napisał(a) oginioszki » 21.02.2010 20:54
Pobudka jak łatwo przewidzieć była szokująca ale niewiele mieliśmy czasu na marudzenie,nie pozwalał na to pilnujacy harmonogramu kierowca.Autko było zapakowane już wczoraj więc zmieściliśmy się w czasie i po 40 minutach pomachaliśmy na pożegnanie uśpionej Zavalaticy.
Mineło tyle czasu a mi dalej ciężko na samo wspomnienie
Na drodze pusto i o 4.20 meldujemy się na przystani.Na szczęście kolejka nie jest długa uff.
Kasy otwierają dopiero o 5.00 a prom odpływa 6.15 tak że sporo czasu przed nami.Zazdrościmy tym co poustawiali sobie samochody wczoraj i teraz jeszcze sobie śpią ale z drugiej strony nie zamieniłabym Zavalaticy na Vela lukę.
Czas strasznie nam się dłużył a ja coraz bardziej denerwowalam się czy aby napewno zmieścimy się na prom.Samochodów przybywało coraz więcej i ustawiały się na sąsiednich pasach co wzbudzało moją niepewność i złość na kierowcę że napewno wybrał niewłaściwy pas.
Wraz ze świtem ruszył do ataku chór cykad i pojawili się ,,szczęściarze,, z Vela luki.A my zaopatrzeni już w bilety czekamy.
I zaczynamy się denerwować bo na zegarku 6.05 a prom miał odpływać o 6.15 a tu nawet go na horyzoncie nie widać.
Na szczęście przypływa i o 6.20 zaczyna się załadunek
I jaki zbieg okoliczności ten prom to ten sam co widzielismy plażując na Proizd.Na szczęście nie zabrakło dla nas miejsca i pakujemy swojego fordzika pod pokładem.