napisał(a) olole » 09.06.2009 09:56
Wywołałem kiedys temat na tym forum dot. pływania w Cro katamaranem plazowym, ale w końcu pojechałem tam z żagłóweczką plażową 3,5m, która miesci mi się na dachu samochodu. Pomysł sie sprawdził idealnie, bo miałem pływadełko do rodzinnej zabawy na wodzie (a nawet na rodzinne wycieczki na najbliższe wyspy). Jednocześnie się nie umęczyłem z transportem, nie ciągnąłem przyczepy (więc nie było ddatkowych opłat autostradowych), a opływowy kształt mojego "okrętu"na dachu samochodu swobodnie pozwalał uzyskiwać na autostradzie prędkości do 120 km/h (więcej dla bezpieczeństwa z takim garbem nie próbowałem).
Zabawa na wodzie fajna, ale przy tych gabarytach pod żaglami tylko 2-osobowa (ja + dziecko 11lat). Całą 4-osobową rodziną (ja z zoną + 2 dzieci 11 i 5 lat) pływaliśmy sobie przy dogodnych warunkach na najbliższe wysepki (ok. 2 do 3 km) ale bez żagli na silniczku 2 kM.
W naszej kameralnej zatoczce mieliśmy niewielką żwirkowo-piaszczystą plażę do której łatwo było dobić i wyciągnąć nasze pływadełko na brzeg. A to duża zaleta w chorwackich warunkach, gdzie jest to wyjątek, a nie raguła. Zabawa z taką łódeczką czy katamaranikiem w okolcy całkowicie skalistej byłaby by jednak juz dużo bardziej uciążliwa.
Oczywiście ze względów o których powyżej absolutnie konieczny (szczególnie w przypadku katamaranu) jest silnik pomocniczy, i to dobry markowy (niezawodny), a nie jakaś chińska imitacja silnika (miałem taką skuszony niską ceną i w paru newralgicznych momentach sporo nerwów i gimnastyki starterowej mnie to kosztowało).
Uwaga z doświadczenia! Sprzęt wyciągnięty na brzeg (nawet całkowcie) też należy dobrze przycumować. Miałem przypadek taki, że moją łódkę wciągniętą na brzeg (i to kilka metrów od wody) niespodziewany silny lokalny wiatr "od lądu" wypchnął mi spowrotem na wodę. Gdyby nie to, że moje apartmani było 10 m od morza, płetwy pod ręką i przypadkowy rzut oka na łódkę, kórą włąsnie w tym momencie wiatr mi "zwodował" - to mój dzielny okręt pływałby po morzach i oceanach świata samodzielnie, bez mojej pomocy.
Co do formalności- nie zawracałem sobie głowy winietami i prijawami, bo w "mojej" zatoczce i w pobliskich okolicach nie było nikogo, kto byłby tam zainteresowany, ani tez miejsca gdzie mógłbym to wykupić.