Wieczorem ryba z grila ala Ivan.I znowu pech,nie wiem czy przeżycia z dzisiejszego dnia to sprawiły ale fakt jest taki że nie mamy żadnej fotki z tej wyśmienitej uczty!!!!!
Sam ceremoniał grilowania jakże miły dla oka.Drzewo oliwne i delikatne smarowanie rybki gałązką rozmarynu maczaną w oliwie z oliwek z plantacji Ivana.Efekt był taki że śmiało mogę powiedzieć że to najlepsiejsza ryba jaką w życiu jadłam.
Jaka to była ryba nie wiem i tutaj bardzo żałuje że nasz angielski nie pozwalał nam na dokładne zrozumienie tego jaka to była ryba jak i wielu ciekawych opowieści naszych gospodarzy.Z tego co potrafilismy razem posklejać naszym kulejącym angielskim jak i innymi formami porozumiewania się Ivan to ciekawa postać.
Dwa razy był jedna nogą na tamtym świecie,raz przez uderzenie pioruna a drugiej "śmierci" nie rozszyfrowaliśmy.Uczestniczył w wojnie po której wyjechał do Kanady.Pracował tam w fabryce aluminium(katastrofa) polował na bizony i niedżwiedzie co widzieliśmy na zdjęciach.A skórę niedżwiedzia brunatnego miał w saloniku.Z Sofi poznali sie na Florydzie jak zaciągnął się na statek.Opłynął kawał świata bo wiele mówił o pięknych brazylijkach o poczęciu najstarszego syna na Karaibach.Niestety nie wszystko udawało nam się zrozumieć.
Z Edmonton w Kanadzie wrócili do Ćary gdzie jego ojciec przepisał mu przed śmiercią winnicę z siedmioma tysiącami krzewów winorośli jak i drzew oliwnych.Sofi przed kazdym porodem leciała do Kanady by chłopacy mieli Kanadyjskie paszporty.A ulubiona teściowa Ivana do Kanady wyemigrowała z Austri co dało się słyszeć w jej akcencie i wieczornych pożegnaniach z zięciem.Sarkastyczne guten nacht z ust Ivana wywoływały niezrozumiały dla nas potok słów matki Sofi.
Tu muszę wyjaśnić że Ivan miał wiele szacunku dla niej i większość tych utarczek słownych była w żartobliwym tonie.
Baćva zdobyta,ryba zjedzona... cudowny dzień.
Nie mamy już siły na nic do czego przyczyniło sie też opróznianie zapasów wina naszych gospodarzy więc rezygnujemy z wieczornego spaceru ... laku noć