Zajrzyjmy jeszcze na północną stronę wzgórza Montmartre.
Lapin Agile - niegdyś mordownia, potem coraz bardziej legendarny kabaret literacki.
To właśnie tu na początku XX w. pisarz Roland Dorgeles chcąc dopiec entuzjastom sztuki nowoczesnej, a głównie Apollinairowi , osiołkowi do ogona przywiązał pędzel i podstawił płótno. Efektem było dzieło pokazywane potem ku uciesze wtajemniczonych w Salonie Niezależnych, a nazywało się ......"Zachód słońca nad Adriatykiem."
Tak się złożyło, że jakoś nigdy nie natrafiłem na którąś z tradycyjnie odbywających się tu imprez, np konkurs spożywania naleśników, bo myślę, że miałbym jakieś szanse.
Mam teraz dwie nowiny: dobrą i złą. Złą - bo opuszczamy wzgórze Montmartre (ale jeszcze nie opuszczamy Montmartre`u). Dobrą - bo teraz mamy cały czas z górki. Schodzimy słynną (tak jest, wszystko, czego się w tym Paryżu dotkniemy, jest słynne) rue Lepic.
Jeden z ostatnich zachowanych wiatraków Montmartre`u - Moulin de la Galette.
To ten z obrazu Renoira. Sam obraz można obejrzeć w Muzeum d`Orsay, które polecam szczególnie - na mnie zrobiło większe wrażenie, niż Luwr.
Wiatraki, jak wiadomo, służą do mielenia. Ale mielono w nich nie tylko zboże - również wytłaczano wino i produkowano proch. Potem nieliczne ocalałe zamieniono na sale taneczne i miejsce spotkań towarzyskich, ktoś mógłby więc powiedzieć, że od tej pory mielono tu tylko ozorem.
Kończy się ulica Lepic. W oddali złoci się kopuła kościoła Inwalidów. Gdzieś na tej ulicy znajduje się kawiarnia des 2 Moulins, w której pracowała Amelia Poulain, ale musiałem ją przeoczyć, a poza tym chyba już tam nie pracuje.