Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Korcula 2009

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
fumarek
Odkrywca
Posty: 105
Dołączył(a): 20.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) fumarek » 25.09.2009 19:51

Po śniadanku Suńce i Miś wsiedli na stateczek płynący na Badije (40kuna/os). Zabraliśmy cały ekwipunek:
1)PARASOL-który został zakupiony przed wjazdem specjalnie z myślą o Proizd (ile się Suńce nagadało, ile natłumaczyło Miśkowi, że ten parasol musi z nami jechać to....A Misiek dalej swoje, że nie będziemy ciągnęli parasola do Chorwacji i to autokarem. Że Suńce ma to sobie wybić z głowy. A Suńce powiedziało, że bez niego nie pojedzie bo na forum pisali, że na Proizd trzeba zabrać parasol szczególnie polarnym Misiom. I co Miśka przekonało-fotka znaleziona na forum)
2)karimaty-2 sztuki,
3)dwa komplety do nurkowania (Misiek płetwy zostawił w Polsce)
4)buty do wody-2 komplety
5)ręczniki
6)odpowiednią ilość picia
7)statyw
itd.....i wyglądaliśmy jak dwa wielbłądy. Dwie osoby, a brakowało nam pleców i rąk do niesienia tego ekwipunku. Ach strach pomyśleć jak się idzie na plaże np. z dwójką dzieci. Do takiego wypadu rzeczywiście potrzebne jest autko, duże autko.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Badija to był strzał w dziesiątkę. Turkusowe morze, trochę cienia, kamyczkowa plaża.
Po uporaniu się z wbiciem parasola, ruszyliśmy popływać. Reszta dnia przeleciała na plażowaniu, nurkowaniu, odpoczywaniu i odganianiu os. Brrr....skąd te osy? Suńce pierwszy raz się spotkało się z nimi w Chorwacji.
Pomimo, że było tam cudnie Suńce wracało do hotelu niezadowolone-nie widziało Danieli:(
fumarek
Odkrywca
Posty: 105
Dołączył(a): 20.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) fumarek » 05.10.2009 20:38

Drugi dzień pobytu.
Suńce i Miś po śniadanku i przygotowaniu naszego ekwipunku, ustawili się przy promenadzie, w oczekiwaniu na stateczek płynący na Stupe. Potrzebowaliśmy jeszcze jeden dzień spędzić na błogim lenistwie.

- Jest, jest stateczek, przypłynął punktualnie- powiedziało uradowane Suńce, które nie przeczuwało, że ta radość jest przed wczesna.

Stateczek podpłynął do przystani no to ładujemy się z bagażem na niego, jeszcze formalnie spytaliśmy się, czy płynie na Stupe. A na to kapitan:

-No no, only Badija.
Po czym odcumował i odpłynął.

Troszkę zdziwieni, ale nie przeczuwając nic złego, siedliśmy przy rozkładzie oczekując właściwej łódki. Siedzimy i siedzimy. Statek na Lumbardę odpłynął a Suńce z Misiem dalej czekają. Nagle w oddali dostrzegamy płynącą łajbę. Zbieramy manatki. Niestety, kiedy łódeczka zbliża się do brzegu dostrzegamy poznanego kapitana. Jak się okazało, po ciężkiej rozmowie, pól po polsku, pól po angielsku i częściowo na migi, dowiedzieliśmy się, ze kapitan nas nie chce zabrać na Stupe, bo nie opłaca mu się zawieść tam tylko 2 osoby. Wiec pamiętajcie, jak chcecie płynąć na Stupe, to musi Was być przynajmniej 4 osoby.
Zrobiło nam się przykro. Przecież jakby nie było, to cena 50kuna za osobę nie jest mała, i na pewno mu się to opłaci. No ale dla nas to był urlop, a dla niego biznes więc postawił na swoim, a my po prostu nie zadowoleni odeszliśmy. Fakt, proponował nam popłyniecie na Badije, opowiadał jak tam jest pięknie, ale co nam po tym, jak byliśmy tam już dzień wcześniej??!!

Ponieważ nie byliśmy zainteresowani Lumbardą, zdecydowaliśmy się na Vrnik. Kapitan łódki, pływającej na tej trasie nie robił nam problemu, że tylko 2 osoby. Ale był bardzo zdziwiony, ze chcemy tam płynąć. Co Suńce jeszcze bardziej wkurzyło. Kapitan rozmawiał z Miśkiem całą drogę. Najpierw wypytywał się czemu akurat Vrnik, potem wypytywał o zapas jedzenia i picia (?!?) i na tej podstawie uzgodnił z Miśkiem godzinę powrotu na 18.
Potem wypytywał o Polskę i wspominał swoja wyprawę do Szczecina w 1980r.
Dlaczego ten kapitan nie pływał akurat dziś na trasie Badija-Stupe?? Dlaczego??!!??

Droga minęła szybko. Na łódce było pełno ludzi, ale wysiedliśmy sami. Spojrzeliśmy w prawo- pusto i cicho. Spojrzeliśmy w lewo- pusto i cicho. Spojrzeliśmy na siebie- głęboki oddech. Trzeba się było zmusić do dobrego humoru, bo powrót dopiero za 8h. Już zrozumieliśmy, dlaczego kapitan ustalał wcześniej godzinę powrotu, po prostu nikt wcześniej po nas nie przypłynie, a w pław nie ma szans.

-Skoro to takie zadupie, to po co to oferują turystom??... Suńce dalej nie wierzy, że....że, nie chce mi się o tym myśleć.

Ruszyliśmy poszukać plaży. Nie zajęło nam to dużo czasu. Niedaleko od przystani jest żwirkowa plaża, turkusowa woda, ale nie ma skrawka cienia. Jaka szkoda, że zostawiliśmy parasol w pokoju. Niestety, to nie jest odpowiednia plaża dla Suńca i jej polarnego Misia. Idziemy dalej. Niestety polna ścieżka zamienia się w zarośniętą, a na dodatek z każdym krokiem tych zarośli jest coraz więcej. Przydałaby się maczeta, ale niestety muszą nam wystarczyć zrolowane karimaty. Zaczyna się robić duszno. Czujemy się jak na wyprawie w buszu. Zaczynamy powoli wymyślać, co możemy spotkać na drodze. Niestety bujna wyobraźnia spowodowała ze Suńce zmieniło klapki na buty do wody- tak na wszelki wypadek spotkania z jakimś skorpionem czy innym mieszkańcem tej wyspy.
Porozcinane nogi od pewnej kłującej rośliny, która tu BARDZO, BARDZO bujnie rośnie, wystarczają. Przecież w razie czego, nikt nie udzieli nam tu pomocy. Plaży ani widu, ani słychu. Busz, busz i nasza ulubiona kłująca roślina. Po jakiejś 1h i wielu nowych ranach, docieramy do nabrzeża.

Obrazek

Obrazek

Niestety cienia jak na lekarstwo, starczy go na jakieś 2h. Na razie się rozkładamy i mykamy popływać. Czas leci nieubłaganie, a nasz cień robi się coraz mniejszy i mniejszy, aż znikł. No to co, pakujemy manatki i ruszamy go poszukać. Idąc znów ścieżka dochodzimy do skałek, po których trzeba było skakać. Po takim skakaniu znów pojawiła się ścieżka. A cienia nie ma. Idziemy dalej, z naszą ulubiona, kłującą rośliną, która robi kilka nowych zadrapań na ciele (pomijam fakt, ze Misiek dzień wcześniej się spalił na słońcu i miał piękną, czerwoną, poparzoną skórę- ojj Miś był zły). Po ok.15 minutach docieramy do przystani, na której wysiedliśmy.

Obrazek

-Fajnie, obeszliśmy wyspę dookoła a tu ani cienia ani żadnej żywej duszy.

Niestety cień jest tylko pod palmą, nie mamy wyjścia, rozkładamy karimaty pod palmą.
W końcu to urlop, a że się można położyć na ławce pod palma, to już jakaś atrakcja :) Brakowało tylko winka :P

Przed nami cumują łódki. Misiek zamyka oczy i odpoczywa. Ja dostaje choroby morskiej od patrzenia na te kołyszące się łódeczki i proponuje powrót na poprzednią plaże. Miśkowi się ten pomysł nie podoba, ani trochę, ale daje się przekonać.

Obrazek

No to znów ekwipunek pod pachy i wracamy z powrotem ścieżką na drugą stronę wyspy i do naszej "roślinki". Rozłożyliśmy się na ścieżce do jakiegoś domku (tylko tam był cień od drzew). Wydaje się nam, ze gospodarze popłynęli do pracy, wiec jest szansa, ze nikt nas nie przegoni. Ciągle jesteśmy sami na tej wyspie. W oddali przepływają większe i mniejsze jednostki, ale nikt tu nie cumuje.

Obrazek

Czas na jedzonko i odpoczynek. To ciepełko, piękne widoki i świadomość, że jesteśmy sami rozbudziły nasze zmysły :) ojj oby tam naprawdę w tym domku nikogo nie było albo żeby nie mieli monitoringu :)

Obrazek

Te 8h szybko zleciało (pomimo naszych obaw) i nadszedł czas się zbierać i wracać na Korcule. Misiek ma przeczucie, że kapitan o nas zapomni i dane będzie nam tu spędzić noc a może i cały urlop?? Ale w dobrym humorze wracamy na przystań i nawet sobie żartujemy. Dotarło do nas, dlaczego kapitan pytał się nas o zapas picia i jedzonka.
Na przystań przyszła jeszcze jakaś para. Widać musieli później przypłynąć, ale w sumie to był dobry znak, bo o 4 osobach to już nie tak łatwo zapomnieć, prawda??
Nadeszła godzina 18 czyli godzina odpłynięcia.
Czekamy i czekamy.. 18:05 a tu dalej nic :( siedzimy i czekamy.
-Cicho, cicho, słychać silnik.
-Jest, jest, płynie - nie zapomnieli o nas, cieszymy się jak rozbitkowie na bezludnej wyspie
Przeczucia Miśka się nie sprawdzają i spokojnie wróciliśmy do hotelu.
Oboje uważamy, ze Vrnik to doskonała wyspa dla kogoś, kto chciałby się odizolować od ludzi. My myśleliśmy ze ten wypad będzie totalną klapą a jednak okazało się inaczej i chyba oboje z Miśkiem będziemy miło tą wyspę wspominać :)

Obrazek
fumarek
Odkrywca
Posty: 105
Dołączył(a): 20.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) fumarek » 15.10.2009 20:43

Dzień trzeci

Suńce i Miś postanowili popływać, w polecanej na forum, zatoce Bacva. Po obfitym śniadanku ruszają z pełnym ekwipunkiem do miasta na autobus. Busik w kierunku Vela Luki odjechał punktualnie. Suńce specjalnie usiadło przy oknie za kierowcą aby wypatrzeć ten drogowskaz.

Obrazek

Jedziemy średnio krętą drogą, gdy nagle zatrzymujemy się na skrzyżowaniu z sygnalizacją świetlną. Szok!!!
Oni tu mają takie skrzyżowanie?? - Suńce pyta Misia.
Korculanie chyba nie lubią takich skrzyżowań, bo kierowca strasznie gazował, niecierpliwie oczekując zielonego światła. W końcu zielone, gaz do dechy i jedziemy dalej. W pewnym momencie Suńce zobaczyło drogowskaz prowadzący do zatoki Bacva. Teraz zaczęło się nerwowe oczekiwanie na przystanek. My chcieliśmy wysiąść a bus jedzie i jedzie i jedzie. Mijamy znak informujący o krętej drodze na odcinku 700m potem ten sam, ale na odcinku 800m.
Suńce w myślach krzyczy do kierowcy - STOP!! STÓJ!!!
Ale to nic nie daje- bus jedzie dalej. W końcu bus się zatrzymał, w miejscowości Pupnat. Wybiegliśmy czym prędzej. Chustki na głowy, porządna dawka olejku, manatki na plecy i w drogę. Suńce trochę obawiało się tego marszu poboczem, bo wiedzieliśmy jak Chorwaci jeżdżą i ścinają ostre zakręty, ale na szczęście ruch był niewielki. Droga niestety prowadziła pod górkę, ale nie szło się najgorzej. Po ok.15 min doszliśmy do drogowskazu. Muszę przyznać, że ten odcinek drogi zleciał nawet bardzo szybko.
Dobra, no to dotarliśmy do ścieżki, ale przed nami jeszcze 4km marszu. Gawędzimy, dyskutujemy, żartujemy, droga mija spokojnie. Słońce jest już w zenicie.

Gdy przeszliśmy połowę drogi, zaczęło się ostre zejście. Ten odcinek drogi dłużył się strasznie.

Obrazek

Na szczęście za drzew wyłonił się kawałek zatoki, wiec wiedzieliśmy, że zmierzamy we właściwym kierunku. Idziemy i idziemy a drogi jakby nie ubywało. Zaczynamy się zastanawiać jak będziemy wchodzić pod tą górę. Tą myśl jednak na razie odsuwamy. Najpierw musimy zejść.
- Dlaczego my ciągle jesteśmy tak wysoko?? :( Miś czeka na wyjaśnienie Suńca.

Obrazek

Idziemy, idziemy, idziemy. Słońce coraz bardziej daje się we znaki. Za jednym z zakrętów ukazała się nam cała zatoka.
- Ale ekstra- oboje otworzyliśmy usta.
Aparat poszedł w ruch.

Obrazek

Ten widok dodał nam energii. Patrząc tak na tą zatoczkę z góry, oboje widzieliśmy tam siebie już pływających. Ale niestety, zostało nam jeszcze trochę drogi do przejścia. Tempo tego ostatniego odcinka jakby się zwiększyło. Wyglądaliśmy pewnie jak spragnieni tułacze na pustyni pędzący do oazy.
- Jest, jest, jest!!! Dotarliśmy do naszej oazy!!
Po ok.1h marszu mogliśmy podziwiać piękno tej zatoki już z bliska. Szybkie rozeznanie w terenie w poszukiwaniu cienia. Niestety, słońce w zenicie więc cienia pozostało już jak na lekarstwo. Ale co tam, dziś już przytaszczyliśmy ze sobą parasol :D pokazaliśmy słońcu kto tu rządzi!! :P kładziemy się tam gdzie chcemy, a nie tam gdzie łaskawie da nam troszkę cienia. Po rozłożeniu manatek idziemy się ostudzić. Mmm...ta chłodna woda...idealna na takie ciepełko. Nasze siły zostały zregenerowane. Pora wziąć płetwy i maski i po podglądać troszkę rybki. Misiek dopłynął do groty. Suńce nie mogło być gorsze i popłynęło za nim. Ale zanim Suńce tam dotarło to Misiek zdążył już ja spenetrować, dzięki czemu Suńce zwiedzało jaskinie z przewodnikiem ;) Widoki super!!

Obrazek

Szkoda, że nie mamy aparatu wodoodpornego. Potem spenetrowaliśmy jeszcze jedną, mniejszą grotę, do której wejścia strzegła pomarańczowa rozgwiazda. Po wyjściu na brzeg odbyła się jeszcze małą sesja zdjęciowa. Bo jak można nie obfotografować tak pięknego miejsca :)

Obrazek

Obrazek

Po sesji oboje położyliśmy się na karimatach, aby posilić się i zregenerować siły na podróż powrotną. Czas niestety leciał nieubłaganie. Ostatni bus z Vela Luki do Korculi był o 18:30. Obstawiliśmy ze około 19 będzie w Pupnat, dlatego też około 17 postanowiliśmy rozpocząć wymarsz. Droga do zatoki zajęła nam 1h, ale to było z górki. Teraz czekała nas wspinaczka. Nie chcieliśmy wracać, ale innego wyjścia nie było. Jedynym plusem drogi powrotnej była większa ilość cienia. Spokojnym krokiem ruszyliśmy do Pupnat. Pagórek za pagórkiem, wzniesienie za wzniesieniem, dzielnie szliśmy do przodu.

Obrazek

Muszę przyznać, że dawno się tak nie umordowałam. Najbardziej wkurzające były przejeżdżające koło nas samochody. Żadnemu kierowcy nie przyszło do głowy, aby nas podwieźć choć kawałeczek. Suńce coraz bardziej opadało z sił. Z każdym krokiem coraz bardziej brakowało mi powietrza. Coraz częściej robiłam przystanki i sięgałam po wodę. Niestety, to nic nie pomagało. Robiłam się coraz bardziej czerwona na twarzy, a w myślach karałam się za wymyślenie tej wycieczki. To był idiotyczny pomysł. Kolejny samochód przejechał koło nas. Kierowca spojrzał z politowaniem na nas i...........pojechał dalej. Misiek zauważył, że dzieje się ze mną coś złego i zarządził odpoczynek. Maszerowaliśmy już ok.1h, a dalej tkwiliśmy w pagórkowatej części drogi. Suńce było przerażone. Nie miało już siły iść dalej, ale musiało i to szybko, bo bus był za 1h. Mój dzielny Miś wziął wszystkie bagaże, tak ze nie miałam nic do niesienia, a i tak nie dawałam rady. Nogi coraz bardziej robiły się ciężkie.
- Ja tam nie dojdę- to była moja jedyna myśl.
A zaraz potem - szybciej, szybciej, bo bus ucieknie.
Nagle teren zrobił się bardziej łagodny, od razu szło się lepiej. Tu Suńce trochę nadgoniło. Chciałam wziąć od Misia cześć bagaży, ale usłyszałam tylko- dobra, dobra, idź. Boże jak mi go było szkoda. W sumie po 1,5h marszu siedzieliśmy na przystanku na busa. Suńce nie wierzyło, że siedzi na tym przystanku. Po małym dychnięciu, oczekując ciągle na autobus, Misiek powędrował na degustacje Rakiji, a Suńce nawet nie miało zamiaru ruszać się z ławki. Po chwili wraca zadowolony z butelką. Zmęczeni, ale zadowoleni dalej oczekujemy na busa. Siedzimy i siedzimy a tu nic:(powoli zaczynamy myśleć czy to na pewno ten przystanek.
No, ale siedzimy dalej. Po paru minutach bus przyjechał. Szczęśliwi usiedliśmy w środku. Oboje wiemy jedno- Bacva, choć bardzo piękna, nie nadaje się za bardzo na piesze zwiedzanie. Wieczorem wróciliśmy do hotelu w dobrych nastrojach, robiąc plany na kolejny dzień.
maslinka
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 15079
Dołączył(a): 02.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) maslinka » 16.10.2009 16:26

Przepiękne zdjęcia uvali Bačva! Bardzo żałuję, że tam nie dotarliśmy. Ale ten marsz pod górkę, współczuję... I nie wiem, czy w Waszej sytuacji bym się zdecydowała.

Pozdrawiam serdecznie i czekam na ciąg dalszy :D
fumarek
Odkrywca
Posty: 105
Dołączył(a): 20.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) fumarek » 16.10.2009 18:40

maslinka napisał(a):Przepiękne zdjęcia uvali Bačva! Bardzo żałuję, że tam nie dotarliśmy. Ale ten marsz pod górkę, współczuję... I nie wiem, czy w Waszej sytuacji bym się zdecydowała.

Pozdrawiam serdecznie i czekam na ciąg dalszy :D


Teraz też sobie zadaję pytanie - czy wiedząc jaka to była męczarnia, najpierw godzina marszu, fakt z górki, ale w pełnym słońcu, która daje nieźle w kość, a potem po plażowaniu, pływaniu, marsz pod tą górę, niby popołudniu, niby trochę powinno być chłodniej, ale ma się wrażenie że jest okropnie duszno i że żar leje się z nieba i na dodatek ta świadomość, że idzie się na ostatniego busa - to czy bym jeszcze raz wybrała się na taki "spacerek"?
I.....nie wiem. Z jednej stron jest tam pięknie, fajne groty i aż żal nie zobaczyć tego na własne oczy, ale z drugiej nie chciałabym przeżywać jeszcze raz tych katuszy.
I kompromisem jest albo pojechać tam autem, albo łapać stopa pod górkę.

Misiek natomiast uważa, że warto się poświęcić.

Pozdrawiamy wszystkich cztających
Jacek L
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 629
Dołączył(a): 10.01.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jacek L » 16.10.2009 19:38

Czuję się pozdrowiony :D pisz dalej :D
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18693
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 16.10.2009 21:07

Misiek ma racje 8) - bezapelacyjnie warto :D
Pozdrawiam i czekam na CD
fumarek
Odkrywca
Posty: 105
Dołączył(a): 20.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) fumarek » 19.10.2009 19:50

Dzień 4

Po wczorajszym "spacerku" potrzebowaliśmy dziś troszkę poleniuchować, aby zregenerować siły. Dlatego po śniadanku udaliśmy się, z pełnym ekwipunkiem, do miasta na bus do Vela Luki.
Tak, tak- dziś będziemy odpoczywać w raju.
Jakie było nasze zdziwienie, gdy wsiadając do busa, spotkaliśmy parę, która wracała wczoraj z nami z Pupnat.
Miłe uśmiechy, good morning - oni też nas poznali.
Po drodze do Vela Luki minęliśmy Pupnatską Lukę i drogowskaz, że z Pupnat to jedyne 165 min!! Prawie 3h!! i to z górki!!! Jak dobrze, że Suńcu nie przyszło do głowy podreptać tam na piechotę. Aż nie chcę myśleć, co by było gdyby....
W Vela Luce wysiadamy trochę za wcześnie, dlatego musieliśmy przejść, a raczej przebiec, cały port. Nasi znajomi wysiadają razem z nami i razem załapujemy się na ostatni stateczek płynący na Proizd.
Proizd to raj na ziemi. Turkusowo- niebiesko- zielone morze, białe kamyczki....tego nie da się opisać.
Rejs mija spokojnie, morze jest mało wzburzone, ale kapitanowie bardzo rygorystycznie przestrzegają przepisów dotyczących zachowania podczas płynięcia. Z reszta o tej dokładności się dopiero mieliśmy przekonać. Przypływamy do promenady. Wysiadamy i myślimy- gdzie tu iść teraz na tą plaże?? Ale idziemy za wszystkimi. Ścieżka prowadzi obok konoby a później przez mały lasek. Dochodzimy do skrzyżowania ścieżek. Na drzewie wiszą 3 drogowskazy, prowadzące na różne plaże. My udaliśmy się na Veli Bili Bok.

Obrazek

Sama plaża i woda to naprawdę raj. Dobrym pomysłem było wzięcie ze sobą parasola, bo nawet nie ma co marzyć o skrawku cienia. Z upływem czasu ludzi zaczyna przybywać, dochodzimy z Miśkiem do wniosku, ze pewnie przenoszą się z pozostałych plaż. Pluskamy się w wodzie, odpoczywamy, ale niestety, czas leci nieubłaganie. Ponieważ ostatni bus do Korculi odjeżdża o 18:30, musimy odpłynąć pierwszą łódką o 17:00. O 16 nastawiamy budzik na 16:30 i mykamy pocykać fotki, bo troszkę puściej się zrobiło. Większa połowa ludzi się zmyła, wiec szkoda było nie wykorzystać takiej okazji. Pstrykamy i pstrykamy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Niestety bateryjka się wyczerpała, trudno, trzeba się przejść do plecaka po naładowaną. Jeszcze tylko rzut oka na zegarek... o ...oł...16:35. Suńce zawołało Miśka, szybkie pakowanie i ruszamy na statek.
Spokojnie dochodzimy do przystani. Stateczek jeszcze stoi i powoli ludzie zaczynają wsiadać. Kiedy my chcemy wejść na pokład kapitan zaczyna machać rękami, że mamy nie wchodzić!!
Łamaną angielszczyzną tłumaczy, że jest już komplet.
Suńce nie wierzy w to co słyszy.
- Jaki komplet??- pyta.
I tłumaczy kapitanowi, że mamy ostatni bus do Korculi o 18:30 i że musimy płynąć tym statkiem, teraz!!
Kapitan nic nie kuma.
No to Suńce jeszcze raz- że ostatni bus do Korculi jest o 18:30 i że musimy teraz płynąć.
Na co kapitan- że jeżeli chcemy zdążyć na ten bus to musimy płynąć teraz.
Suńce ucieszone, ze kapitan zrozumiał, zaczyna się pakować na łódkę i ma nadzieje, że Misiek trzyma się blisko i że też się wciśnie. (Kątem oka na łódce zauważamy naszych znajomych).
Ale nic z tego.
-No, no, enought people- mówi kapitan i przytrzymuje Śuńce.
- We must go now!! - Suńce podnosi głos.
Kapitan rozkłada ręce a łódka odpływa.
Suńce patrzy na zegarek, jest 16:50.
- Super i co teraz?? - Suńce pyta Miśka.
-Mówiłem, żeby iść wcześniej, mówiłem- Misiek nie odpuścił sobie, musiał to podkreślić, musiał.
-Jakie wcześniej? Jesteśmy 10 min przed odpłynięciem- odpiera zarzuty Suńce.
-Widziałaś jak się pusto zrobiło na plaży, trzeba się było zebrać a nie zdjęcia robić- mówi Miś.
-Spędziliśmy ty tylko 5h i mieliśmy jeszcze o 1h skrócić ten czas?? - Suńce dalej swoje.
Po małej wymianie zdań stoimy na nadbrzeżu i milczymy.
-Nic nie wskóramy, chodźmy tam do cienia- sugeruje Suńce.
- To co, będziemy łapać stopa?? - Suńce szuka rozwiązania, a Misiek milczy.
Suńce wie, że mówił, aby wyjść wcześniej, ale przecież nie spóźniliśmy się. Byliśmy 10 min przed czasem.
Na przystań przychodzą kolejne osoby i szukają stateczku. Słyszymy jak kolejne osoby rozmawiają z kapitanem, tłumacząc mu, ze jak to, jest przed 17 a stateczku już nie ma, że oni też się spieszą na ten sam bus co my. Widać ze kapitan (z wyglądu jak stary wilk morski) myśli, coś tam uzgadnia i kieruje się w naszą stronę.
-Hi- krzyczy zbliżając się do nas.
-Wrrr- odpowiada Suńce.
-Jeśli popłyniecie o 18, to mój syn zawiezie was do Korculi- oznajmia i wskazuje faceta w czerwonym podkoszulku. Ale musimy się szybko zdecydować, bo są inni chętni na nasze miejsca. Z uśmiechami na twarzy zgadzamy się i bardzo dziękujemy kapitanowi. Okazuje się, że z nami pojedzie jeszcze jedna para, chyba z Włoch. Pozdrowionka dla nich ;) Reszta niestety musi sobie jakoś inaczej poradzić i odchodzą z kwitkiem. Humor nam wraca. Mamy jeszcze godzinkę, więc Suńce idzie popływać. Widząc ten bajeczny lazur wody nie potrafię sobie tego odmówić, a poza tym, jest gorąco i potrzebuję się schłodzić.

Obrazek

Obrazek

Mając nauczkę i widząc ze ludzie powoli zaczynając wchodzić na stateczek my też zbieramy nasz ekwipunek i usadawiamy się na łodzi. Jest 17:30.
- Super, półgodziny na bujającej łodzi- mówi pod noskiem Suńce.
Dla Suńca to kara, ale choćby nie wiem jak mi było niedobrze, to nie zejdę z pokładu.
Wybiła 18- odpływamy.
Część ludzi znów się nie zmieściła i muszą czekać na statek o 19.
Ciekawe, co zrobią ci, co się nie zmieszczą na ten płynący o 19?? :)
Płynęliśmy nerwowo zerkając na zegarek, bo prędkość była dosyć duża i była szansa że zdarzymy na tego ostatniego busa. Gdybyśmy nie podpłynęli pod hotel Arkada (czy Adria), to byśmy zdążyli na niego, a tak, w momencie cumowania widzieliśmy jak odjeżdża.
Tak nie wiele nam zabrakło!!
Niedaleko stał drugi autobus i para, która miała z nami wracać zaczęła biec w jego kierunku. No to my za nimi. I w ten sposób straciliśmy z oczu faceta w czerwonym podkoszulku.
No to teraz się załatwiliśmy- stwierdzamy.
Po co żeśmy biegli, skoro widzieliśmy jak ten bus odjeżdża?? Po co??
Teraz albo zostajemy tu na noc albo łapiemy stopa - rozmawiamy w czwórkę.
Wiemy ze czterem osobom będzie trudno złapać stopa, ale nie tracimy nadziei.
Podzieliliśmy się, że jedni poszukają faceta w czerwonym podkoszulku a drudzy pójdą do centrum informacji turystycznej po jakąś poradę, czy można się dostać jakoś do Korculi.
Suńce i Miś wypatrują czerwonej koszulki.
Nagle patrzymy, a facet w czerwonym podkoszulku przejeżdża koło nas.....machamy, ale on nas nie zauważył.....i pojechał sobie.
Głęboki oddech.
No to dziś spędzimy romantyczną noc pod gołym niebem, nad brzegiem morza- uśmiechamy się do siebie z Misiem. W końcu, jesteśmy na wakacjach, sami,ale zamiast się cieszyć z takiej możliwości, to nam się ten pomysł jakoś nie podoba.
Nagle Misiek wybiega na ulice, przed maskę samochodu, w którym.......siedzi facet w czerwonym podkoszulku. Suńce woła naszych towarzyszy a Misiek już coś tam dyskutuje z naszym wybawicielem. Pakujemy się do auta i ruszamy do naszej kochanej Korculi. Wszyscy jesteśmy zgodni, aby się złożyć na paliwo, aby chociaż ten sposób okazać jak ogromnie jesteśmy wdzięczni. Podroż mija spokojnie. Przyjechaliśmy do Korculi, żegnamy się, życząc sobie miłego pobytu, ale już bez takich przygód. Może im chociaż się to spełniło... my z Miśkiem udaliśmy się do hotelu na kolacje, gdyż oboje już zgłodnieliśmy przy takich przygodach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
mutiaq
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1892
Dołączył(a): 19.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) mutiaq » 19.10.2009 21:08

O jaa!!
Cudnie!
I super się czyta, czekam na więcej :)
maslinka
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 15079
Dołączył(a): 02.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) maslinka » 19.10.2009 21:14

Plaże na Proizd bajeczne... :D Faktycznie, raj na Ziemi. Bardzo żałuję, że tam nie popłynęliśmy. Przy następnej wizycie na Korculi, to już obowiązkowo!
dangol
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13026
Dołączył(a): 29.06.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) dangol » 19.10.2009 21:28

maslinka napisał(a):Plaże na Proizd bajeczne... :D Faktycznie, raj na Ziemi. Bardzo żałuję, że tam nie popłynęliśmy.


Też żałuję, bo szansa była w tym roku duża... Dobrze, że dzięki kilku tegorocznym relacjom ( bo przecież były już foty oginioszki, a i bobemce się zapowiadał) mogę chociaż na zdjęciach ten Raj pooglądać :D
fumarek
Odkrywca
Posty: 105
Dołączył(a): 20.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) fumarek » 15.11.2009 21:50

Suńce i Miś potrzebowali odpocząć. Za dużo nam było wrażeń po wczorajszym. Po śniadanku obładowani manatkami powędrowaliśmy do Korculi na bus. Uzgodniliśmy z Miśkiem, że dziś zwiedzimy Racisce i polecaną Uvala Vaja.
Droga jest bardzo malownicza, biegnie tuż przy nadbrzeżu. W miejscowości Kneze są bardzo piękne zatoczki, ale tuż przy drodze. Ale pływanie od jednej od drugiej jakąś łódką może być dobrym pomysłem.
Po jakimś czasie dojechaliśmy do Racisc. Jak wysiedliśmy z busa, to zgodnie ze wskazówkami Cro.pl ruszyliśmy w lewą stronę. Cały czas szliśmy asfaltem i nagle naszym oczom ukazała się stroma górka. Wrrr...spojrzeliśmy na siebie... i w drogę. Miałam nadzieje, że jest tylko jedno takie podejście, ale przecież zawsze tak jest, że za szczytu jednej górki wyłania się kolejna i kolejna. Fakt, że z powrotem będzie z górki, ale w końcu wspinaliśmy się do góry, wiec żeby dojść do plaży to będziemy musieli zejść jeszcze gdzieś w dół, i ta myśl nas chyba przerażała, w końcu mieliśmy ciągle w głowach jeszcze powrót z Bacvy.
Idziemy i idziemy, tym razem po stromym podejściu był prosty odcinek i figowiec. Wiec zrobiliśmy mały przystanek na odrobinę słodyczy. Po małej przekąsce ruszyliśmy dalej w drogę.
Misiek zaczął marudzić:
- ile to miało być od centrum?? 1km?? Ładny mi to kilometr. Oni tu mają chyba jakieś krzywe oko.
Suńce wzięło głęboki oddech. Mi też nie chciało się już iść, ale...może jeszcze kawałek.
- Jeżeli za 30min nie dojdziemy do zatoki, to zawrócimy i rozbijemy nasz "obóz" w centrum miasta.
Misiek zgadza się na takie rozwiązanie. Możemy iść dalej. Niedługo po tym słyszymy szum morza. Suńce uznało to za dobry znak, bo już myśleliśmy czy idziemy dobra drogą, w końcu to miał być kilometr do plaży, a po drodze było rozwidlenie dróg....
Nagle zauważamy 2 zaparkowane samochody, w miejscu gdzie skończył się asfalt. Dalej już prowadzi polna droga. Z tamtego miejsca droga nad zatokę trwa chwilkę. Gdy stajemy u szczytu ostatniego odcinka drogi- stromej górki- dech zapiera, z resztą nie pierwszy raz w czasie tego urlopu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ktoś na forum napisał, że nie jest to droga dla ludzi z ograniczeniami ruchu. Miał rację, wózkiem dla maluchów też się nie da zjechać.

Obrazek

Już z góry wypatrujemy miejsca gdzie się rozłożyć w cieniu. Niestety, cienia tam jak na lekarstwo. Mamy do wyboru leżeć w cieniu, ale blisko innych plażowiczów (jak się później okazało Polaków) lub w odosobnieniu, ale za to w słońcu. Niestety dla innych, dla nas z resztą też, rozkładamy się w cieniu. Suńce poszło posnorkilingować, a Misiek....zdarzył tylko koszulkę ściągnąć, spodni nie zdążył i zasnął. Wiedziałam ze Miśki zapadają w sen zimowy, ale to nie ta pora roku!! Ale w końcu jest na urlopie, więc niech śpi.
Kiedy Suńce się wypływało, przeczytało gazetę, porobiło zdjęcia, zaczęło się już nudzić.

Obrazek

- Rany, jak ten Misiek może leżeć w spodniach??-myśli sobie Suńce.
Dobrze chociaż, że to były spodnie do kolan, bo jak by leżał w długich to....mdlałabym tam, za każdym razem, jak bym na niego spojrzała.
Skoro Suńce zaczęło się nudzić to w końcu musiał nadejść czas, żeby zacząć dokuczać Miśkowi :] Musiałam go jakoś delikatnie obudzić, w końcu ileż można spać?! Litości!! Suńce zafundowało jej kochanemu Misiowi taki zabieg, co w SPA oferują, a mianowicie zaczęłam mu układać ciepłe kamienie na plecach.
- budzi się, budzi- cieszy się Suńce.
- nudzi Ci się, co??- zaspanym głosem powiedział Misiek, próbując ogarnąć wzrokiem jego SPA na plecach :]
Po paru minutach się już rozbudził i było widać, że ta drzemka dobrze mu zrobiła, zdjął gatki i poszedł popływać. A ze było już popołudnie, to część osób się już zebrała stamtąd i mniej osób było w wodzie to i rybek przy brzegu było o wiele więcej. Misiek po krótkim czasie wyszedł i... zaciągnął mnie do wody. Dał mi tylko chwilkę na wzięcie płetw i maski. Pod taflą wody ukazały się nam różnorodne rodzaje rybek. Ale takich ilości tak blisko brzegu to jeszcze nie widzieliśmy. Widoki piękne. Ech...Misiek znów zaczął żałować, że nie ma wodoodpornej kamerki lub aparatu:( Reszta dnia minęła nam na błogim lenistwie i podglądaniu jaszczurki, która wyszła się z nami zapoznać :)

Obrazek

Nadszedł wieczór, ludzi ubywało my także musieliśmy się już powoli zbierać.

Obrazek

Obrazek

Z wczorajszej wyprawy na Proizd wyciągnęliśmy wnioski, a że mieliśmy wracać ostatnim busem to zaczęliśmy się zbierać dużo wcześniej. Tak, żeby być 20min przed odjazdem busa. Droga powrotna do centrum mija spokojnie. Oczywiście musieliśmy zrobić małą przerwę przechodząc obok figowca. Śuńce nie mogło sobie odmówić jeszcze małej przekąski :) Doszliśmy na przystanek. Bus miał odjechać o 19:30.
- Jest 19:20 busa nie ma. Ale spokojnie, ma jeszcze 10min- Suńce próbuje się uspokoić.
19:30 busa dalej nie ma. Teraz spostrzegamy, że oprócz nas, nikt tam nie czeka na niego. Zaczynamy mieć złe przeczucia. W końcu do trzech razy sztuka i za którymś razem nie będziemy już mieć takiego szczęścia i zostaniemy gdzieś spać pod gołym niebem.
19:35 a busa ani widu ani słychu.
- Spokojnie. Tylko spokojnie. Na pewno ludzie kupowali bilety po drodze i dlatego ma spóźnienie- uspokaja Suńce.
- to tylko 12km do Korculi- rzuca Misiek.
Suńce rozgląda się dookoła. Ludzi prawie nie ma. Knajpka jakaś jest, bo słychać głośne śpiewy. Oby mieli jedzenie, skoro mamy tu nocować.
19:40- jakaś rodzina, też zaczyna się niepokoić, że busa nie ma. Są bardziej nerwowi niż my.
19:45.....19:50- busa wciąż nie ma. Spoko, ma tylko 20min spóźnienia. Kobieta z tamtej rodziny zaczepia jakąś miejscową Chorwatkę. Suńce kątem ucha podsłuchuje i...........nie podoba się jej to, co słychy.
- czy ona powiedziała, że ostatni bus często nie przyjeżdża??- pyta z niedowierzaniem Miśka.
- nie, że to normalne, że się spóźnia- Misiek był bliżej, więc słyszał lepiej.
Wszyscy wpatrujemy się w jeden punkt licząc, że to sprawi, że bus się zaraz z stamtąd wyłoni. Robi się coraz bardziej nerwowa atmosfera. Gdyby nie to, ze jutro z rana, mieliśmy jechać do Dubrownika, to może byli byśmy spokojniejsi, ale gdybyśmy odjechali pierwszym autobusem z Racisc w kierunku Korculi, to i tak nie zdążylibyśmy na tą wycieczkę i Dubrownik przeszedłby nam koło nosa. Nagle zauważamy światła, nie pierwsze tego wieczorku, ale tym razem to nie światła samochodu, ale autobusu. Przyjechał. Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą. Niestety, 20min późniejszy odjazd spowodował, że nie mieliśmy taxi boat do hotelu i kolacja przeszła nam koło nosa. Skoro nie mieliśmy żadnego szybkiego transportu, aby zdążyć na kolację, to spacerkiem udaliśmy się do hotelu.
kleeberg
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8037
Dołączył(a): 08.01.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) kleeberg » 15.11.2009 22:11

Ciekawe, czy w Dubrovniku będzie też tak wesoło?
Fajna relacja i piękne fotki.
Pozdrawiam
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18693
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 15.11.2009 23:00

Fajnie , że relacja ruszyła 8)

Piękne zdjęcia i wciągające opisy :wink: :D

Czekamy na ciąg dalszy

Pozdrawiam
Piotr
smoki
Cromaniak
Posty: 619
Dołączył(a): 31.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) smoki » 15.11.2009 23:29

wpisujemy się do czytelni.
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Korcula 2009 - strona 2
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone