Na plaży w naszej zatoczce prawdziwe multi-kulti. Polacy, czyli my:-) oraz nasi sąsiedzi Słoweńcy, a także dalsi sąsiedzi - Słowacy, Czesi, Węgrzy i Chorwaci oczywiście. I jak się okazało - również Polacy ale oni nie wiem czemu przez cały czas udawali, że nie nasi. Jakoś tak się czaili, coś tam szeptali między sobą, z nikim nie rozmawiali i dopiero przypadkiem wyszło, że to krajanie, zresztą w momencie, kiedy tak jakoś po cichu się zebrali i dali drapaka do domu. Hmmm, dziwne to trochę ale o.k., każdy spędza wakacje jak chce i lubi, wiec nic nam do tego
Dzieciaki całymi dniami polują na żywe stworzenia - ktoś złapał ośmiornicę, ktoś inny masę jeżowców, a nasze młode złapało 3 morskie ślimaki (każdy inny) oraz krewetkę. Kraby pouciekały. A i jeszcze Mila z sąsiadem pokazywali nam jakieś ryby z zębami - ochyda
ale dzieciaki miały radochę.
To nasze prywatne "sea life aquarium" w obciętej butelce po 5 litrowej wodzie mineralnej (tylko woda butelkowana do picia w tych warunkach!!!)
A nasza gospodyni opowiadała, że kiedyś tam złapał ją za nogę taki mały rekin (myślał chyba, że jest ludojadem lub się Shark-a naoglądał), więc rekin dostał w łeb i tyle mu z polowania na ludzi. A gospodyni niemała kobitka była (dobrze ponad 180 cm wzrostu - na zdjęciu widać zresztą) więc każdy rekin powinien uważać
i jeszcze kilka fotek z "naszej' zatoczki...
W zatoczce, w sąsiedztwie naszego domu znajduje się taka stara rybacka chałupa. Tak, wiem że ruina i nikt tam nie mieszka. Może właśnie czeka na nas???
Ale choć tu tak urokliwie, to czasem trzeba opuścić ten raj w celu upolowania zapasów spożywczych. Generalnie dość długa, wąska i kręta szutrówka prowadzi nas do "cywilizacji", tj. na asfaltowe drogi Gdinj. Tam już możemy się zastanowić, czy jedziemy do Sucuraja na zakupy (bo zwiedzać to tam nie ma co), czy w drugą stronę - a to już kilkadziesiąt km krętej drogi. Raz byliśmy więc w Sucuraju na zakupach, a potem to już tylko słuszny kierunek - przeciwny