napisał(a) Jędrzej » 02.06.2006 11:37
Opowiem sytuacje tuż za granicą na stacji benzynowej BP już na terenie Autrii - czas "weekend majowy"
Przychodze kupić winietke, przede mną Polak z ładnej bulwarowej terenówki (przed granica nas wyprzedził z resztą).
Klient nie rozumie po niemiecku a angielski bardzo łamany, ale strasznie intensywnie coś gestykuluje sprzedawczyni - ona nie rozumie.
W końcu rozgląda się nerwowo po stacji i z tryumfem chwyta właśnie kamizelke odblaskową i pokazuje 4 palce - więc kobieta daje mu 4 kamizelki i chce podliczać - Na co klient wykazuje się refleksem i krzyczy NO! TWO for Children - small!!
Kobieta rozkłada ręce i tłumaczy, że dla dzieci nie ma - facet nie rozumie i domaga się kamizelek dla dzieci...
Nie wytrzymuje i pytam się go czy jak złapie kapcia w środku nocy to koniecznie cała rodizna a szczególnie dzieci muszą go dopingować przy zmianie koła?
Doznał olśnienia i poszedł - kamizelki nie kupił żadnej 1 już miał w aucie a była ich w samochodzie pięcioro.
Tak swoją drogą to kamizelki zwłaszcza te żółte (policyjne) powinni miec autostopowicze - byli by zabezpieczeni przed rozjechaniem a i na pewno więcej aut by sie zatrzymywało na tak ubraną machająca postać...