manek-rz napisał(a):Wyrocznia napisał(a):algirdas napisał(a):Dwa razy jechałem w nocy, z czego raz jako jedyny i raz jako drugi kierowca. Nie widzę najmniejszego sensu w jeździe nocą (no chyba, że ktoś lubi). Bo skoro i tak muszę zrobić dłuższy postój żeby nie zasnąć, to automatycznie tracę tyle czasu (albo i więcej) co w ewentualnych korkach. Nie jadę zmęczony nienaturalną dla organizmu porą dnia i mniej męczę oczy przy okazji. Argument o wzmożonym ruchu koło Wiednia też jest mocno naciągany, bo jedzie się tam w miarę ok, nawet w godzinach szczytu, a jak coś się posypie to od czego mamy GM? Wyjeżdżając z Częstochowy około 7 rano jestem na 21 w Breli. Idę na piwko, cevapcici i lulu (w łóżku, a nie na autobanie w fotelu) No może jak ktoś jedzie w ciemno, to wtedy ma to sens, ale to chyba te dwa wyjątki wchodzą w grę Oczywiście moim zdaniem.
Tak właśnie dzisiaj się zastanawiałam, czy lepiej jechać jako kierowca (jako pasażer zresztą też) nocą, czy w dzień i doszłam do podobnych wniosków. Kiedy jedzie się nocą marnuje się dwa dni - pierwszy - wyjazdowy i drugi - przyjazdowy, z którego i tak nic nie ma, bo się go odsypia gdzieś na autostradzie, a potem przyjeżdża się do Chorwacji bardzo zmęczonym - tak bardzo, że trzeba tę noc odespać.
Jest w tym coś. Ja w takie dalekie trasy wyjeżdżam zazwyczaj koło 3 rano i jestem na popołudnie, bądź wczesny wieczór. Nie stwarza mi to żadnych trudności bo ranny ptaszek ze mnie i najczęściej nawet w dzień wolny wstaję przed 6. Tak już mam. Nie odczuwam żadnych dolegliwości, a wieczór odzyskany. Oczywiście nie mówię tu tylko o trasie do chorwacji, tylko o wszystkich dystansach które zajmują 12-16 godzin. Żonka to z kolei suseł, ale jej spanie w aucie raczej nie stwarza problemów. Więc konfliktu interesów nie ma. Raz jeden wybrałem się na noc nad Bałtyk. Nie dziękuję. Postoję...
Też jestem rannym ptaszkiem i doskonale to rozumiem, choć na pewno nie wyjechałam jeszcze tylu kilometrów, co kolega Manek-rz. (taki trasy odsypiam w wolne dni, po południu; nigdy do południa). Gdybym miała dalej do Chorwacji to pewnie bym coś kombinowała z noclegiem po drodze (tak jeździłam na Podlasie w czasach, kiedy nie miałam prawa jazdy, a pociągów było malutko). A, że mieszkam pod granicą czeską i słowacką... To na spokojnie