napisał(a) rapez » 20.06.2009 12:35
[albo picie polskiego piwa zabranego ze sobą na wyjazd bo tańsze od miejscowego:D[/quote]
Nie zgodze się Rich 72
picie polskiego piwa zabranego ze sobą na wyjazd bo tańsze od miejscowego:D[/quote]
Tutaj się nie zgodzę... Byłem kilka razy w knajpie i bardzo mnie suszyło, zamówiłem jedno piwo; poszło w kilkanaście sekund. Zamówiłem drugie piwo; chwila i już go nie było. Kiedy kelner przyniósł mi trzecie piwo to tak mnie zmierzył wzrokiem jakbym był jakimś żulem... Od tej pory zabieram piwo z polski. Bardzo lubię ten trunek i na 2 tyg zabieram 5 zgrzewek. Testowałem heinekena, 2 zgrzewki 4 dni - nie polecam. Testowałem tatra pils i mocna. Jeśli masz możliwość schłodzić to proponuje mocną. Pijesz 2 zamiast 3. W tym roku biorę moje ulubione; żywiec i 2 zgrzewki tyskiego. Mieszkając w prywatnym apartamencie częstowałem właścicieli swoim piwem, byli zachwyceni jego smakiem i mocą (wypili po 2 szt) a mają ok70 lat. Właściciel ma 88 lat a rok temu jak wyjeżdżałem to biegł!!! otworzyć mi bramkę. Był to dość szybki bieg i bardzo mnie to zdziwiło. U nas w Polsce taki wiek to rzadkość, a taka kondycja w tym wieku to bajka... Zauważcie że w Chorwacji jest bardzo dużo osób starszych ale w doskonałej kondycji, wiecie czemu? Ja spytałem... Codziennie rano szklanka oliwy z oliwek i 2 kromki chleba (swojej produkcji chleb i oliwki). Raz spróbowałem... godzinę siedziałem na ubikacji (nie polecam). Ale to dobre odżywianie Chorwatów sprawia, że żyją tak długo i cieszą się zdrowiem. Inny przykład to taki: Rok temu Zostałem zaproszony przez właściciela na urodziny jego brata. Jest w podobnym wieku, trochę starszy. Siedzimy wszyscy w jakiejś knajpce na dworze, wszyscy ładnie ubranie, składamy życzenia dajemy prezenty itd. Po raz pierwszy jadłem taki obiad. Ciężko jest mi pisać o tym bo nie gotuje, nie wiem jak się co nazywa ale spróbuję. Zupa była bardzo gorąca a co w niej było to rośnie u mnie przed apartamentem na ogrodzie
Nieraz widziałem jak gospodyni wychodzi przed dom coś zrywa i wrzuca do zupy. Smakuje to doskonale. Były też ziemniaki i coś jak makaron tyle że "rozfirlany" Drugie danie to cud!!! Jak już mówiłem wszyscy siedzimy ładnie ubrani...nagle przynoszą kelnerzy płonące talerze. Układają na nich coś jak drabinka. Na to jest położona sałatka warzywna (tak wyglądało) ale jest bardzo gorące. Wiem bo jak włożyłem do ust to obrazu miałem spieczony język i podniebienie tak bardzo że aż spuchło
. Po chwili rarytas...przyniesiono barana. Ale w całości tak jakby położył się na dużej tacy i zasnął. Miał duże "rogi" wyłupiaste oczy, wydawały się jak żywe... . Po chwili wszyscy zaczęliśmy go jeść. Ja niestety nie mogłem przełknąć ani kęsa. może to moje podniebienie a może dlatego że wydawało mi się że patrzy na mnie.
Założyli pod szyje fartuchy i jedli... tak „wcinali” to mięsko jak u nas na filmie „Janosik” jedzą wieprzka...cały tłuszcz się lał po fartuchach. Nawet głowy nie odpuścili...oczy pływały w tłuszczu...miło było patrzeć. Do tego oczywiście wino. Po wszystkim na stole znów panował porządek. Takie jedzenie i taka kuchnia do tego odpowiedni klimat więc jak tu nie żyć długo. Dowiedziałem się że baran jest tutaj rarytasem (nie wiem czemu, może dla tego regionu). Rozpisałem się za dużo, kończę już i pozdrawiam.