To może ja pomogę ... poczytaj tu:
forum/viewtopic.php?t=17681&postdays=0&postorder=asc&start=0
Zapisuję się i czekam na fotki
Kiemol napisał(a):"bobamce" z pelnym szacunkiem podchodze do Twojej wypowiedzi z ktora trudno sie nie zgodzic!Niestety naleze do uparciuchow i nie chcialem dac za wygrane.Gdy na trasie dochodzilo do totalnej beznadziei zjezdzalem na odpoczynek by przeczekac najgorsze.Nie mam zamiaru usorawiedliwiac czynu,ale mam nadzieje ze troszke mnie zrozumiesz?!Pozdrawiam.
Kiemol napisał(a):...No coz na temat kazdego zakatka Chorwacji,przygod z nim zwiazanych i licznych atrakcji mozna by napisac ksiazke,wiec zaoszczedze tych tasiemcowych opowiastek koncentrujac sie na przygodzie ktora nas spotkala w drodze powrotnej.10.30 opuscilismy Korcule promem do Orebica (plywa takze prom Korcula Drvenik,ale wyliczajac paliwo i czas stracony tu i tam...na jedno wychodzi,a te do Drvenic plywaja bodaj tylko 3 razy na dobe?!Wiedzielismy ze upal niemilosierny bedzie nam towarzyszyl podczas podrozy,jednak gdzies miedzy Splitem a Zadarem pogoda zaczela sie psuc.Najpierw pojedyncze chmurki zaczely przyslaniac korone sloneczna,by w koncu calkiem okryc blekitne niebo...Zaczelo sie robic coraz ciemniej a granatowe chmury nad horyzontem klebily sie i pomrukiwaly gdzies w oddali...Minelismy Zagreb gdy na niebie pojawily sie gdzies w oddali pierwsze blyski-no coz..chyba bedzie burza?Minelismy granice CHR/SLO i zblizamy sie do Maribor gdzie na oparach ugrzezlismy w korku do jedynej czynnej stacji benz przy trasie-czekamy w kolejce a wiatr zyskal na sile rozdmuchujac smieci,liscie i kurz wokol.Blyskawice zyskiwaly na sile a grzmoty powodowaly drzenie szyb w samochodzie.Zatankowalismy i ruszamy dalej....Jest juz godz23h gdy pojawilismy sie na granicy SLO/A by kupic winiete,a tu nagle jak PIE...LNIE....BUUUUUUUMTARARA a z nieba leje sie sciana wody uniemozliwiajaca mi wyjscie z samochodu.Moje dziewczynki drza ze strachu-TO KONIEC SWIATA?Uspokajam ze to minie i wszystko bedzie ok-niestety pomylilem sie
choc na chwilke"wodospad"oslabl na sile(po30min)to i tak pioruny trzaskaly wokol jakby Pan Bog obrazil sie na nas w koncu udalo mi sie przebiec do stacji w strugach deszczu i zakupic winiete A a gdy wrocilem do samochodu juz moglem wykrecac rzeczy nasiakniete woda.No coz-pogoda KATASTROFALNA,ale trzeba jechac dalej!Odpalam silnik i jestesmy juz w A.Ujechalem okolo 5km i dostalem sie na autostrade,gdy nagle....WYCIERACZKI MI PRZESTALY DZIALAC!!! CO ROBIC???Do domu drogi tyle,ze DROGA MLECZNA przy tym to"pikus"?!Zwolnilem do 40km/h i jade,telepie sie ta autostrada nie widzac niemal NICZEGO!Jade tak i jade trzymajac sie lini pobocza-bo to byl jedyny punkt orientacyjny jak i znikajace tylne lampy pojazdow dostrzegalne przy tej widocznosci.Polozylem atlas samochodowy na kolanach i sprawdzam ile do najblizszej stacji?bylo ze 20km,wiec jestesmy na chwile uratowani.Zjechalem na stacje wyjmuje tel i dzwonie po polnocy na ASISTANCE GENERAL MOTORS EUROPA mowiac co sie stalo.Pan zadawal wiele pytan a ja mam limit w tel i juz zaczynam sie denerwowac czy wystarczy impulsow?"Prosze czekac przyslemy pomoc"w miedzyczasie mysle sobie a odpale poniownie silnik i sprawdze czy dzialaja...przekrecam wlacznik wycieraczek,a te ku mojemu zdumieniu DZIALAJA Ponownie dzwonie i odwoluje ASISTANCE myslac sobie:autko nowe,wiec moze gdzies dostala sie wilgoc i na chwile nie bylo przejscia pradu???ponownie wjezdzam na autostradke i nawet przestalo padac,ale to byla cisza przed najgorszym...bo BUUUUM z nieba i znow gnoi jak z cebra,wiec odpalam wycieraczki a te drza w miejscu w poprzek szyby i ani rusz?znow mapa na kolana i ryje za najblizsza stacja by podac nazwe stacji na ktorej sie zatrzymam dzwoniac na ASISTANCE,a sciana wody leje sie po przedniej szybie przez ktora nic nie widac-nawet napisow na olbrzymich i podswietlonych tablicach informacyjnych!Zjechalem na BP i dzwonie+dobre info=pomoc nadjedzie prosze czekac,zle=za poltorej godziny!Czekalismy 2h30min nim przyjechal service,no ale mimo iz zmordowani padalismy z nog,a ulewa dobijala nas-pozytywnym bylo,ze JEST POMOC!Gosc ubrany w odblaskowe ciuchy robocze z napisem ADAC otworzyl maske i mowi po niemiecku(dosc znam ten jezyk)"wyszczerbilo sie cos tam na jakims czyms i oczywiscie naprawia mi to,ale dopiero w poniedzialek,bo dzis mamy noc z piatku na sobote i serwis jest nieczynny!KURRRRRR....dzwonie na ASISTANCE drrrrryn....drrryn...i mowie co jest grane a oni na to:"zaraz zalatwimy darmowy hotel dla panstwa a jutro wroca panstwo samolotem do Poznania na koszt GENERAL MOTORS"!OK panie ale my mamy bagaze po sufit i nad sufitem i musimy z tym wrocic jeszcze dzisiaj bo w poniedzialek nie mamy juz urlopu i musimy do pracy!!!"Panstwa decyzja-to wszystko co mozemy zrobic dla panstwa"!CO ROBIC?Oczy jak koperytka na zapalki+sciana nieprzerwanie lejacego sie deszczu+ciemno jak w D... NIEEE...nie moge sie poddac-ODPALAM i startujemy.Po 3 km juz zachcialo nam sie wyc do niebios by powstrzymac bogow ktorzy zeslali ta nawalnice..jest koszmar i nic nie widac a ja uhaczylem sie tylnych swiatel jakiegos pojazdu i tak na tzw,zajaca dotarlem do rogatek Wiednia i znow pompa z nieba i nic nie widac a TIRY obok chlapia nam na szybe,trabia i juz niemal jestesmy pewni ze za chwile nas stratuja,gdyz nie widzac po ktorym pasie sie przemieszczam...ZAJMOWALEM WSZYSTKIE jak pijany!Za Wiedniem jest landowka i oslepiajace swiatla pojazdow z naprzeciwka powodowaly,ze rozszczepialo sie ono na ociekajacej szybie powodujac kompletna utrate orientacji-musialem zjechac na stacje Shell tuz za Wiedniem.Przepekalismy tam z godzine gdy zrobilo sie widno,lecz deszcz nie ustepowal.Jedziemy(wleczemy)sie dalej i tak do granicy z Czechami torturowani aura.Po czeskiej stronie przestalo padac-UFF,ale to nie koniec przygody.Mokre krople wyrzucane spod kol pojazdow znow trafialy nam na szybe ograniczejac widocznosc jak przez matowy swietlik dachowy...zblizamy sie do Olomuc zgnojeni,wyczerpani bez wiary,nadziei i checi do zycia poniewaz napisow na tablicach przy autostradzie niesposob bylo odczytac...pomylilem zjazdy i droga wyrzucila mnie kier CENTRUM OLOMUC...NIEE ja musze zawrocic,ale gdzie i jak ja teraz dojrze zjazd?Jest zjazd wiec sie wybijamy i...wprost na OPEL SERVICES i na dodatek CZYNNYYYY!!!!KOCHANE CZECHY!UWIELBIAM TEN KRAJ!!! Przedstawilem sprawe i za darmoche.."na kanal"minelo 30min i przychodzi mechanik do kierownika serwisu szepczac mu cos na ucho psipsipsipsi..."pan my tego ne napravim,bo magazin jest nieczynny a na miejscu tej drobnej czesci nie maja"...W....mnie pocalujcie!!!CO ZA KRAJ?TU NICZEGO NIE MOZNA ZALATWIC<A AUSTRIA NIC NIE LEPSZA!Ot pojawil sie nie tylko grymas,ale zlosc i do bezradnosci przed ktora rozlozyc mozna bylo jedynie rece No nic-jedziemy dalej...idalej...i znow zaczelo padac a popolskiej stronie woda wydostajaca sie spod kol tirow z rowow asfaltowych(kolein)ktore byly wypelnione woda wprost na szybe ze strach i chec wyplakania przeplataly sie na zmiane,lub wystepowaly jednoczesnie... We Wroclawiu nikt na ulicach nie byl swiadomy naszego problemu-jedni trabili,inni ustepowali drogi.. "pijany?poczatkujacy?CO ON ROBI?DLACZEGO WJECHAL NA TOROWISKO TRAMWAJOWE<GDY DROGA PROWADZI LUKIEM W LEWO?JAKIS PI..A NIE KIEROWCA?!" ((Tak to dobrnelismy pograzeni w smutku do Poznania zapominajac o urokach wakacji,Korculi i Orebica<Vela Luki,Splitu i wielu innych wspomnien...TOTALNA PORAZKA POWROTNEJ DROGI Nie wiem czy ktos potrafi zrozumiec,wczuc sie w taka sytuacje,ale jako namiastke proponuje podczas ulewnej nocy,lub za dnia wylaczyc wycieraczki i po przejechaniu 10km pomyslec co by bylo gdybym musiala/musial tak jechac przez setki a moze nawet 1000km?!By nie bylo tak smutno to powiem jedynie,ze kazda przygode z czasem milo sie wspomina-nawet jesli byla niemila!
Powrót do Nasze relacje z podróży