w jakimś sensie zyskała na niepodległości Kosowa są Stany Zjednoczone, które dzięki wspieraniu ludności albańskiej mają możliwość budowania baz wojskowych na Bałkanach. Może się jednak okazać, biorąc pod uwagę silną obecność i rosnące wpływy fundamentalistycznych islamistów (nota bene Osama Bin Laden kilkakrotnie odwiedzał Kosowo), że Ameryka – podobnie jak to zrobiła 30 lat temu w Afganistanie z talibami – ponownie wyhoduje sobie żmiję na własnym łonie. Europa natomiast nie dość, że finansowo ciągle dokłada do Kosowa, to w dodatku ma w postaci tej republiki tykającą bombę.
Negatywne polityczne efekty niezależności Kosowa już widać, potwierdzają się czarne przewidywania i casus Kosowa jest wykorzystywany przez kolejne separatystyczne regiony. Na ten właśnie przykład powoływały się przecież w sierpniu 2008 roku Abchazja i Osetia, chcące się oderwać od Gruzji i wspierająca je w tym Rosja, która cynicznie przypominała, że Kreml przecież uczciwie z wyprzedzeniem ostrzegał przed uznawaniem niezależności Kosowa.
Jakie jest rozwiązanie problemu kosowskiego? Patrzenie kosowskiej władzy na ręce i uzależnianie dalszych dotacji finansowych od np. respektowania praw mniejszości narodowych, ochrony miejsc historycznych i sakralnych, przeprowadzania reform. I wzmocnienie obecności międzynarodowej policji i wojska na terenie Kosowa – błędem jest wycofywanie się stamtąd sił NATO. Jak się nawarzyło piwa, to trzeba je wypić.
(TSz)