Za rudą ścianą klify niestety już straciły swój rdzawy kolor.
Było nadal stromo, a zamiast czerwonego zaczął pojawiać się kolor zielony.
Niezależnie od koloru klif był pełen spękań i dziur.
Na półmetku wycieczki była bezludna plaża, a teraz pojawiła się bezludna wyspa.
No może przesadziłem , bezludna wysepeczka.
Wysepeczka ma strome brzegi.
Można śmiało skakać na główkę.
W tamtą stronę płynęliśmy pod lekki wietrzyk. Miał on popychać nas w drodze powrotnej.
Niestety wiaterek zdechł. I mimo, że byliśmy na wodzie zrobiło się mocno gorąco.
Jedyną szansą na odrobinę chłodu było zawinięcie cienistego portu.
Port znaleźliśmy w jaskini. Była ona płytka, ale cień był i można było trochę ostygnąć.
Strop wyglądał dość groźnie, ale na wodzie nie widać było żadnych kamieni więc założyliśmy, że nic nam na głowę nie spadnie.
Niemniej jednak, pod tym białym staraliśmy się nie pływać.
Chłodek był bardzo przyjemny,
niemniej jednak było trzeba płynąć dalej.
Niestety
cdn