Piazza del Nettuno, na którym stoi Fontanna Neptuna, sąsiaduje z głównym placem Bolonii - Piazza Maggiore. A właściwie te dwa place są połączone i przechodzą jeden w drugi i nie ma pomiędzy nimi żadnej widocznej linii podziału. Z tym że Piazza del Nettuno jest dużo mniejszy niż Piazza Maggiore.
Stojąc plecami do fontanny widzimy po prawej stronie Palazzo del Comune.
Na wprost widzimy olbrzymią Bazylikę San Petronio (Bazylika św. Petroniusza).
Mieliśmy ochotę pochodzić po tym placu, ale z uwagi na późną porę, nie zdecydowaliśmy się w tej chwili na jego bliższe poznawanie. Koniecznie musieliśmy coś zjeść i to było dla nas w tej chwili priorytetem.
Na wysokości Fontanny Neptuna widzimy zakamarki Palazzo del Podesta.
Przez Piazza del Nettuno idziemy w kierunku głównej ulicy Bolonii Via dell’Indipendenza.
Via dell’Indipendenza ciągnie się od Piazza del Nettuno aż do Piazza XX Settembre, w pobliżu którego znajdują się dworzec kolejowy i dworzec autobusowy. Już dzisiaj szliśmy tą ulicą z dworca do apartamentu, ale wtedy nie rozglądałam się za bardzo i nie robiłam zdjęć.
Teraz też robienie zdjęć nie było priorytetem. Rozglądaliśmy się w poszukiwaniu jakiego marketu, żeby zrobić zakupy spożywcze. Via dell’Indipendenza jest ulicą handlową, przy której znajduje się mnóstwo sklepów. Ale oprócz nich znajdziemy tutaj hotele, restauracje, kluby i kościoły. Po obu jej stronach ciągną się charakterystyczne bolońskie arkady.
Rozglądaliśmy się za jakąś budowlą przypominającą markety, jakie znamy z Polski, ale w Bolonii to może takie są poza centrum. Tutaj czegoś takiego nie widzieliśmy.
Minęliśmy Katedrę San Pietro i zaraz za nią, w XV-wiecznym pałacu Monte di Bologna
pod numerem 11, ujrzeliśmy otwierające się automatycznie szklane drzwi.
Zaciekawieni, co się znajduje w tym budynku weszliśmy do środka. I okazało się, że był tam
Supermarcato. Nigdy bym nie wpadła na to, że w takim wnętrzu może znajdować się market. Na dodatek ceny w nim nie były wcale z kosmosu.
XV-wieczny Pałac w przeszłości był siedzibą kanoników z sąsiadującej z nim Katedry San Pietro.
W XVI wieku stał się siedzibą instytucji finansowej non-profit „Monte di Pieta”, która zajmowała się udzielaniem pożyczek w zamian za zastaw.
W XVIII wieku budynek został odrestaurowany.
Przedstawiająca Pietę rzeźba, zdobiąca fasadę budynku nad głównym wejściem, przypisywana jest bardzo aktywnemu, ale mało znanemu bolońskiemu rzeźbiarzowi z XVI wieku, Gabrielowi Fiorini.
Wnętrze sklepu nie jest jednym wielkim pomieszczeniem, lecz składa się z kilku sal, które zostały zaadaptowane na potrzeby sklepu. Wybór towaru jest spory. Jest także część gastronomiczna, gdzie można zjeść coś na ciepło. Nie zdecydowaliśmy się na jedzenie tutaj, bo chcieliśmy jak najszybciej wrócić na kwaterę. Kupiliśmy parmezan, wędlinę, jakie dziwne pieczywo bocconcini, kawę i oczywiście boloński przysmak - tortelloni z pietruszką.
Obładowani wracaliśmy do apartamentu, prawie całą drogę wędrując pod arkadami.
Doszliśmy do naszego lokum.
Ugotowaliśmy tortelloni i nieziemsko głodni rozpoczęliśmy kolację dosyć późno, ale co tam, przecież nie pójdziemy spać z pustym żołądkiem.
Gdy już napełniliśmy nasze żołądki pysznymi pierożkami, to zabraliśmy się za wino. Kupiliśmy białe, bo ja czerwonego nie lubię. Chcieliśmy wino miejscowe, bo trzeba przecież poznawać lokalne smaki, i padło na wino o nazwie Bologna w cenie 8 euro za butelkę. Rozsiedliśmy się wygodnie przy stole, włączyłam muzykę z komórki i jeszcze przez jakieś pół godziny omawialiśmy wrażenia z minionego dnia. Do wina przegryzaliśmy ser i wędlinę.
Wino było boskie, więc kupowaliśmy je każdego dnia. Tylko raz skusiliśmy się na tańsze w innym sklepie i to był niewypał.