Kamienie w Antenie i Santorini na deser ... OIA ciąg dalszy Znudzona życiem artystka musi podnieś z kanapy swoje cztery literki, bo trzeba iść dalej ...
Pójdziemy teraz w stronę ruin zamku ... z tamtąd widoki też są całkiem niezłe ...
Spotykamy tam też naszych sąsiadów z apartmana ... Czechów.
Zapomniałam o nich wspomnieć ...
Poprzedniego dnia wieczorem, kiedy zobaczyłam jak się wprowadzają, skomentowałam ich przyjazd (zawsze miałam za długi ozór
) ...
Po chwili na balkon, który był na wyciągnięcie ręki od naszego wychodzi jeden z nich i mówi:
Dobriwieciów, chyba słysiałem język polski ... miałam tylko nadzieję, że nie usłyszał wszystkiego co powiedziałam ...
Pogadaliśmy chwilę, skąd my, skąd on, że świetnie mówi po polsku (zdradził, że miał dziewczynę - Polkę) i takie tam ...
Ale jak zaczął coś smęcić i kiepskich polskich autostradach, to mu odpaliłam, żeby zrobili coś z trelinką pod Brnem, bo tam to dopiero jest masakra ... a co, niech se nie myśli Pepik, że u nich jest tak fajnie
.
Potter jeszcze dołożyła, że teraz od siebie, z Ołomuńca był, może już do Gdańska dojechać autostradą ... nooo
Ale wracamy do Oii i idziemy na zamek ...
Z zamku porozsyłałyśmy mmski do kogo trzeba
i wróciłyśmy w uliczki ...
Nagle słyszymy jakieś krzyki ... to "kierowca" osiołka krzyczał, żeby zejść mu z drogi ...
Potem widziałyśmy jeszcze taki "osiołkowy pociąg" ...
Skoro już jesteśmy przy zwierzątkach ... kotek ...
Zupełnie nie wiem dlaczego ... ale nie poszłyśmy tymi schodkami na dół, do portu
... wiem, to jest skandal i koniecznie trzeba będzie to nadrobić ... kiedyś
...