Powspominaliśmy stare dobre czasy, ale wróćmy do współczesności.
Zatem rejsu wzdłuż brzegów Visu ciąg dalszy.
pierwsze co rzuca się w oczy po zbliżeniu do viskich (
) brzegów, to duża ilość budowli określonego przeznaczenia.
Są nisko przy wodzie.
Są wyżej na zboczach.
Są na samych szczytach.
A część udaje, że ich nie ma.
Te kilka zdjęć potraktujcie jako zwiastun jednego z kolejnych odcinków viskich opowieści.
A na razie sielsko i pacyfistycznie.
Milna na Visie.
Na Visie są drogi i jeżdżą po nich auta.
A drogi się remontuje i zapewne poszerza.
Do zatunelowych hvarskich "kurortów" takich zjazdów nie ma.
Nie wiem ile KM miało to amerykańskie cudo. Ale falę robiło taką, że nasz stateczek ratował się przed położeniem na burtę gwałtownym zwrotem o 90*.
Nie minął kwadrans od od trawersu Milnej i dopłynęliśmy do pierwszej atrakcji.
Jak się zapewne domyślacie
chodzi o
Zeleną Spilię.
Ci co maja kąpielówki mogą opuścić na kwadrans "Vagabundę"
i zobaczyć co w zielonej wodzie
piszczy. Zwróćcie uwagę na ten otwór w sklepieniu. To właśnie tamtędy wpada promień słońca.
Mieliśmy rurki i maski, tym razem chyba niepotrzebnie.
Pod wodą wiele się nie dzieje.
Zanim wszystko poubierałem było trzeba wychodzić.
Nawet nie zdążyłem takiego zdjęcia zrobić.
z netuKotwica w górę,
odpływamy do następnego odcinka.