Kαλησπέρα - dobry wieczór Dawno mnie tu nie było a wszystko przez
jak już wspominałam .... zmianę pracy
Pierwszy tydzień mam już za sobą
jest dobrze, szczególnie cieszy mnie fakt, że w tym m-cu podwójna wypłata się szykuje
fajnie co
w starej pracy jestem na zaległym urlopie jeszcze do końca miesiąca więc wypłata w całości trafi do wakacyjnego budżetu
To tyle ... wracamy zatem do relacji
cd. Dzień 5 - 20.09.2015 niedziela – z pamiętnika nizinnego kierowcy Agios Petros (Άγιος Πέτρος)Po wizytacji kempingu Kathsima ruszamy dalej na południe wyspy naszym wspaniałym Pierdolotem. Wspinamy się w górę drogą pełną zakrętów, niektóre z nich są tak ostre, że trzeba uważać żeby nie wypaść na przeciwległy pas. Największa karuzela to podjazd przed Kalamitsi. Ruch na szczęście nie jest duży co dla nizinnego kierowcy jest zapewne dużym plusem
Jakościowo droga dobra, asfalt, po jednym pasie ruchu w obie strony z wyjątkiem przejazdu przez Kalamitsi gdzie trzeba się przeciskać między budynkami - pisałam o tym miejscu już w którymś z poprzednich odcinków.
Widoki zapierające dech
, dookoła góry i doliny, niestety fotek brak
. Ja musiałam trzymać kierownicę a M. była skupiona na pilnowaniu mnie
Gdzieś za Choratą zaczynamy już zjazd na południowe wybrzeże. Po drodze zatrzymujemy się na chwilę w wiosce
Agios Petros. To tradycyjna grecka wioska, malowniczo położona na wysokości 330 mnp. Mieszka w niej ok. 600 osób ale uliczki są puste. Poza gromadką kotów pilnujących kapliczki - żywego ducha
.
Nazwa wioski pochodzi od stojącego tu kościółka zbudowanego w XIV w., za którym rozpościera się widok na najwyższe wzniesienie
Stavrota (Σταυρωτά)Po obejściu kościółka dookoła wracam do auta.
Tu spotykam jednego mieszkańca, starszy pan od razu mnie zagaduje, pyta skąd jestem i życzy miłego pobytu
Z Agios Petros do Vassiliki jest tylko 6 km. Zatokę dobrze już widać z zakrętu – ruszamy w dół.
Po chwili parkujemy na początku
Vassiliki (Βασιλικής) i idziemy na plażę Ponti.
To królestwo windsurferów co widać na każdym kroku. Wzdłuż plaży ulokowało się kilka szkółek i klubów.
Zatoka Vassiliki zalicza się do pierwszej światowej 10-ki i pierwszej europejskiej 3-ki najlepszych miejsc sprzyjających uprawianiu windsurfingu.
Niemal codziennie, w godzinach popołudniowych od strony zachodniego zbocza okalającego zatokę, zrywa się tu silny termiczny, ciepły wiatr o sile od 4 do nawet 8 st. BFT. wtedy na kilka godzin zatokę opanowują kolorowe deski i żagle. Dziś już jest po wszystkim ... nie zdążyłyśmy najwyraźniej na widowisko, gdyż na wodzie prawie pusto, zostało jedynie kilku maruderów z trudem wracających do brzegu. W oddali rysuje się wyspa Ithaka.
Plaża jest tu kamienisto-żwirkowa ale dno morskie jest całkowicie piaszczyste.
Kemping Vassiliki Beach znajduje się na jej przeciwległym krańcu czyli jakiś 1 km od miejsca w którym obecnie jesteśmy.
Woda jest bardzo ciepła, grzech zatem nie skorzystać z kąpieli
Po wejściu do wody okazuje się, że bardzo daleko od brzegu cały czas jest płyciutko - zatem to bezpieczne miejsce dla maluchów ale raczej tylko tak do 14, potem kiedy wiatr się nagle pojawia występują fale no i surferzy ... obawiam się, że istnieje wtedy jakieś ryzyko przebywania w wodzie.
W Vassiliki jest też przystań promowa i niewielki port - skąd można popłynąć na Ithakę i Kefalonie.
Wzdłuż całej plaży znajduje się wiele klimatycznych tawern. Jakieś 2,5 km na południowy wschód od portu w Vassiliki można dotrzeć do ładnej niedużej i bezpiecznej plaży Agiofili. Z portu kursują tam taxi boat ale da się dotrzeć też lądem, częściowo autem i kawałek pieszo.
Jest już dość późno, dochodzi 18ta zatem odpuszczamy sobie zdobywanie kolejnej plaży, po samym Vassiliki też nam się nie chce łazić, wracamy do auta i obieramy kierunek na Nidri. Znów wspinamy się nieco ale już nie tak wysoko jak wcześniej. Po drodze jeszcze krótki postój z widokiem na zatokę Vlicho pełną jachtów.
Jest ona bezpieczną bazą dla jednostek pływających, gdyż jest praktycznie osłonięta od otwartego morza ze wszystkich stron, jedynie 150 m. przesmyk pozwala na wejście do zatoki.
Nasz Pierdolot już na światłach gdyż zaczyna się ściemniać ... to już trzecia dekada września i dzień jest znacznie krótszy.
Ostatnie fotki i ruszamy prosto do hotelu.
Na szczęście przed hotelem przy głównej drodze jest miejsce parkingowe, nie muszę zjeżdżać w dół skąd ledwo wyjechałam rano
a tym bardziej w górę pod sam hotel.
Wpadamy wygłodniałe prosto na kolację, dopiero po niej prysznic i odświeżone możemy spokojnie usiąść przy jakiejś lampce winka. Zbyt długo nie udaje nam się posiedzieć na tarasie bo nagle nadchodzi burza
co gorsze dowiadujemy się, że załamanie pogody ma potrwać do następnego dnia ... o NIE!!!
Cdn …