Po rejsie na Balos, w porcie byliśmy tuż przed 18 zapakowaliśmy się do autka i wrócili do hotelu na kolację. Potem przy napojach lekko procentowych zaczęliśmy ustalać, co robimy nazajutrz, bo to był już ostatni pełny dzień naszych wczasów.
Zgodnie uznaliśmy, że jedziemy do Knossos i do Heraklionu, wcześniej były rozważane wąwozy. Jako, że nikt z nas nie należy do rannych ptaszków zbiórkę wyznaczyliśmy coś ok. godz. 9. Wieczór miły, ale spędzony głównie na pogaduszkach z innymi wczasowiczami, więc opisywać nie ma co.
15 maja – środa
Na tropie Minotaura Tego dnia po śniadaniu nareszcie wyruszamy w kierunku wschodnim. Do tej pory dzień w dzień wyjeżdżaliśmy na zachód. Jedziemy Nową Drogą Narodową, przy której rośnie zatrzęsienie oleandrów. Wprawdzie widok nie był dziwny, bo w kierunku Chani też ich nie brakuje, ale tu jakby było ich jeszcze więcej.
Droga prosta, więc pilot Misiek nie miał co robić. Zbliżamy się stolicy wyspy Heraklionu.
Z koleżanką zajmowałyśmy tylną kanapę, ale jednak na drogę patrzyłyśmy, bo panowie mimo pomocy technicznych niekiedy lubią nas wyprowadzić w pole
Tu mała dygresja, która jednak wytłumaczy naszą czujność.
Uwierzy ktoś, że na wyspie Brač w Chorwacji można zabłądzić? (tam jest raptem kilka dróg na krzyż). Wracaliśmy z miejscowości Gornij Humac do Supetaru. Droga prosta i pewnie gdyby nie zachciało im się zboczyć, by zobaczyć lotnisko, wszystko byłoby ok.
Co tam chcieli zobaczyć? Nie wiem, bo to mały port. Zobaczyli… mhmm nie powiem co, bo nie będę się wyrażać. Ledwie wystawili nogę z samochodu, takie były atrakcje, więc wracamy. Jedziemy sobie spokojnie … Na drogowskazach zaczynają pojawiać się nazwy, których w drodze do Supetaru być nie powinno. Bo..... panowie beztrosko pruli w kierunku przeciwnym na miejscowość Pučišća. O innych tego typu numerach miłosiernie dla nich zmilczę, choć mogłaby powstać mała relacja zatytułowana „Pomyłki w drodze pana M i A oraz świetna czujność ich żon”.
Ale wróćmy już na Kretę.
Zatem patrzymy z koleżanką i widzimy nad drogą wielką jak stodoła tablicę w kolorze brązowym z napisem Knossos i strzałką w prawo. Jak na oznakowanie na Krecie – rewelacja. Ślepy zobaczy.
Dzielimy się zatem informacją, sugerując delikatnie, że trzeba będzie skręcić w prawo.
Na co Misiek wpatrzony w nawigację w telefonie wielkim głosem krzyczy:
- Nikogo nie słuchaj! Nikogo nie słuchaj!!!!
-Tylko mnie!!
- Nigdzie nie skręcaj, jedź prosto!
No to kierowca pojechał.
Za kilka sekund słychać:
- O ku…a, trzeba było jednak skręcić.
No cóż…, nie było jak zawrócić i musieliśmy się wbić w miasto. Czasu straciliśmy trochę (myślę, że coś ok. ½ godziny), bo światła i korki były. Ale w końcu docieramy do celu. Rozglądamy się za parkingiem. Pierwszy jaki widzimy – duży, ale płatny. Jedziemy dalej i znów duży parking i o dziwo brak informacji o opłatach. Wjeżdżamy rozglądamy się za jakimiś parkingowym lub parkometrem, ale nic takiego nie znaleźliśmy. Opłat brak. Do wejścia na teren wykopalisk rzut beretem.
Nie znam się na roślinkach, ale trochę fioletowych drzewek było i robiły kapitalne wrażenie
Myślę, że było już tuż przed 12, bo słońce dawało popalić. Było ponad 30 stopni. Docieramy do kas.
Na szczęście kolejka jest krótka i po wydaniu 15 euro od osoby wchodzimy. Jeśli kupimy bilet za 16 euro możemy dodatkowo zwiedzić Muzeum Archeologiczne w Heraklionie (nie byliśmy, ale z tego co czytałam i widziałam na fotkach jest ciekawe).
Informacje o pałacu w Knossos można znaleźć bez problemu, więc nie będę ich powtarzać – cytować. Ograniczę się do minimum.
Zabudowania pochodzą z okresu kultury minojskiej i powstały coś między 2000 a 1400 r. p.n.e.
Odkryte zostały w 1899 r. przez brytyjskiego archeologa Sir Arthura Evansa. By łon wykopaliskami na tyle zafascynowany, że poświęcił im 30 lat życia a także sporo pieniędzy na ich odkrywanie.
Na powitanie tablica dająca wyobrażenie, jak kiedyś zabudowania wyglądały.
Pałac zajmował 22 tys.m2!
W czasach świetności było w nim bagatela 1300 pomieszczeń, których pomieścić mogło się ok. 12 tysięcy osób. Budowano go 300 lat! Żyło się tam całkiem wygodnie, gdyż pałac był wyposażony w toalety i bieżącą wodę.
Na wyobraźnię działają też znane mity greckie, które wiążą się z tym miejscem. Najbardziej kojarz się oczywiście ten o Minotaurze, którego w labiryncie uwięził król krety Minos. A budowniczym labiryntu miał być sam Dedal.
Wchodzimy i zwiedzamy gdzie nas nogi poniosą
Widoczek ogólnyi kolejne - to chyba basen oczyszczeń