Kamienie w Antenie i Santorini na deser ...
ciąg dalszy
No to jedziemy na plażę ...
Znowu spotykamy pana na osiołku ...
Parkujemy sobie w cieniu ...
Koło takich budowli ...
Zaciekawiły mnie one ... ale Potter zawsze potrafi wszystko "rozsądnie" wytłumaczyć ... jako że po drugiej stronie ulicy był stadion miejski, to te ponumerowane "pokoje" to były szatnie dla zawodników ...
Normalnie w Kamari to każdy zawodnik ma swoją szatnię ... już oczami wyobraźni widziałam zawodników BLACK RADOM w tych "szatniach" ( a tak przy okazji, to wygraliśmy wczoraj za 3 punkty z Cuprum Lubin , jestem w szoku )
No ale my nie potrzebujemy szatni do przebrania, bo kostiumy mamy na sobie ... idziemy
Tylko stopy mi ucięli ...
Można poćwiczyć chiński ...
A na plaży ... na plaży fajnie jest
Zajmujemy miejsca w pierwszym rzędzie od wody ... jakoś nikt od nas nie chciał kasy
I tak sobie spędziłyśmy ze dwie godzinki na "nicnierobieniu"
Tzn niezupełnie nic ... bo jak nam dogrzało, to wchodziłyśmy do wody ...
Potter popłynęła na skałki ...
Ja też pływałam ...
Wysuszyłyśmy się i wróciłyśmy do auta ...
Ale to jeszcze nie koniec ,
bo lot do Anten mamy o 00.35 , a autko oddajemy o 21.00 ... więc