SingSing74 napisał(a):(...)
Racja, ale czy widziałeś kiedyś, żeby ktoś kto ma chociaż dwie komórki mózgowe, wywalając śmieci do lasu nagrał o tym film i wrzucił go na YT wraz ze swoimi danymi, twarzą i numerem rejestracyjnym?
Dobrze, że tę odwagę ująłeś w cudzysłów.
Albo ten typek uważa to za coś normalnego i nie wstydzi się tego, oficjalnie się pod tym podpisując (...)
Jest taka maleńka różnica "sandałki w zlewozmywaku" vs "śmieci w lesie":
na to drugie są paragrafy.
I wtedy wychodzi drogo. A ma być przecież tanio.
Czyżby wystarczyło ująć jakieś słowa w cudzysłów aby rozwiązał się mieszek z pochwałami?
Aż mi lica pokraśniały. Ze skromności, rzecz jasna.
Co do normalności, to... czy normą jest to, co robi większość?
(tak, wiem:
ja tylko wycieram "ciompy z nosa" w ścierkę/ręcznik - palec o ścianę, macam chlebki w sklepie - ręka czysta, bo tylko 1 sekundę się drapałem między nogami, itd. itp.
ale sandałków nigdy nie płuczę w zlewozmywaku. co to, to nie.)
Co mnie "bardzo fascynuje", to samoistne zafajdanie publicznych toalet.
Raniutko, po "przeglądzie i serwisie służb" czyściutko, że hej.
Po przejściu setki cywilizowanych (a jakże) użytkowników, jak w jakuckiej latrynie.
Zapytasz po kolei
każdego z tej setki...
... w życiu! on zostawia po sobie czyściutko jak w domu.
(i stąd ta "fascynacja samoistnym fajdaniem")
Tak na marginesie (nie ma nic wspólnego z kampingiem, kloaką i sandałami):
Często - powiedzmy nierzadko - słyszę narzekanie od Olgi, że mam brudne ręce.
A ja własnie trzymałem je w
najbardziej sterylnym miejscu w domu. Wygarniałem popiół z pieca.