o.k. Znaleźliśmy naszą agencję, gdzie zabukowaliśmy całodzienną wyprawę motorówką. "Trzy groty" brzmi zachęcająco. Gdyby ktoś chciał zobaczyć więcej szczegółów - link do agencji, innych ciekawych propozycji oraz naszej opcji wycieczki
Można płacić kartą.
http://atlas-hvar.com/iliriostours/three-caves-tourW dniu zbiórki okazało się, że w sumie "nasza grupa" liczy 7 osób (nas 4 i 3 Anglików) oraz przewodnik, który okazał się być człowiekiem dość zrównoważonym. Wiedząc że na pokładzie jest dwójka dzieci nie szalał zbytnio i nie skakał po falach, choć przyznam że prędkość z jaką płynęliśmy była dość zawrotna a program ambitny.
To łódź, którą pokonywaliśmy morskie szlaki.
Zgonie zresztą z programem odwiedziliśmy wszystkie groty oraz okoliczne klify. Niesamowite wrażenie wywarł na nas układ geologiczny skał - siły natury potrafią być niewyobrażalne. Czasem skała przesunięta była wręcz pionowo w stosunku do początkowej formy. Podpływaliśmy pod klify i jaskinie. Do tego były krótkie przerwy, jeśli ktoś chciał sobie popływać/ponurkować w danym miejscu. Przewodnik był bardzo elastyczny w tej kwestii ale jednocześnie uprzedzał, gdzie lepiej tego nie robić ze względu na rożne zagrożenia np. silne prądy lub niestabilny brzeg.
Oczywiście wyczekiwana przez nas wszystkich błękitna grota na Bisevo okazała się strzałem w dziesiątkę!
Błękitne światło wywarło na nas niesamowite wrażenie. Ten błękit jest uzyskiwany poprzez fakt, iż przez rozpadlinę skalną pod powierzchnią wody tylko w określonych godzinach okołopołudniowych do groty wpadają promienie słoneczne i rozświetlają jej wnętrze na błękitny kolor. Mega pięknie
Do groty nie wpływaliśmy naszą motorówką lecz musieliśmy się przesiąść na drewniane łódki (zwiedzanie groty dodatkowo płatne na miejscu). Łódki zabierają po kilka osób, natomiast samo dostanie się do groty wymaga dość powolnych manewrów, gdyż otwór w skale jest dość wąski i niski. Trzeba się pochylić i uważać na inne łodzie, których jest tam dość sporo, gdyż miejsce jest popularne
Taką łódką płyniemy do błękitnej.
I trzeba się pochylić ... bo otwór jest dość niski.
Ale warto trochę się wysilić, widok rekompensuje niedogodności.
Niektórzy (nasi współtowarzysze podroży)co chwilę pływają ale przewodnik mówi, że trzeba płynąć dalej, bo przy takim tempie to do jutra nie zdążymy
Ruszamy więc dalej, a fajny przystanek zaplanowany jest na plaży Porat. Plaża piaszczysta, na plaży zacieniony barek, gdzie można coś zjeść i wypić. Dzieciaki oczywiście walą prosto do piachu!
Po dłuższej przerwie ruszamy dalej. Już nie pamiętam co i w której kolejności ale jest pięknie.
Bisevo jest rzut beretem od Visu, więc przewodnik zabiera nas do Komizy. Pisałam w innej relacji z Visu, że w tym momencie to jakby walnął we mnie grom z jasnego nieba - to tu spędzimy następne wakacje. Nie ma odwołania!!! (i tak się stało zresztą
).
Komiza zauroczyła nas od pierwszego wejrzenia, czuć tu było atmosferę leniwego lata, spokój, turystów jeszcze niezbyt wielu (przełom czerwca/lipca), urocze plażyczki tuż pod samymi domami. Cumujemy i dostajemy ok. godzinki na rekonesans. Anglicy zmęczeni ciągłym nurkowaniem zasiadają w pierwszym lepszym barze. My wciąż głodni wrażeń ruszamy sycić się widokami. Nie będę tu wchodzić w szczegóły, aby nie dublować mojej innej relacji z Visu. W każdym razie każdemu polecam odwiedzić to miasteczko.
Tu kilka fotek na zachętę
Niestety wszystko co dobre się kończy, wiec ruszamy dalej, choć jeszcze nie wiemy, że za chwilę trafimy do rajskiej Stinivy. Tak, podpływamy od strony morza, jak zwykle robią to pozostałe tłumy turystów. Ku naszemu zdziwieniu dzikiego tłumu nie ma, a my możemy na chwile wypakować się na brzeg i chłonąć widoki w cieniu, którego tam na prawdę nie brakuje. Chyba byliśmy o takiej porze, że cienia sporo to i opalających się niewielu
Chwilę tam zostaniemy, Anglicy walą po kolejne piwo do barku
, my trochę się pluskamy
Potem ruszamy już w kierunku Hvaru, mamy trochę drogi przed sobą, poza tym część towarzystwa jest już zwyczajnie zmęczona, jedni od nadmiaru wrażeń i całodniowego słońca, inni od nadmiaru piwa (to ta angielska cześć załogi)
W każdym razie dopływamy na miejsce, dziękujemy przewodnikowi za uroczy dzień, pełen emocji i wrażeń oraz co muszę tu koniecznie zaznaczyć dokładnych i rzetelnych informacji przewodnickich
W sumie, to każdy z nas chciałby mieć taką pracę jak nasz przewodnik ale on jakoś nie do końca podziela naszą opinię
Powoli zmierzamy do miejsca parkingowego zahaczając o różne stoiska. Po drodze zrobimy zapasy na kolejne kilka dni w Uvala Torac, w końcu mieszkamy na zadupiu cywilizacji
Do domu docieramy pod wieczór, trochę padnięci ale zdążymy posiedzieć na plaży, gdzie zjemy kolację.
Jak braknie chleba, to za parę dni pojedziemy na zakupy i nie omieszkamy poszwędać się to tu, to tam po uroczym Hvarze
cdn.