szopen napisał(a):Ale nie leży w Afryce, i są jednak chyba uznawane za przykłady krajów
cywilizowanych i posiadających demokratyczne społeczeństwo. Dlatego podałem te przykłady.
Rozumiem.
Zabójcy Djindjicia zostali skazani na 40 lat więzienia, jeżeli dobrze wiem. A w wyborach ugrupowania ekstremalne przegrały.
Zostali skazani, owszem. A czy ugrupowania ekstremalne przegrały ? Ja bym tego tak nie oceniał - stosunek głosów był bardzo zbliżony. Zresztą, to się dopiero okaże w wyborach parlamentarnych w maju.
Znajac nieodległą historię Serbii, niestety nie zdziwiłbym się, gdyby po wyborach wygranych przez siły proeuropejskie, doszło do aktów terroru w Serbii, podejmowanych przez przegranych, starannie podsycanych przez Kreml. Oni już raz pokazali, co umieją i jakie mają zaplecze.
Ja bym chciał delikatnie wskazać, że cała niemal cywilizowana Europa wybitnie się do tego przyczyniła.
Cóż, pozwolę sobie mieć zdanie odmienne.
Nie bardzo wiem, co Pan chce przez to powiedzieć. Dla mnie kolo skóry człowieka nie ma większego znaczenia, a Rosjan szanuję i lubię tak samo jak Amerykanów, Francuzów czy innych, ale przyjmuję do wiadomości fakt, że na tym forum są ludzie mający inną opinię na ten temat.
Chcę powiedzieć to, że dla mnie biały człowiek jest synonimem cywilizacji w całościowym sensie pozytywnym. Natomiast póki istnieje Rosja - i czynnie wtrąca się do polityki - to tam gdzie pojawiają się ruskie interesy, tam nigdy nie było, nie jest i nie będzie dobrze. Przykrym jest, gdy Serbia upatruje obrońcy w kraju, który zasłynął w historii wyłącznie z obrzydliwości i okrucieństwa. I że wiąże swoją przyszłość w taki czy inny sposób z tym krajem.
Ja wiem, że Zachód bywa w Serbii mało kochany. Ale zapatrzenie w Rosję jest automatycznym zapatrzeniem w azjatycką dzicz. Coś za coś.
Hm.. takie tylko pytanko.. skoro Kosowo jest niepodległym krajem... czy uznaje je pan za europejski kraj białego człowieka? Chodzi mi o to "żadnym innym".
Kosowo jest dla mnie właśnie przypadkiem sui generis. Pożyjemy - zobaczymy. Na razie trudno do Kosowa stosować jakiekolwiek klasyfikacje.
BTW, kosowscy Albańczycy nie są bezkrytyczni wobec swej teraźniejszości - w jesiennych wyborach frekwencja wyniosła coś koło 45%.
Proszę zrozumieć: ja nie odmawiam Albańczykom prawa do własnego państwa. Na szczęście oni już mają własne państwo: Albanię. (...)Chciałbym też, by Albańczycy mieli prawo do używania własnego języka, by cieszyli się jak najszerszą autonomią. Nie chcę natomiast kolejnego obchodzenia ONZ, udawania, że Kosowo jest przypadkiem "sui generis", łamania integralności niepodległych państw. Denerwuje mnie także potwornie dwulicowość polityków UE i USA, którzy zupełnie inne standardy przykładają do Kosowa, a inne do republiki Srpskiej, Czeczenii, Kurdystanu, Baskonii, katalonii, Quebecu, Abchazji, i tak dalej.
Szanuję każdą narodowość i uważam, że jeżeli Serbowie są w stanie żyć w jednym państwie z Bośniakami i Chorwatami, choć niedawno się mordowali aż drzazgi leciały, to Albańczycy są równie cywilizowani i są w stanie żyć w jednym państwie z Serbami. Skoro Adyga dzisiaj nie domaga się już odłączenia od Włoch, to uważam, że kosowscy Albańczycy też potrafiliby żyć w autonomicznym regionie. Bomby nie wybuchają już dzisiaj w północnej Irlandii. Głęboko wierzę, że gdyby Albańczycy okazali chęć kompromisu, to potrafiliby ułożyć sobie życie z Serbami.
Ja to doskonale rozumiem, tyle że Bałkany same z siebie są przypadkiem sui generis. Odnoszenie do nich przykładów z innych częsci Europy uważam za błędne. Nienawiść narodowościowa na Bałkanach jest potężna. Poza tym sytuacja w BiH jest daleka od normalności; ponoć napiecia między muzułmanami a Serbami są olbrzymie, jeszcze wieksze niż 15 lat temu. Stąd uważam, że Bałkany powinny się składać z państw jednorodnych etnicznie. I dlatego uważam powstanie odrębnego Kosowa za uzasadnione (z zastrzeżeniem, ze powinno dojść do korekty granic by Mitrovica znalazła się w Serbii), podobnie jak uważam, że sztuczny twór pn. BiH - powinien się rozpaść czym prędzej.
Nie wierzę w pokojowe współistnienie bałkańskich nacji obok siebie w ramach wspólnych państw. Prędzej czy później dojdzie do jakichś walk czy wojen - i powrotu okrucieństwa. Tak było od zawsze i doprawdy nie wiem, czemu obecnie miałoby być inaczej.
Nie czuję czystej sympatii w zasadzie do żadnej bałkańskiej nacji - oni, jak wiele razy pisałem - są sami siebie warci. I zdania póki co nie zmienię. Wyjątek czynię tylko do Macedończyków - "nie udało" im się zaangażować w żadną okrutną wojnę przez te prawie 20 lat, i to mimo olbrzymiej wrogości ze strony Grecji, ze strony pewnych kół w Bułgarii, jak też mimo wywrotowych działań stronnictw albańskich. Gdyby wszyscy byli tacy jak Macedończycy - byłoby zupełnie inaczej.