Tam nigdzie nie ma sklepu jak dobrze pamiętam, trzeba jechać na górę wyspy do najbliższej wsi.
"Rafowe" buty zdecydowanie i to takie z twardą podeszwą, na kolczatkę zawsze można trafić, ja w tym roku od razu wbiłem sobie niezły kawałek druta w kapeć. Do tego skałki są ostre jak brzytwa. Boso moja noga tam nie postanie i zawsze podziwiam tych, którzy chodzą boso. To nie kwestia wrażliwości stopy na same kamyki a raczej kwestia niespodzianek jakie czyhają między kamykami...