... powiało grozą
Okazało się, że samochodem nie możemy pojechać z powodów techniczno - organizacyjnych, o których nie ma sensu się tu rozpisywać. Wszystko zorganizowane, zapłacone, zarezerwowane, a dojechać nie ma czym. Zaczynamy dostawać lekkiego napadu paniki (włącznie ze mną, chociaż temperament to ja mam podobno taki raczej skandynawski) i miotamy się na wszystkie strony w poszukiwaniu alternatywnego środka transportu.
Kombinujemy, jak koń pod górkę. Może samolot? Hmmm, można dolecieć do Splitu lub Dobrovnika, tyle, że dosyć drogo to wychodzi, no i stamtąd tez trzeba jakoś dojechać na miejsce. O żadnych okazyjnych ofertach nie ma mowy bo za późno. No to może pociągiem? Co prawda z przesiadkami, ale przecież dojedziemy. Dzwonimy na informacje PKP. Ble, ble, ble. Wychodzi znacznie drożej niż samolot.
Zostaje autokar. Szukamy rozsądnego przewoźnika. Jest!. Bez dłuższego namysłu rezerwujemy.. Uffff!
No, ale przecież nie może być tak całkiem pięknie - prawda? Rezerwację w Zavalaticy mamy od niedzieli, a autokar wyjeżdżą z Polski w piątek i do Splitu dociera ok. południa w sobotę. I kto nas biedne kotki przygarnie na jedną noc? Żeby było jeszcze zabawniej - nasza rezerwacja kończy się w piątek, a autobus wraca do Polski ze Splitu w sobotę, więc znowu problem dodatkowego noclegu. Piszemy rozpaczliwego maila do naszej gospodyni. Odpowiada, że owszem, możemy przyjechać dzień wcześniej, ale zostać dzień dłużej to już nie bardzo bo już wszystko zarezerwowane. Wniosek końcowy"przyjeżdżajcie, na miejscu coś wymyślimy".
No dobrze, to byłoby chyba wszystko ze strony organizacyjnej. Trwa intensywne pakowanie. Oczywiście, występuje tu pewna, drobna niezgodność poglądów między kierownictwem wycieczki (ja) oraz działem logistyki (żona). Generalnie polega to na tym, że mój skarb kombinuje co by tu jeszcze zapakować, a ja - jak co by tu można coś wyjąć. Oczywiście trzeba zabrać rzeczy bez których żyć nie można , np. suszarka do włosów czy żelazko
. Szanowni koledzy - znacie to? Oczywiście tylko Junior wykazuje podejście chilloutowe. Ma ładowarkę do telefonu, zapasowe baterie, coś do czytania, kąpielówki i plecaczek - więcej mu do szczęścia nie potrzeba. Niestety, jak się jedzie pierwszy raz to się nie wie na pewno co trzeba, a co można zabrać. Sterta bagażu rośnie nieubłaganie, a jak do autokaru z tym wszystkim się wciskać? W tym momencie nasi znajomi, widząc nasze bardzo niepewne miny deklarują, że zabiorą nam większość bagażu. Nie jest źle, teraz damy radę
.
Ponieważ wcześniej wspaniałomyślnie, jakkolwiek z ciężkim sercem zrezygnowałem z zabrania statywu do aparatu, teraz wciskam do toreb dwie wędki plus niezbędne akcesoria. A może da się tam pomoczyć kija?
Na temat naszego wędkowania nie będę tu chyba pisać, no chyba, że ktoś bardzo chce poczytać to proszę głośno krzyczeć. Jednak wiem, że my - wędkarze, to oddzielny gatunek i że generalnie społeczeństwo nas nie rozumie
.
Bagaże zapakowane. No to teraz luzik, prawda? Już za kilka dni "more"
Fotki zaczną się od następnego odcinka. Z trzech powodów.
1.Fotki z trasy są takie same jak u innych forumowiczów, nie ma sensu powielać.
2.Autokar miał szyby pozaklejane siatkową folią z reklamami i nie sposób było zrobić porządne zdjęcia przez okno.
3.Słowacja, Czechy, Węgry - nic, co warto byłoby pokazać, tym bardziej, że przez Węgry jechaliśmy w nocy i w zasadzie nic nie było widać.
Kolejny odcinek wkrótce