DZIEŃ 1 23.06 sobota W tym roku, jak i w dwa poprzednie lata, na wakacje udajemy się w sobotę. Do tej pory były to godziny popołudniowe, ale teraz wpadam na ambitny i jak się okaże całkowicie bezsensowny plan żeby zerknąć na Budapeszt
Jest to też pretekst do spełnienia marzenia, urodzinowy prezentu dla starszego syna- zobaczyć rekiny w oceanarium.
Także o godzinie 8.47 ruszamy z Rzeszowa, mają do pokonania ok 1550 km
Prowadzi mi się dobrze, kolejny raz pogoda do jazdy wydaje się idealna, nie ma upałów, lekko pochmurnie. W okolicach Dukli robimy ponowny przegląd:
- Dom zamknięty ? – Tak.
- Światła zgaszone ? – Tak.
- Prąd wyłączyłeś ? – Tak wyłączyłem wszystko jak mówiłaś.
- Jak to wszystko ? - No wszystkie korki…
- Co ? Miałeś wyłączyć tylko te od światła ! Ku@#$%^&* a lodówka ! I moje cudowne panele w kuchni ?
Zaczyna się pierwsza nerwówka, jak wrócimy do domu, to będzie z 3 godziny straty, dupa będzie z mojego planu
Telefon do koleżanki, której zostawiliśmy klucze do mieszkania, ale ona pojechała w Bieszczady do rodziny, wróci kolejnego dnia wieczorem.
Staramy się logicznie myśleć, spoko, przecież zamrażarka nie rozmrozi się w ciągu doby. Pierwszy stres powoli schodzi
Jedziemy dalej. Ostatnie tankowanie w Pl, w Słowacji prowadzę jak zwykle przepisowo, czasem udaje się podpiąć pod jakąś kolumnę aut, wtedy jadę troszkę szybciej
Blisko granicy z Węgrami zaczyna mocno lać. Nie lubię prowadzić w taką pogodę, więc chwilowo zamieniam się z Rafałem.
R. przejeżdża dosłownie z 2 km i nagle jeb wycieraczki padły… Ja już mam zawał, nawet nie wjechaliśmy jeszcze do Cro !
Na nasze szczęście ledwo 100 m dalej, po lewej stronie jest stacja benzynowa. Udaje się tam dojechać w strugach deszczu i zatrzymujemy się pod zadaszeniem.
Przypominamy sobie sytuację, gdzie półtora roku wcześniej, podczas powrotu w ulewie z Zakopanego, te wycieraczki padły… Wtedy Rafał naprawił je mocując je na trytytkach, cóż wytrzymały długi czas, ale dlaczego musiały pęknąć akurat w drodze na wakacje ! Jakie szczęście, że R. dzień wcześniej postanowił wyposażyć się w komplet kolejnych
Naprawia wycieraczki ponownie mocując je na tych opaskach, jest dobrze, będziemy żyć
Przestaje padać, więc z lekkimi obawami siadam ponownie za kierownicą. Do tropikarium w Budapeszcie docieramy przed 17. Kupujemy bilet i idziemy zwiedzać.
Aha ZWIEDZAĆ to hmmm dość duże słowo ! Młodzi biegną praktycznie prosto do rekinów, po dosłownie 20 minutach jesteśmy już przy wyjściu ! Jest mi głupio, nie po to wydaliśmy kasę na bilety, więc robimy jeszcze jedno kółko
Także finalnie po 50 minutach od przybycia wsiadamy do auta i ruszamy dalej .
Zaczyna nam baaardzo burczeć w brzuchach, wcześniej wymyśliłam sobie, że chciałabym spróbować lagosze, które kiedyś robiłam sama w domu, ale nigdy nie jadłam prawdziwych. Wyszukałam, że polecane są w budce Retro Langos. Po prawie godzinnym szukaniu miejsca do zaparkowania
wygłodniali ruszamy na langoszki. I tu nic z tego ! Nie kupiliśmy w PL forintów, bo w kantorze mieli same duże nominały, a nam potrzebne było o wiele mniej.
Najwidoczniej tylko ubzdurałam sobie, że na Fb tego miejsca widziałam opcje płacenia kartą
Obok stoi bankomat, ale tu kwoty wypłat są jeszcze wyższe, szkoda mi „marnować” 2 stówy, których nie wykorzystamy. Jakoś nie przychodzi nam wtedy do głowy, że przecież i tak będziemy płacić za paliwo… Tak to jest być blondynką
Wkurzeni olewamy sprawę, ale jesteśmy bardzo głodni i zastanawiamy się co dalej. Wracamy do auta i okazuje się, że Kacper natychmiastowo musi do toalety. Środek miasta, znowu nie ma gdzie zaparkować, no nic, szukamy stacji, bo i tak musimy zatankować. To wcale nie jest takie łatwe, młody korzysta z wc, ale znaleźć gaz dla Reni, to praktycznie niemożliwe. Po bezsensownym jeżdżeniu stajemy w końcu w KFC, tu na szczęście można płacić kartą, jemy i na wielkim wkurzeniu zaczynamy wycofywać się z miasta
Jesteśmy tak zniechęceni i też zmęczeni, że nie mamy ochoty na żadne zwiedzanie.
No więc, to by było na tyle, jeżeli chodzi o Budapeszt ! Och jak cudownie , że zobaczyliśmy górę Gellerta, z której chciałam zobaczyć widok na miasto i przespacerowaliśmy się po Zamku Królewskim….
O 20.30 po prawie 3 zmarnowanych godzinach ruszamy do Cro.
PS. Miałam się nie rozwlekać … tiaaaa
- Jedyne zdjęcie z Budapesztu !