Re: Korčula 2014 , ten "mały Dubrovnik" potrafi zachwycić ..
c.d.
Tak więc móc oddychać w końcu chorwackim powietrzem , w tym skwarze pędzimy po nasze walizy.
Mam nadzieję że nie poleciały do Honolulu.
Po kliku minutach w końcu na taśmie pokazały się nasze walizy , tylko że jakieś takie sprasowane
.
-Co o oni do cholery z nimi robili ?!
Fakt
nojki sztuki to to nie były , ale co przeżyły to wie teraz chyba tylko bagażowy.
Trochę je wyprostowałem by jakoś wyglądały.
No trza teraz szukać na lotnisku rezydenta
Tui i co dalej.
-jest stoi!
Tu wymieniliśmy z Panią rezydent kilka zdań , że my w Cro 4 raz , ale pierwszy raz samolotem , byliśmy tu i tu i itd. Dowiedzieliśmy się w między czasie , że jeszcze czekamy na dwie osoby i mamy ruszyć już do Orebica i stamtąd czymś co pływa po Jadranie przeprawić się na wyspę Korčula.
-Ok mnie wsio pasi !
Pakujemy zatem zadki oraz walizki do busa i jadymy.
Złapałem nawet kawałeczek Dubrovnika , tu byliśmy dwa lata temu.
Po drodze w Slano wysadziliśmy parę , która jechała z nami i dalszą część podróży kontynuujemy sami.
Tu powiem wam że takiej adrenaliny podczas jazdy samochodem nie przeżyłem ani ja , ani moja Asia nigdy.
Już nie chodzi o zakrętasy na Peljesacu , ale nasz "drajwer" naprawdę zapierdzielał po krętych drogach Peljesaca , ścinając prawie wszystkie zakręty , wyprzedzając co tylko się dało , momentami na otarcie lusterka o barierki.
Naprawdę siedząc z tyłu patrzeliśmy tylko na siebie nie mogąc się wysłowić.
W pewnym momencie , chyba na wysokości przy zjeżdzie na Trstenik podczas wyprzedzania rowerzystów mało zawału nie dostałem.
-Patrz zapier...... na czołówkę , pierd....... jak nic.
Doprawdy nie wiem jakim cudem wyminął rowerzystów i samochód z naprzeciwka.
-masakra.
Jedziemy dalej , jedziemy , ten zapieprza jak szalony..... już nic nie mówię tak mnie zatkało.
Po 1,5 godz z hakiem dojeżdzamy do Orebica.
Wierzycie ?!
Rezydent wspominał o 3 godzinach łącznie z przeprawą na wyspę.
Nic .....dałem "drajwerowi" parę kun , gratulując przy tym "Miszcza kierownicy" i przy hotelu "Gran Hotel Orebic" czekamy na nasze "pływadło" , które ponoć ma być za 10
minet.
-jest! Coś tam w dali pyrka!
Jest godzina około 21:00 zatem z moczenia zadku dziś w Jadranie nici ,
, a po za tym za godzinę mecz Brazylia-Chorwacja!
-cholera żeby tylko zdążyć na mecz!
Pakujemy zatem zadki do tego "pływadełka" i płyniem do Korculi , stamtąd już tylko ma nas zabrać kolejny busik do Lumbardy do naszego apartamentu.
Koło 21:55 meldujemy się na recepcji:
- dawaj key , mecz !
Szybko rzucamy walizy w apartamencie i biegiem do restauracji przy apartamentach na mecz , a tu jakoś pustawo , cisza i kiboli brak.
Na stół leci pierwsza chorwacka pizza i Ożujsko.
Pada pierwsza brama
dla nas , ok dla Chorwatów , daje się słyszeć jeden wielki ryk , szał , to z pobliskich konob , nad Orebicem widać race , szkoda że tam nie poszliśmy.
Pada pierwsza brama dla Brazylii , słychać jęk westchnienia.
Niestety my już jesteśmy tak wykończeni dzisiejszym dniem , że idziemy już do poduchy.
Laku noć svima
cdn.