Tak oto skończyła się nasza przygoda z Jordanią.
Jak to bywa na wycieczkach zorganizowanych ,po zakończeniu,czuje sie pewien niedosyt.Marzyło się jescze zobaczyć wiele ciekawych miejsc,a tu koniec...
Mimo pewnego niedosytu,organizator wywiazął się wspaniale z zaoferowanego programu.Przewodnika mielismy wspaniałego , o szalonej wiedzy.,ktory to ,nie gonil nas po sklepikach z pamiatkami,a proponował nam dodatkowe miejsca do zobaczenia.Dwa hotele OK.Hotel w Ammanie tragiczny ,ale i to można przeżyć, to były tylko dwie noce
A
to było najważejsze,
przejscia przez te wszystkie granice ,prawie odbyły się szybko
bezpolesnie.No cóż Izraelczycy niektorych przetrzepali
dokładnie,ale można było wytrzymac.
Teraz znowu jazda do jednonocnego Hotelu w Nuvejbie,następnie na nurkowanie do Sharm el Sheikh ,Hotel Iberotel Grand ,otoczenie,rafy, luksusowe.
No i znowu wpakowałam sie w wycieczki
Safari po pustyni-nigdy przenigdy w pazdzierniku nie pojadę na pustynię
Safari na wielbładach po wybrzeżu do Dahab, na nurkowanie na rafie o głębokości 80 metrow.
Mimo to że już byłam znowu mnie pognało na Górę Mojżesza ,ale innym wejściem trudniejszym bo po milonie
schodków no i spanko w straszliwym zimnie na górze ,aby zobaczyć wschód slońca.Ale warto atmosfera na szczycie wspaniała no i ten śpiew "Kiedy ranne wstają zorze"spiewane przez Polaków, wszyscy sa oczarowani.Ale zejście po kilkunastu schodkach OK "droga wielbładzią",ktora kiedyś wchodziłam w nocy.Teraz moze bedzie mniej ciekawie, ale za to kolorowo
Znowu coś sknociłam
.rozmiar zdjecia,postaram się go poprawić.