W następnym dniu na naszym celowniku znalazło się Calvi, jako miejsce do zwiedzenia po drodze. Docelowo mieliśmy dotrzeć przez Porto i Ajaccio w okolice Propriano i tam zatrzymać się na nocleg. No, więc do Calvi był jakiś rzut kamieniem... Zwinęliśmy obóz i tradycyjnie około godz. 11 ruszyliśmy. Co niektórzy czuli w nogach dzień wczorajszy, ale w sumie nie było najgorzej
Samochody w Calvi zaparkowaliśmy na wielgachnym parkingu w okolicy portu. Chwilka i byliśmy przy basenie portowym. Cumowało tam kilka luksusowych jachtów, ale to były łupinki na tle tych, które zobaczyliśmy kilka dni później. Z portu widok na stare miasto, na wzgórzu, otoczone potężnymi murami. Baaaardzo ładnie! Zaraz z nadbrzeża skręciliśmy w wąską uliczkę handlową, która zaprowadziła nas pod mury obronne, stamtąd bramą weszliśmy do starego miasta. Z murów i uliczek roztaczają się widoki na port, dolne miasto i góry. Dzięki rysunkowi i opisowi panoramy gór mogliśmy umiejscowić Monte Cinto! Nie będę zanudzał Was opisem spaceru, wrzucam kilka zdjęć.
Po spacerze i drobnych zakupach ruszyliśmy w kierunku Porto. Droga była przepiękna, zakręcona. Przyznam, że przy niej, droga wzdłuż wybrzeża Amalfi to pikuś
Niestety nie było przy niej zbyt wielu parkingów, a te które się pojawiały były zatkane samochodami. Zdjęcia nie są najlepsze, w większości były robione przez okno samochodu. Rude skały, rudy asfalt, fantastyczne formy skalne, wąziutko, zakręt na zakręcie i dosyć "przepaściście"! Nie wszystkim taka droga odpowiada, ale mi jechało się bardzo dobrze. Podróżowaliśmy bez pośpiechu zatrzymując się w przydrożnej knajpce na kawę, za jakiś czas na zakupy w spożywczaku w Porto.
Ostre zakręty skończyły się w okolicach Cargese. Tankowanie i jazda. Przy okazji wyszło, że Opel spala straszne ilości paliwa, ciekawe, o co chodzi? Dojechaliśmy do Ajaccio, stolicę Korsyki, dokładnie obejrzeliśmy z okien samochodów... Zamotaliśmy się mocno i nie umiałem znaleźć drogi na Propriano, a ruch w mieście był ogromny! "Zwiedziliśmy" port, wąskie uliczki jednokierunkowe i niezliczoną ilość rond
W końcu udało się wydobyć! Dojechaliśmy do Propriano, zapytaliśmy w knajpce jak dojechać do wcześniej upatrzonego kempingu "Lecci e Murta". Zaczynało robić się ciemno, dotarliśmy do kempingu, recepcja kończyła pracę. Szybkie poszukiwanie miejsca i wjechaliśmy. Kemping ogromny, parcele pooddzielane krzaczkami i murkami, samochodem nie można zaparkować przy namiocie. Tak nie lubię! Morze gdzieś słychać, ale nie widać... Odpaliliśmy światła i rozbijanie po ciemku. Tu, podobnie jak w innych miejscach na Korsyce strasznie gryzły komary. Przyznam, że było to dla nas zaskoczenie, bo podczas wyjazdów do krajów południowych, komary to raczej rzadkość! Także, jeżeli wybieracie się na Korsykę, to koniecznie zabierzcie "Off" i tym podobne specyfiki. My zabraliśmy, tak na wszelki wypadek... na szczęście! Rano obudziłem się pierwszy i ruszyłem na obchód. Kemping jest naprawdę imponujący, bardzo zadbany, zorganizowany, wszystko na swoim miejscu, obsługa od rana uwija się przy pracach porządkowych. No i jest świetny basen! Do morza niestety daleko, a sama plaża, tak na pierwszy rzut oka nie zrobiła na mnie wrażenia.
Zjedliśmy śniadanie i podjęliśmy decyzję, że ruszamy dalej w kierunku Porto Veccio. Zwinęliśmy obóz i poszliśmy na basen. Mieliśmy czas do godz. 12. Basen rewelacyjny, pławiliśmy się w wodzie 2 godziny. Czas leciał szybko, trzeba było ruszać. Niestety w Oplu lewa strona kierunkowskazów całkowicie odmówiła współpracy... W związku z tym ja musiałem osłaniać tyły
Na tle wczorajszej, dzisiejsza droga była bardzo spokojna, ale również malownicza, piękne wybrzeże i plaże, a przy nich wierze genueńskie. Zaraz za Porto Veccio zjechaliśmy na kemping polecany przez Michelina, ale okazał się beznadziejny, zawróciliśmy w kierunku Rondinary, opisywanej, przez ally. Po drodze zajechaliśmy jeszcze na kemp "Asciaghju" (trudne słowo
) położony niedaleko bajecznej plaży, niestety był strasznie zatłoczony i nie mogliśmy znaleźć żadnego dogodnego, zacienionego miejsca. Dróżka na Rondinarę - bardzo karkołomna!!! Mocno wyładowane samochody ledwie zipały! Kemping jest pięknie położony, na wzniesieniu, z którego rozpościera się rewelacyjna panorama na wybrzeże. Też był bardzo zatłoczony, ale w końcu udało się znaleźć dogodne miejsce, a pani w recepcji władała angielskim
! Po raz kolejny rozbiliśmy obóz, tym razem na dłużej!