napisał(a) Aglaia » 29.12.2014 20:44
Czyli o tym jak wybieraliśmy miejsce na wakacjeJuż dawno uradziliśmy, że na pierwsze wakacje z juniorem pojedziemy na … K…orsykę

(to było jeszcze wtedy kiedy nie mieliśmy adresu tej super kwatery nad Świdrem

). Taka fajna wyspa, ładne plaże, coś niecoś do zobaczenia (ale bez przesady), odległości nie za duże. No i Francja moja miłość. Więc plan był taki, że późnym latem 2014 r. ruszamy na Korsykę. Junior świetnie znosił podróże samochodem, w nowych miejscach czuł się jak ryba w wodzie więc nic tylko jechać. Niestety kiedy junior zrobił się bardziej ruchliwy perspektywa siedzenia przypiętym w foteliku dłużej niż godzinę wywoływała dziką histerię (chyba, że junior spał a to zdarzało się coraz rzadziej). W takiej sytuacji perspektywa jazdy do Livorno z ok. 15 przystankami po drodze była nie na nasze możliwości urlopowe więc trzeba było znaleźć lotniczą alternatywę (tak wiem, że na Korsykę też latają samoloty ale cenowo kalkulowało się to słabo a poza tym perspektywa przesiadki z dzieckiem na lotnisku w Paryżu nie nastrajała optymistycznie. Delikatnie rzecz biorąc lotnisko imieniem szanownego pana de Gaulla nie jest najbardziej "family friendly" portem lotniczym na świecie).
Na pierwszy ogień poszła Madera – wyspa wiecznej wiosny, klimat wprost wymarzony dla juniora. Szkoda tylko, że loty takie drogie a jakiejś interesującej oferty z biura w pasującym na terminie też nie udało się znaleźć.
Potem były Kanarki. A konkretnie wymyśliliśmy sobie mix tydzień na Fuertaventurze + tydzień na Lanzarotte. Szkoda tylko, że taki mix znajdował się poza naszymi możliwościami finansowymi

.
No to lecimy dalej na wschód i lądujemy na … Malcie. Wszystko pięknie tylko co znajdę jakiś fajny hotel to podobno przy kamienistej albo żwirowej plaży. A ja bym chciała dziecku zamki z piasku pobudować

.
No to lądujemy na Cyprze. Tu już właściwie jest wszystko OK. Tylko kierowca (bo postanowiliśmy na ten basen jeździć autem

) doszedł do wniosku, że on nie chce się ruchu lewostronnego uczyć na Cyprze bo oni jacyś tacy chyba niezbyt zorganizowani są. No nie to nie. Przecież na basen nie będę z dzieckiem i całym majdanem chodzić więc na Cypr nie pojedziemy (a przynajmniej nie tym razem).
W ten sposób dojechaliśmy aż do Turcji i tu doszliśmy do wniosku, że trzeba zawrócić bo Turcja co prawda jest fajna ale jednak chcielibyśmy ją intensywniej eksplorować a chwilowo potrzebujemy też chwili wytchnienia. I w ten sposób ustaliliśmy, że polecimy na Kretę.