Janusz Bajcer napisał(a):szopen napisał(a):1) Serbowie nie zaczeli wojen w b. Jugoslawii
Dzień dobry
Jeśli nie Serbowie to kto
Krasnoludki
Wojna domowa w byłej Jugosławii rozpoczęła się 31 marca 1991 r. w Plitvicach, wtedy to serbscy czetnicy przejęli kontrolę nad zarządem parku, i rozpoczęli systematyczne wysiedlanie z otaczających go terenów 4000 Chorwatów. Chorwacki policjant - Josip Jović, zamordowany w Wielkanoc w Plitvicach przez serbskiego snajpera, był pierwszą ofiarą tej wojny.
Ps. Szopenie - odsyłam Cię do nie mniej gorącego wątku o
Miloševiću
Oficjalnie podaje się datę 25.06.1991. Wg. Ciebie całą winę za wojnę znowu ponoszą żli Serbowie . Wojna pomiędzy Serbami a Chorwatami rozpoczęła się jak to zwykle bywa , od prowokacji .
W rejonie Vukovaru bojówki ustaszowskie nękały Serbów i tak właśnie zaczęło się piekło
W Chorwacji odrodził się bowiem skrajny nacjonalizm pod przywództwem Tudjmana , który też ponosi odpowiedzialność , podobnie jak Milosevic , za póżniejszy bieg wydarzeń . Zresztą nie ma ściśle określonej daty rozpoczęcia wojny , bowiem dla każdego mieszkańca Jugosławii wojna rozpoczęła się w różnych okolicznościach .
Vedrana Rudan. Zła Chorwatka
Krystyna Janda (12 listopada wystawia w swoim nowym teatrze "Ucho, gardło, nóż" Vedrany Rudan): - Stek bluzgów, ale to ważny tekst. Monolog 50-letniej Jugosłowianki po wojnie bałkańskiej. To wszystko, co się dzieje na świecie, co to z nią zrobiło! Świetny tekst. Z Vedraną Rudan rozmawia Katarzyna Surmiak-Domańska w Gazecie Wyborczej - Wysokich Obcasach.
«Katarzyna Surmiak-Domańska : Kiedy dla Pani zaczęła się wojna serbsko-chorwacka?
Vedrana Rudan: Na zebraniu. Był rok 1991. Od ośmiu lat pracowałam w państwowym Radiu Chorwackim w Rijece, gdzie prowadziłam bardzo popularny program satyryczny "Okno". Byłam znaną dziennikarką. Cztery lata wcześniej się rozwiodłam, miałam drugiego męża, dwoje własnych dzieci z pierwszego małżeństwa i przybranego syna.
Któregoś dnia, podczas zwykłego zebrania redakcyjnego, mój szef zwrócił się do mnie w obecności kolegów: "Czy może nam pani wytłumaczyć, dlaczego porzuciła pani męża - prawdziwego Chorwata - i wyszła za mąż za Serba?".
Co Pani odpowiedziała?
Odpowiedziałam: "Zrobiłam to, ponieważ mój mąż Chorwat miał pewną część ciała o, taką małą, a mój mąż Serb ma tę samą część ciała o, taaaaaką dużą".
I jaka był reakcja?
Cisza.
Nikt się nie zaśmiał?
Nikt.
Wkrótce została Pani zwolniona. Była Pani pierwszą dziennikarką w Chorwacji wyrzuconą z pracy przez reżim Franjo Tudźmana. Co Pani takiego zrobiła? Bo nie chodziło pewnie tylko o męża.
Powiedziałam na antenie, że Franjo Tudźman to faszysta. W mgnieniu oka z cenionej dziennikarki stałam się złą Chorwatką. A to gorsze nawet, niż być Serbką.
Nie tylko mnie wyrzucili, ale w ogóle zdjęli "Okno" - program, który utrzymał się w radiu przez 30 lat.
W Polsce przywykliśmy widzieć konflikt serbsko-chorwacki jako wywołany przez Serbów. Słyszeliśmy, że Chorwaci musieli się bronić. A w książce "Ucho, gardło, nóż" Pani równo dokłada i jednym, i drugim. Pani bohaterka Tonka przedrzeźnia Chorwatów usprawiedliwiających zbrodnie wobec Serbów: "Ale to oni zaczęli. Ale popatrzcie, co oni nam zrobili".
Oczywiście, że Chorwaci musieli się bronić. I pod tym pretekstem ochoczo popełniali zbrodnie na cywilnej ludności. "Broniąc się", palili Serbom domy, wynosili ich meble, kradli samochody, a nawet mordowali ludzi na progu ich domów. To zdarzało się nie tylko tam, gdzie wrzały walki, ale również w spokojnych miejscach jak Zagrzeb czy Split. Ja i kilkoro innych dziennikarzy mieliśmy odwagę mówić, że dla kryminalistów nie ma usprawiedliwienia.
Tymczasem do dzisiaj w naszym chorym kraju uważa się, że wojna jest usprawiedliwieniem. Jeden z sędziów naszego sądu najwyższego to człowiek, który w czasie wojny zgwałcił młodą Muzułmankę. Każdy o tym wie i nikt nie uważa tego za ważny problem. Przecież była wojna.
Co się działo w radiu, kiedy została Pani zwolniona?
Następnego dnia (siedziałam jeszcze miesiąc na wypowiedzeniu) moi koledzy - zarówno Chorwaci, jak i, co dziwniejsze, Serbowie - nie chcieli mieć ze mną nic wspólnego.
Nagle nikt nie siadał w pobliżu mojego biurka, nikt mi nie proponował wyjścia na kawę, a jak ja proponowałam, to się wymigiwali, sekretarka przestała łączyć do mnie rozmowy, na zebraniach co prawda siadaliśmy w kupie, bo sala była mała, ale jak tylko zebranie się kończyło, wszyscy jak najszybciej wychodzili, żeby czasem szef nie zobaczył, że ktoś zbyt długo pozostaje blisko mnie. Ludzie, z którymi przyjaźniłam się od ośmiu lat!
Najobrzydliwsze było to, że najbardziej złośliwie zachowywali się wobec mnie właśnie Serbowie, którzy, wydawałoby się, powinni być po mojej stronie.
Oni bali się najbardziej...
Tak. Aż w końcu któregoś dnia ich także wyrzucono. Jednego dnia - wszystkich pracowników radia o serbskim pochodzeniu. Porozjeżdżali się potem po Europie, żeby szorować kible w knajpach, albo wyjechali do Serbii, gdzie traktowano ich jak obcych. Mieli przecież chorwackie obywatelstwo.
Czym różni się Serb od Chorwata? Czy przyglądając się osobom w tej kawiarni w Zagrzebiu, gdzie siedzimy, jest Pani w stanie domyślić się, kto jest Serbem?
Nie. Oczywiście, istnieją przesądy, że Serbowie są bardziej prymitywni, dzicy, agresywni, krwiożerczy, głupi. Ale to oczywiście bzdura.
Jak w takim razie odróżnić Serba od Chorwata?
U nas w radiu szło według nazwisk. Jak masz końcówkę "ić" - na przykład Babić - to jesteś Serbem. Zdarzają się też Chorwaci o nazwisku na "ić", ale wtedy taki Chorwat, kiedy się przedstawiał, to od razu dodawał: "Babić Chorwat", a Babić Serb nic nie dodawał.
Najśmieszniejsze, że zostawili jedną Serbkę tylko dlatego, że miała chorwackie nazwisko po mężu Chorwacie, z którym zresztą już dawno się rozwiodła. I ona była najbardziej zaciekłą chorwacką nacjonalistką w całym radiu.
Największymi zwolennikami Tudźmana okazywali się właśnie ci, którzy mieli serbskie korzenie i próbowali je ukryć. Zresztą sam Tudźman miał dwóch wnuków Serbów. Pozwolił im zresztą ukraść mnóstwo pieniędzy.
Dlatego uważam, że mówienie o wojnie między Chorwatami i Serbami to bzdura. To była wojna między złodziejami i pechowcami. Sztuczny konflikt stworzony przez polityków. Naszych, ale też zagranicznych koncernów i Ameryki, która chciała zdestabilizować Europę.
Jak żyli ze sobą Serbowie i Chorwaci przed wojną, za czasów Jugosławii titowskiej?
Nie przypominam sobie żadnego napięcia w latach 70. czy 80.
Trudno zrozumieć, że ludzie, którzy kiedyś nie widzieli między sobą żadnych różnic, nagle dali się tak łatwo namówić, żeby się nienawidzić.
Niech pani sobie wyobrazi, że to trochę tak jak z Żydami u was. Niby wszystko jest dobrze, ale to napięcie gdzieś tam leży uśpione i czasem ktoś próbuje je podkręcić.
U nas czasem wcale nie trzeba być Żydem, żeby być Żydem. Niektórzy nazywają Żydami tych, którzy po prostu mają inne poglądy. Czy podobnie było u was z Serbami?
U nas używało się słowa "czetnik". To takie dużo wygodniejsze określenie Serba, bo pojemniejsze. Może obejmować też Chorwata, który trzyma z Serbem. Oczywiście używanie tego słowa było w latach 90. absurdalne. Czetnicy kojarzą się z faszystowską frakcją Serbów, która kolaborowała z Niemcami w czasie II wojny.
Słowo "czetnik" ma też inna zaletę. Używając go, udajemy, że nie chodzi o konflikt etniczny, tylko polityczny, czyli taki niby bardziej szacowny.
Tutaj w Zagrzebiu nasza milicja zamordowała dziesięcioletnie dziecko wraz rodzicami, bo byli "czetnikami". W rzeczywistości byli po prostu bogatymi Serbami. Ojca zastrzelili w domu, a matkę i córkę zawieźli na wysypisko śmieci i zestrzelili w przepaść. Nazwiska milicjantów są znane. I nic. Nasz obecny prezydent pomógł im uniknąć kary. "Przecież była wojna".
Tonka z "Ucha..." ma przyjaciół Elę i Borysa. Kulturalnych ludzi, którzy mają ładną sypialnię z meblami z wikliny. Borys zostaje wcielony do wojska. Wkrótce wspólnie z kolegami żołnierzami bierze udział w egzekucji Serba. Najpierw dla zabawy każą mu spółkować ze sprzątaczką. Mężczyzna wie, że za chwilę zginie. Żołnierze śmieją się z jego przerażenia, w końcu strzelają do kopulującego mężczyzny. Czy znała Pani osobiście takich ludzi jak Borys?
Ta zbrodnia wydarzyła się naprawdę, w małej miejscowości 30 km od Rijeki. Osobiście nie znałam ludzi, którzy zabijali. Ale znam osobiście ludzi, którzy widzieli, jak się zabijało. Wiem, że zabijał mój sąsiad, który ma willę w Rijece, przy naszej ulicy.
W "Uchu..." mówi Pani o ludziach, którzy latami żyli obok siebie, mówili sobie "dzień dobry", "proszę", ustępowali sobie miejsca w tramwaju. Aż nagle padło hasło: "Macie się rzucić sobie do gardeł!". I ci sami ludzie zaczęli się raptem zabijać i gwałcić sobie nawzajem córki. A kiedy się już na dobre rozochocili, krzyknięto: "Stop! Teraz znowu proszę mówić sobie dzień dobry". Czy to możliwe, żeby zakończyć taką "zabawę" i wrócić do tego, co było dawniej?
Liczba chorwackich weteranów tej wojny, którzy co roku popełniają samobójstwo, pokazuje, że to niełatwe. Tysiące rocznie. Co ciekawe, im dalej od wojny, tym jest ich więcej. Z czasem ludzie lepiej uświadamiają sobie, jak zostali zmanipulowani.
Napisała Pani też, że ludzie dobrze się czują na wojnie.
Tak, bo nie muszą myśleć samodzielnie. Ktoś inny ustala im cele, mówi, co robić. Ludzka natura jest dzika. W czasie wojny człowiek staje się naprawdę tym, kim jest. Jeśli chcesz poznać kogoś naprawdę, sprawdź, jak zachowuje się w czasie wojny.
Jak głęboko wojna weszła w Pani życie?
W naszym regionie - Rijeka, Zagrzeb - nie było walk, trupów. Razem z mężem założyliśmy agencję nieruchomości i sprzedawaliśmy Chorwatom mieszkania Serbów, którzy uciekali za granicę.
Wojnę w sensie, że tak powiem, dosłownym widziałam w postaci tłumów uchodźców i żołnierzy, którzy przyjeżdżali na weekendy.
Dla mnie wojna to było przede wszystkim zwolnienie z radia i niemożność pracowania w zawodzie wiele lat. Moja wojna to desperacja, by uratować syna i męża od powołania do wojska. Sprzedałam stary dom rodzinny i za uzyskane pieniądze wysłałam syna do USA na studia. Nie było go przez siedem lat. Za resztę przekupiłam urzędników i tak udało mi się uratować Ljubisę.
Mój mąż Ljubisa był prokuratorem wojewódzkim. Jego też wyrzucono z pracy za serbskie pochodzenie. Ale nie zawahano się przysłać mu wezwania do wstąpienia do armii chorwackiej. Ljubisa ma problemy z sercem, już przed wojną wiele czasu spędził w szpitalu. Podejrzewamy, że to wezwanie było próbą wykończenia go.
Wtedy po raz pierwszy zobaczyłam z przerażeniem, jaką potęgę ma pieniądz.
Wojna to problemy mojej córki Asji w szkole. Miała 12 lat, kiedy nauczycielka nazwała ją przy całej klasie czetniczką. Z mojego powodu.
Wojna kojarzy mi się też z utratą najlepszej przyjaciółki. To jedno z boleśniejszych doświadczeń w moim życiu. Ona i jej mąż byli dla mnie jak siostra i brat. Kiedy opuściłam pierwszego męża, bardzo mi pomogli. Pomagali mnie i Ljubisie znaleźć mieszkanie, dawali nam pieniądze. Dzięki nim przeżyliśmy ten trudny okres. Nagle wybuchła wojna i pewnego dnia Marija ni stąd, ni zowąd mówi do mnie znaczącym tonem: "Chyba od początku byłaś świadoma tego, że twój mąż to czetnik".
Wcześniej nie przeszkadzało jej to, że pomaga czetnikowi?
Skąd! Bardzo go lubiła. Bo czetnikiem stawało się nagle, w ciągu jednej nocy. Kto tu jest Serbem? A ten i ten. Aha, czyli to też są czetnicy. Do widzenia, wykreślam ich z życia. Ludzie zadziwiająco łatwo adaptują się do nowych sytuacji. Niektórzy, oczywiście.