Ledwo ruszyliśmy a już zrobiła nam się przerwa. Ale żegnamy się za wspinaczami i ruszamy dalej.
I zaraz zaczęły się schody. W sensie dosłownym.
Wąwozem Paklenicy poruszamy się naprzemiennie, trochę schodów, potem płaskie itd.
Oczywiście w obu wariantach głowy zadzieramy wysoko.
Chyba, że akurat trzeba się schylić.
Cały czas towarzyszy nam koryto potoku Paklenica.
Tabliczki z nazwami roślin są pretekstem do chwil odpoczynku.
Wokół otaczają nas ściany wąwozu ale zrobienie zdjęć nie jest proste. Dno wąwozu jest porośnięte grabowym lasem. Ale czasami jakaś "dziurka" się znajdzie.
Nie ma wątpliwości, tą dolinę wyrzeźbiła woda
Jak oni go tam przykleili
Skały strzeliście biegną w górę, ale roślinność jest bogata. W końcu to ledwo jakieś 200-300 m npm.
Niektórzy wolą jednak mieć trudno.
To miejsce uratowało nasze życie
Tego dnia mieliśmy z sobą 6 l wody, ale gdyby nie "wodopoje" byłoby ciężko.
A teraz trochę po płaskim.
Jakby tak ruszyć z rana, jakby nie było tak gorąco. To by na pewno była piękna wycieczka. Może kiedyś...
Pomarzyć zawsze można, tym bardziej, że mamy bojowe nastroje.
Bo nadal płasko. Prawdziwa ceprostrada.
Anica Kuk
Jaskinię też obejrzymy następnym razem
Idziemy prosto do schroniska Lugarnica.
A potem dalej pod te białe ściany.
Tych płaskich kawałków jest nawet dość dużo.
W dodatku pojawiła się woda.
A to ciekawostka, budyneczek młyna. W dolinie jest ich kilka.
Ci podróżują trochę szybciej.
Znów okazja na kilka zdjęć.
Im wyżej tym wody w strumyku więcej.
I kolejny wodopój.
Ciekawostka geomorfologiczna: żeberka krasowe.
Im bliżej źródla tym więcej wody.
W Lugarnicy pijemy piwko (15 kun mała puszka). Specjalnie nam się tu nie podoba, więc ruszamy dalej.
Dłuższy odpoczynek zrobimy sobie w Planiarskim domie Paklenica.
Skwapliwie biorę przykład z współtowarzyszy "niedoli". Ten pomysł bardzo się podoba mojemu kręgosłupowi.
A że chwilę będę leżakował to
cd będzie jutro.