Witamy,
korzystamy z informacji na forum, za które dziękujemy a więc trzebaby też coś dorzucić od siebie...
Jechaliśmy z Bielska-Białej na Pag z soboty na niedzielę 4/5 lipca przez Słowację, Austrię, Słowenię.
Wyjazd z BB 20:30 S69 na Zwardoń (czasem jeździliśmy na Cieszyn i przez Czechy na Czadcę, ale nie lubię przekładać gaśnicy do kabiny i zawsze to więcej okazji, aby na jakiejś 50-tce ustrzelili suszarką
Przy okazji S69 mieli już otwierać do Żywca początkiem lipca, ale podobno przesunęli na 22 lipca, a zaoszczędzi się znowu trochę minut...
Zatrzymaliśmy się przy tym sklepiku po stronie słowackiej, ale wisiała kartka, że nie ma winiet dla osobówek, więc w Czadcy postój na OMV po winietkę i najmłodsza na siku . Do Źiliny za TIR-ami, ale deptali, tak że sprawnie poszło. Mostek przed Źiliną już bez zwężki, nawet nie zauważyłem kiedy go minęliśmy. W Źilinie w przeciwnym kierunku na końcu autostrady jak zwykle Policja łapała.
Za Źiliną remont jedna zwężka do jednego pasa, ale w nocy pusto. Do Bratysławy były jeszcze dwa remonty po parę km, ale szły oba pasy, tylko przesunięte w prawo i ograniczenie na początku 60, a potem 80.
Pod Bratysławą ok. północy zjazd na stacji Złote Piesky, ale zdziwienie bo stacja oświetlona, a zamknięta. Więc następny krótki postój na OMV Jarowce po winietę i "dotankowanie", niestety słoweńskich nie mieli. Zwykle jeździliśmy przez Węgry, teraz pierwszy raz przez Austrię, więc oczywiście demontaż kamerki oraz CB wewnątrz auta (bat już zostawiłem) - sporo za nie można zapłacić. Ogólnie do tej pory trasa pusta, tylko dwie osobówki z PL.
Obwodnica Wiednia - luźno, trochę aut z Bułgarii, Rumunii, pojawia się więcej aut z PL.
Za Grazem ok 2:30 zatrzymujemy się na Shellu (Gralla 251) po winietę SLO, a za stacją na parkingu - pełno aut i tłum ludzi, część śpi na trawnikach, albo łazi gdzie popadnie itd.. - głównie Czesi, Słowacy i PL. Postój 10-15 minut i ruszamy dalej, zanim cały ten tłum ruszy!!!
Od zwężki w Ptuj-u zaczyna się kolumna samochodów, nawet nie ma sensu pchać się z wyprzedzaniem..
Przed granicą SLO-CRO jesteśmy przed 4:00 (niedziela rano) i dojeżdżamy na koniec stojącej kolejki aut, nawigacja pokazuje jeszcze 600metrów do granicy
Na szczęście były dwa stanowiska otwarte i kontrola polegała tylko na machnięciu paszportami przez okno, a znudzony celnik machał jechać, więc szybko poszło. Jeszcze chorwacka celniczka dała ulotki o ruchu drogowym w CRO i ufff jesteśmy na Chorwacji.... to jeszcze tylko minąć Lućko... A tak w ogóle to strasznie ponurzy na tej granicy - jakbyśmy im na złość robili
Lućko około 4:45 - okazuje się też luźno... tylko w twarz widzę wycelowaną suszarkę na 60tce tuż przed bramkami - brrrrr... na szczęście odpuścił sobie, ale lepiej sprawnie wytracajcie tu prędkość
W górach na autostradzie wiatr, więc odcinkami były włączone 80-tki. Dość zimno - miejscami 12stopni i trochę mglisto - zresztą i tak lepiej, niż 2 lata temu, kiedy lało jak z cebra i dobrze że mi parasol jakiś został w bagażniku (przydaje się też w Chorwacji
Postój dopiero już "grubo" po wschodzie słońca (jakieś 120km przed celem) i śniadanie, a że z dzieciakami, to zeszło prawie z godzinę.
Na miejscu w Povljanie byliśmy o 8:00, więc cała podróż 11,5h (w tym postój 1h i 4x krótsze), ale jazda raczej przepisowo (t.j. 130km/h wg GPS-u