Kochani !
Jako że jestem świeżakiem na tym forum, największe wrażenie wywarł na mnie dział z relacjami z Waszych podróży. Nic tak bardzo nie pobudza wyobraźni i nie przywołuje wspomnień jak lektura tego właśnie działu. Pomyślałem sobie - cóż to ze mnie za Cromaniak co nie napisał nic o swoich wojażach. Taka relacja - oprócz przedstawienia Wam jej oczywiście - powoduje, że chroni się swoje wspomnienia przed lekką mgiełką zapomnienia, tym bardziej, że od wakacji minęło przeszło pół roku. Już teraz trzeba wysilić szare komórki żeby sobie pewne szczególiki dokładnie przypomnieć, a szkoda żeby umknęły one w pomroku dziejów .
Tyle tytułem wstępu, najwyższy czas wziąć się do roboty. Naszą podróż planowaliśmy - jak to zwykle bywa - już od początku ubiegłego roku. Rzeczą która nas limitowała to planowany termin urlopu - z pewnych względów był to przełom lipca i sierpnia. Termin który niezbyt przypadł nam do gustu, wolelibyśmy wyjazd w połowie czerwca, natomiast pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć. Z tego też powodu, że jest to sam szczyt sezonu, wolałem wspomóc się biurem podróży niż jechać w ciemno - czy słusznie, nie wiem. Nie ma co ukrywać, oferta w biurach podróży nie zawsze spełnia oczekiwania, dlatego wybór był nieco utrudniony, w końcu przez znajome biuro podróży polecona nam została oferta chorwackiego biura Pinija (no bo jak to Chorwaci - znają miejscowe realia, poza tym zatrudniają Polaków więc odpada problem komunikacji w razie czego - co swoją drogą się przydało, ale o tym później). W końcu nasz wybór padł na Čiovo, a dokładnie na Okrug Gornji. Wybraliśmy apartament Papič w okolicy zatoki Kuzmića, czyli na lewo od słynnej "Copacabany", tam gdzie plaża jest ocieniona tamaryszkami. Szczerze mówiąc to dopiero po dokonaniu wyboru zacząłem się wgłębiać w to forum, i im bardziej czytałem, tym bardziej włos jeżył mi się na głowie. Tak sprzecznych opinii o jednym miejscu dawno nie czytałem. Tłumy ludzi i śmieci, stocznia na horyzoncie i jedyny zatłoczony most łączący wyspę z lądem nie nastrajały optymistycznie do wyjazdu. No ale cóż, powiedziało się A to trzeba powiedzieć i B. Zdecydowaliśmy, że mimo wszystko jedziemy, nie takie rzeczy się widziało. Najwyżej będziemy przechodzili chorwacki odwyk. I tak optymistycznie nastawieni przygotowywaliśmy się do podróży.
Plan był trochę nietypowy, bo do tej pory jeździliśmy zwykle nocką. Tym razem, skoro latka lecą, postanowiliśmy jechać na dwa dni z noclegiem tranzytowym w Austrii. Wybór padł - a jakżeż mogło być inaczej - na Oekotel Kalsdorf. W porównaniu z typowymi gasthausami cena była niewygórowana, opinie na forum oczywiście sprzeczne, zdecydowało dobre słowo ze strony zaprzyjaźnionych Cromaniaków. Ku mojemu zdziwieniu mimo krótkiego czasu pozostałego do wyjazdu udało nam się bez problemu zarezerwować dwa pokoje, było to może miesiąc czy nawet krócej przed podróżą.
Dzień przed wyjazdem pakujemy auto. Xsarcia Picasso musi zabrać trzy dorosłe osoby i dzieciaka. Mimo że auto do maleńkich nie należy wstawiam na dach boxa o pojemności 320l. Jest idealny do upakowania karimat, ręczników kąpielowych, dmuchanego sprzętu pływającego i innych dużych gratów na które szkoda miejsca w bagażniku. Moja zasada się sprawdziła - nie ważne jak duże masz auto - zawsze je zapakujesz na maksa. Jeszcze tylko nawigacja, montaż turystycznego DVD na zagłówku dla dzieciaka, lodówka turystyczna na 12V i można jechać. Na koniec dnia niespodzianka - z zamontowanym boxem moje autko nie wjedzie do garażu . Cóż robić, trzeba pędem gnać na parking strzeżony. W końcu jutro rankiem czeka nas wyjazd ...
Jeszcze jedna uwaga. Ta relacja jest pisana pod wpływem porywu serca, powstaje na bieżąco, więc nie mogę dać głowy co do terminowości następnych części. Czasu się rozciągnąć nie da (urlopu w Chorwacji też, a szkoda). Proszę więc o pobłażliwość, skoro zacząłem to ciąg dalszy musi nastąpić.
Pozdrav !