Witam grupowiczów.
Byłem na początku września 2004 roku na wyspie Hvar na kempingu Jagodna.
Ponieważ wybrałem to miejsce po głębokich studiach materiałów znajdujących się na tej grupie, więc podzielę się też uwagami. Zaznaczam, że są to tylko moje spostrzeżenia – osoby, która spędza wakacje na nurkowaniu w ABC, wędkowaniu, jeżdżeniu na rowerze i piciu wina, nie leży na plaży i nie opala się aż sadło się topi.
Przyjazd promem z Drwenika do Sucuraju.
Niedaleko za Sucurajem jest zjazd na prawo na kemping dla naturystów. Kemping z plażą jest śliczny, ale bardzo drogi.
Za wioską Poljica, jak to pisali przedmówcy zaczyna się horror. Droga kręta, prawa strona jezdni niczym nie zabezpieczona a tam przepaść. Kobiety mdleją, tylko my mężczyźni jakoś sobie dajemy radę. Później jest Jelsa i miasteczko Pitve, za którym zaczyna się sławetny tunel. W poprzednich postach wyczytałem, że ma wysokość coś 2,28 m., ale na miejscu okazało się, że na znaku jest tylko 2 metry. A ja mam na samochodzie rower. Nie chcąc ryzykować ściągam szybko rower, ale widzę znak – zakaz jazdy rowerem (w tunelu).
Światło przełącza się na zielone i wszyscy ruszają. Pie….. przepisy i ruszam za samochodem. Tunel jest nie oświetlony, ja nie mam świateł, więc pedałuje prawie po omacku za samochodem. W połowie tunelu zaczyna mi brakować tlenu. Tunel jest wykuty w skale i żadnej nie ma wentylacji. Ale przejechałem te dwa kilometry. Całe szczęście, że nie było dziur w drodze.
Do kempingu Jagodna z drogi zjeżdża się bardzo stromą betonówką.
Kemping jest ładny, malowniczo położony i nie za duży. Dużo drzew, które dają cień. Trudno manewruje się samochodem, bo różnice poziomów są znaczne. Jeżeli masz dziecko i myślisz, że siądziesz sobie przy namiocie a małolat będzie baraszkował niedaleko przy brzegu, pod twoim czujnym okiem to się grubo mylisz. Do plaży schodzi się dość stromą scieżką100 metrowej długości. A z namiotu nie widać wcale plaży. Plaża jest śliczna, mała i piaszczysta, – co rzadko spotyka się w Chorwacji.
Na tej plaży możesz wędkować tylko od świtu do godziny 8.00, bo o tej godzinie już zaczynają ludzie pływać. Jeżeli dalej chcesz łowić ryby musisz przejść z 500 metrów w prawo, jest tam takie betonowe małe molo (chyba prywatne). Jeżeli myślisz, że wynurkujesz jakiegoś ślimaka (na haczyk do wędki) to się przeliczysz. Tam nie ma żadnych ślimaków. Jedyne, co możesz założyć na haczyk to te wielkości paznokcia ślimaki przyklejone do skał. Ale na nie to możesz złowić jakąś małą glizdę a nie rekina.
Na rowerku też sobie nie pojeździsz chyba, ze jesteś napalonym, z żelazną kondycją i determinacją cyklistą. Ale do rzeczy.
Wyjazd z kempingu na asfaltówkę, to 2 km stromego podjazdu. Na górze wypluwasz płuca. W prawo nie ma, co jechać, bo tunel. Za drogą pionowe skały dochodzące do 600 metrów. Więc jedziesz w lewo asfaltem. Po 3 km wioska Sveta Nedjelja i tam kończy się droga. Ponieważ miałem dość dokładną mapę i na początku trochę determinacji, wybrałem się do miasta Hvar drogą (ścieżyną) wzdłuż morza. Zaczynała się ona w czyimś ogrodzie w Sveta Nedjelja. Po zrobieniu gdzieś 12 km, więcej prowadząc niż jadąc, wyjechałem w Milnej na główną drogę. Ścieżka ta nadawała się bardziej dla pieszych i osłów niż rowerzystów. Później zwiedziłem miasto Hvar, w którym nie znalazłem nic ciekawego oprócz przepięknego portu i olbrzymiego przy nim placu. Dalej postanowiłem dojechać do cerkwi Sv. Nikola leżącego prawie nad Jagodną, ale na wysokości 628 m.n.p.m. Od Hvaru jechałem asfaltem gdzieś 12 km i przed innym tunelem skręciłem na drogę szutrową. Po jakiejś godzinie jazdy pod górę wjechałem na szutrową międzynarodową drogę rowerową, którą na azymut podążałem do cerkwi. W pewnym momencie zgubiłem się i nie wiedziałem, w którą stronę pojechać. Stoję, więc na drodze i czekam na jakiś znak z nieba a tu jedzie rowerzysta. I jak myślicie, kto to był. Oczywiście Polak, z Krakowa. Do cerkwi nie dojechałem, bo było zbyt późno, ja byłem po 50 km jazdy i przypadkowo pojawił się znak na kamieniu kierujący na kemping. Przez 3 km było w miarę płasko, kierunek oznaczały czerwone kółka namalowane na kamieniach, a potem zaczął się horror. 600 metrowa pionowa skała a na niej ścieżka dla kozic, po której musiałem znieść rower.
Co do wina to jest tylko czerwone wytrawne i nie najlepszej jakości (kwach).
I jeszcze jedna uwaga cały czas tam wieją wiatry.
Polecam dosyć dokładną mapę wyspy (1 : 100 000), którą kupiłem w księgarni internetowej „Internetowy Informator Podróżniczy”
www.bezdroża.com
Myślę, że ta garść dodatkowych informacji kogoś zachęci albo zniechęci do wyjazdu na kemping Jagodna.
Z pozdrowieniami
Adam Ś.