napisał(a) aga_stella » 13.06.2018 20:18
Ostatnio jestem mało czasowa i tak jeszcze będzie przez kilka dni dlatego relacje trochę mi kuleją.
Ale dobra jest chwila, to nieco wrzucę. Nastała niedziela...
13 maja – Falasarna i tam gdzie kradną kanapki. Po trochę dłuższym pobycie w barze dzień wcześniej, na śniadanie dotarliśmy coś ok. 9. Domniemam, że ok. 10 ruszyliśmy w drogę. Pierwszym naszym celem było Kissamos. Uznaliśmy, że jak już jedziemy w tamtym kierunku, to wpadniemy do portu i kupimy bilety na Balos już na kolejny dzień. Zaletą tego rozwiązania było też obczajenie drogi, która ponoć lubi się korkować przed Kissamos i w samym mieście. Pytaliśmy rezydenta, czy w maju też to ma miejsce. Ale jednoznacznej odpowiedzi nie otrzymaliśmy
Przejechaliśmy bez problemów, ani na wysokości Chani nie było zatorów, ani w samym Kissamos. Miasto widziałam tylko z auta i nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia. Powiedzmy, że takie sobie (może gdzieś w głębi jest lepiej). Według info z neta - rejs (poza sezonem) jest o 10.20. Okazało się, że o 10.40. Ku zdumieniu dowiedzieliśmy się też, że możemy jeszcze dziś płynąć o 12. Według przeczytanych w necie informacji - owszem są takie rejsy, ale w sezonie. A tu były. My jednak kupiliśmy bilety na następny dzień u sympatycznej kasjerki Polki (cena 27 euro lub 28).
Zatem do auta i zmierzamy na Falasarne.
I naszym oczom ukazuje się taki oto widoczek
Naszym głównym celem była jednak plaża z różowym piaskiem, więc uznaliśmy, że szkoda marnować czas na zjazd do plaży, gdzie i tak nie mogliśmy być zbyt długo. Więc jedziemy wzdłuż wybrzeża i tylko czasami stajemy, bo widoki są piękne i trudno choć przez chwilę się niemi nie nacieszyć