Jako się rzekło wczoraj, piszę.
Z Warszawy wyjechaliśmy, ku mojemu zdziwieniu, planowo, w czwartek 28 kwietnia o piątej.
Ku zdziwieniu, bo towarzystwo, może poza moją Mamą, raczej lubi pospać, dochodził to tego fakt, że musiałem je ( bo poza Mamą jechały jej trzy siostry ; rzecz jasna, moja żona też, ale ją miałem na oku ) zebrać z trzech różnych miejsc, a tu proszę -żadnej skuchy.
Nie powiem, że nastroiło mnie to optymistycznie, bo, trawestując znane porzekadło, co się dobrze zaczyna, to..
Jedziemy.
Z Warszawy bez kłopotu, bo to i wcześnie, a i publiczność jeśli już, to w przeciwnym kierunku.
Na katowickiej, jak zwykle, nuda, przeplatana remontami.
Na wysokości Piotrkowa, w ulubionym barku, śniadanko.
Potem na chwilę Jasna Góra i hajda ! ku BeJurowi.
Zjazd z Katowickiej na obwodnicę Bielska rozgrzebany, potem już gładko.
Tankowanie na BP i mamy Czechy.
Trzeba zwolnić, bo wiemy, znamy, z ich policją żartów nie ma.
Za Frydkiem Mistkiem od ubiegłego roku nic się nie zmieniło, coś tam budują, więc tempo żółwie, na szczęście na niedługim odcinku.
Moje ulubione płyty przed Brnem ( a może to nowoczesny shock - tester ? ), przez Brno bez problemu, wyjazd z miasta w kierunku granicy skończony, więc gładziutko mkniemy w stronę Znojma, które ukazuje nam się po 35 km jazdy nieco gorszą drogą, w którą skręciłem kilkanaście kilometrów za Brnem.
Hotel milutki,w samym najgłówniejszym rynku miast.
Recepcjonista i kelner w jednej osobie bardzo sympatyczny i kompetentny.
Jeszcze tylko kilka akrobacji moim zielonym smokiem, bo tyłem w wąską bramę i między stolikami letniego ogródka na miejsce, gdzie może przed jutrzejszą podróżą odsapnąć.
Właściciel też może, zaczynając, pewnie ku Waszemu zaskoczeniu od .....piwa.
Obiad w hotelowej knajpce, porcje słusznych rozmiarów, ceny odwrotnie proporcjonalne.
U Czechów ciągle jest tanio !
Spacerek, nie dotarliśmy, niestety, do szeroko reklamowanego muzeum win, w którym zgromadzono ponoć około miliona butelek tego trunku.
Postanowiłem wyjechać po 3 rano, więc podczas kolacji ( parky, a jakże by inaczej ) negocjuję z kelnerorecepcjonistą szczegóły.
I tu mała konfuzja.
Okazuje się, że brama wejściowo - wjazdowa do hotelu na noc jest zamykana, a z personelu nie ma nikogo !
Ale i na to znalazł się sposób.
Zostałem wyposażony w klucz od rzeczonej bramy z instrukcją, w którą dziurę, po wcześniejszym jej zamknięciu ,go wrzucić i obdarowani zapakowanym śniadankiem i życzeniami szczęśliwego powrotu, idziemy spać.
cdn