.
W sumie Malo Grablje to musiała być bogata wieś, domy są rozległe
i często piętrowe.
W takich miejscach najciekawsze są zawsze różne kąty, zaułki i zakamarki.
Po pobieżnym zlustrowaniu całości ruszamy na poszukiwania czasów minionych.
W domach często jest półmrok a okna zarośnięte są figowcami lub bluszczem.
Stosunkowo szybko odnajduję (gdzieś napisano żarna, ale co by dawni mieszkańcy mieli tu mleć
) prasę do wyciskania oliwy.
Ku mojej radości pracuje tu piękna oliwczarka.
Dość szybko nawiązujemy bliższą znajomość.
Szybko udaje nam się zadzieżgnąć nici spontanicznej przyjaźni.
Porzucamy ponad 100letnie urządzenie
i dalej idziemy już razem
Po chwili pod zmurszałym daszkiem
odkrywamy kolejne urządzenie.
Cóż to może być
Na wsi, u mojej babci w Łomiankach, czegoś takiego nie widziałem.
Potem odkryliśmy pasiekę.
Stare ule były równie zniszczone jak okoliczne domy.
Różnica była taka, że ule były pełne mieszkańców. A sądząc po mrukliwym brzęczeniu mieszkańcy byli w zdecydowanie złym humorze.
Zarządziliśmy pospieszny odwrót.
Nad wioską góruje szczyt Motokit
o wysokości 335 m npm.
Całe Malo Grablje porośnięte jest kwitnącymi agawami.
Nieco poniżej Česminovej Glavicy widać naszą przyszłą drogęMimo wieloletniego opuszczenia większość, krytych dachówką, dachów czerwieni się jeszcze pomiędzy cyprysami, oliwkami i figowcami.
Wśród nich widoczny jest również dach wiejskiego kościółka.
Ciekawe co jest starsze
Ta agawa,
czy ten dom
Agawy,
agawy,
agawy
Jaki to daltonista nazwał Hvar wyspą lawendową
Toż to przecież to jest wyspa kanarkowa
Jakoś tak wszystkie malograbljańskie ścieżki prowadzą w jednym kierunku.
W kierunku kościoła. To kościół pod wezwaniem św. Teodora.
Przed kościółkiem, w cieniu, ponoć jedynego na wyspie Hvar
, kasztanowca proponuję chwilkę odpoczynku.
Taką dłuższą chwilkę.
Do jutra.