.
dzień dwudziesty,
w końcu jednak nastąpił koniec. Od rana zwijanie namiotu. I oto ostatnia miła niespodzianka, którą przyszykował dla nas Hvar.
Wiedzieliśmy, że są, wypatrywaliśmy w krzakach przez prawie trzy tygodnie, bez skutku.
I nagle pojawiła się na zwijanym namiocie
Modliszka
Jakoś nie specjalnie wielka, ale jednak.
Potem wizyta w recepcji
i w drogę do Sucuraja.
Po drodze krótka, zwiadowcza wizyta na campie Mlaska i stajemy w ogonie samochodów czekających na przeprawę.
Chmurzy się, mocno wieje, dużo osób wraca na stały ląd. Mimo, ze to poniedziałek na prom, czekamy długo.
Zabieramy się za czwartym razem.
Mamy, dzięki temu, okazję trochę poszwędać się po Sucuraju.
Widok na porcik.
Karabinowa seria na elewacji.
Może zmieścimy się na ten
Udało się.
Nikola wskazuje nam drogę powrotną.
Żegnaj agawowa wyspo.
Promy do Drvenika kursują na okrągło.
Jeszcze robimy, obowiązkowe dla członka "Klubu miłośników wyspy Hvar", zdjęcia.
Porciki w Sucuraju i Drveniku są małe, więc i promy kursujące na tej trasie są nieduże.
To już Drvenik.
Niedługo będziemy dobijać.
cd jednak nastąpi