Kamienie w Antenie i Santorini na deser ... ciąg dalszy 10 październikaSłońce wstaje pare minut po 7 ... ale jakoś nie chciało mi się iść na plażę, żeby go powitać
Ale wstałam jeszcze przed wschodem ...
Potter zresztą też
Ale nie wstałyśmy tak wcześnie zupełnie bez powodu ...
Tego dnia miałyśmy odebrać samochód
Nasz gospodarz zawiózł nas przed 8 na lotnisko (w ramach bezpłatnego transferu lotniskowego, który należał nam się jak psu miska
)
Odstałyśmy swoje przed okienkiem naszej wypożyczalni, bo 4 laski przed nami miały problem z uruchomieniem nawigacji, którą sobie zażyczyły mieć ...
Nam oczywiście poszło super sprawnie
, miły pan co miał bardzo rozbiegane oczy
, spełnił nawet naszą prośbę i dał na Fiata 500
I od tej chwili byłyśmy już całkowicie niezależne na wyspie ... no może tylko trochę od Halinki
(tak
Potter nazywa swoją nawigację
)
Potter w akcji ...
Ja grzecznie siedziałam obok ...
Wróciłyśmy więc do apartmana na śniadanie ... żeby mieć energię na całodzienne zwiedzanie
Zatem ruszamy ...
Potter już na wstępie mnie opitoliła, że siedzę jak pipa i wcale zdjęć nie robię ...
... no to zrobiłam kilka
Pierwszym celem był kościółek
Panagia Episkopi ... podobno jest to najstarszy kościół na wyspie.
Jak przyszłyśmy był zamknięty ... ale miły starszy pan jak tylko nas zobaczył poroztwierał wszystkie drzwi zapraszając do środka ... pozwolił nawet robić zdjęcia, ale bez lampy ... Ja aż tak bardzo chętna do robienia tych zdjęć nie byłam (bo nie bardzo ogarniałam kiedy ta lampa mi błyska a kiedy nie
). Ale głupio mi było, bo pan taki miły ... i zrobiłam ... jedno, no dobra - dwa, ale to drugie jest nieostre
Nie wiem jak to się stało, ale ani w moich, ani w Potterowych zdjęciach nie mamy tego koścółka "z wierzchu"
Wróciłyśmy do naszaj 500-ki ...
Potter popatrzyła na mnie dziwnie i mówi:
Dobra, dawaj następne numerki ... w sensie, żeby podać jej współrzędne naszego następnego celu ...
A była to "wioska duchów" -
Mesa Gonia - robiąc plan wyczytałam, że warto zajrzeć ...
Duchów nijakich nie widziałam ... trochę ruin ... zaczęłam wątpić w mój plan, ale innego nie mamy ...
Jedziemy dalej ...
Zatrzymujemy się przy małym cmentarzu ... może chociaż tu jakieś duchy będą
Obok
Agios Charalambos ... zamknięty i nikt na nasz widok nie zaczął go roztwierać ...
Takie ładne wzorki z kamyczków to chyba się chochlaki nazywają ...