Dojazd do plaży jest niezwykle malowniczy ... Zdjęcia tego nie oddają tym bardziej, że część z nich robiona była przez szybę samochodu ...
W tym mniej więcej miejscu, z zawrotną prędkością dogania nas bordowawy złomek... Kierowca przez otwarte okno krzyczy, że jest właścicielem knajpy na plaży i dziś ma urodziny i zaprasza
...
Widać kawałek bliźniaczej plaży
Nati ale tą sobie darujemy ...
Przy dużym zbliżeniu mój telefon ze zdjęcia robi dzieło malarskie
W tym z kolei miejscu decyduję się wysiąść z autka... Widoki są na tyle piękne, że ostatni kawałek idę pieszo ...
Nad plażą góruje kapliczka pod wezwaniem
Agios MinasW środku obowiązkowe w tych okolicach zasłonko-firanki
...
Drzewka oliwkowe Rigopouli coraz bliżej ...
Plaża jest drobno kamienista ... I co najważniejsze... Jesteśmy na niej praktycznie sami ... Kilkadziesiąt metrów dalej obozuje para nudystów ... Fajne jest tez to, że na plaży jest kilka drzewek i można się tam spokojnie zrelaksować... Po wczorajszym smażeniu z chęcią rozkładamy się w cieniu ...
Na górze, odwiedzona chwilę wcześniej, kapliczka ...
Kilka godzin czytania, kąpania, drzemki ... Wcinania piekarnianych przysmaków
...
Z niedalekiej knajpki zaczynają dochodzić odgłosy imprezki ... My jednak nie za bardzo chcemy się dzisiaj "zmęczyć"
...
Szkoda urlopu... Do pana jubilata wpadniemy kiedy indziej ...
Wracamy ... trasa ponownie jest malownicza, tylko od drugiej strony
...
W Olymposie witają nas moi ulubieńcy ... Czy nie są uroczy ?
Na coś gorącego decydujemy się w
Restaurant Olympos... Jedliście kiedyś kozinę? Ja pierwszy raz ... Była bardzo smaczna. Ale mimo, że uwielbiam wszelkie sery śmierdziuchy to w przypadku mięsa ten lekki kozi smrodek deczko mnie drażnił
...
Po mięsku oczywiście darmowy deserek
...
Kilka kroków do apartmana... Przez "centrum" oczywiście
...
...