ZAKOŃCZENIE
Przepraszam, że na zakończenie relacji wszyscy czytający musieli długo czekać , trochę w tym mojej winy - a trochę kilkoro osób, którzy rozpoczęli pisać swoje ciekawe relacje, których nie sposób było nie czytać.
Ponieważ wycieczka do Meteorów była w przedostatni dzień pobytu w Kokkino Nero, więc wszystko co najciekawsze, zostało już wcześniej opisane.
Przez dwa wieczory próbowałem sił w robieniu zdjęć nocnych, więc poniżej kilka zdjęć, które udało mi się "popełnić".
W Kokkino nie było nic specjalnego do fotografowania nocą, a ponieważ kilka dni świecił księżyc w pełni, więc pierwsze celowanie aparatem wykonałem w ten obiekt.
Poniżej kilka zdjęć nocnych z plaży i z promenady nadmorskiej.
Dziesięciodniowy pobyt wakacyjny minął szybko i w dniu wyjazdu trzeba było się popakować i opuścić pokoje do godz.10, bo na nasze miejsce przyjeżdżali następni wczasowicze, a autobus, który ich przywoził, miał nas zabrać z powrotem do kraju.
Przyjechał po nas ten sam autobus, którym przyjechaliśmy do Kokkino.
Wyjechaliśmy z Kokkino trochę późno, bo ok. 14-tej - ponieważ autobus przyjechał lekko opóźniony, był wypadek na trasie i grupa, którą przywoził miała dwie godziny stania w korku. Powrót nastąpił ta samą trasą, jak przyjazd z ta różnicą, że popołudniu przejeżdżaliśmy przez Macedonię i mogliśmy zobaczyć z okien autobusu kawałek tego kraju.
Na granicy macedońsko-greckiej mieliśmy krótki postój i pobyt w sklepie wolnocłowym, gdzie zakupiłem butelkę Metaxy i puszkę oliwy z oliwek.
Na postoju gdzieś w Serbii kupiłem na spróbowanie dwa piwa serbskie i jedno czarno-górskie.
Piwa te uzupełniły kolekcję kilku piw greckich zakupionych w Kokkino.
A na Słowacji do tej kolekcji doszły jeszcze dwa
Po spokojnej jeździe, bez długiego stania na granicach i bez korków na trasie ok. 14-następnego dnia, czyli po 24 godz. Byliśmy w Bielsku, a na trasie z Bielska do Krakowa, czekał na nas indywidualny transport do Nowego Sącza i około 18-tej przybyliśmy do domu.
I tak zakończyły się bardzo krótkie wakacje A.D. 2007 r.
Pora teraz na krótkie podsumowanie urlopu.
Jeśli chodzi o podróż, to jak dla mnie nie była zła, jako że autobus był wygodny, klimatyzowany, nie pełni zajęty, więc miałem obok siebie miejsce no i nie musiałem siedzieć za kierownica długie godziny jako kierowca i mogłem sobie w drodze na postoju golnąć piwko.
W autobusie były miłe pilotki sprawnie organizujące przystanki i przekazujące garść informacji o trasie podróży i o krajach tranzytowych. Kierowców było trzech (doświadczonych), którzy bezpiecznie zawieźli nas na miejsce wczasów i z powrotem. Jedynym mankamentem były czasem ulatniające się "zapaszki" z WC, bo niestety mimo przerw w podróży, co 3-4 godz. część współpasażerów mimo próśb pilotek, aby z niego korzystać tylko w razie nagłej potrzeby, chodzili tam dość często.
Apartament, w którym mieszkaliśmy mimo skromnego wyposażenia i bez klimatyzacji był przyjemny, wystarczyło zamknąć na dzień okiennice i pokój nie nagrzewał się w środku. Nocą nie było duszno, w dzień natomiast oprócz czasu przygotowywania śniadań i obiadokolacji w ogóle w nim nie przebywaliśmy. Posiłki jedliśmy na tarasie przed apartamentem.
Położenie apartamentu, w którym mieszkaliśmy pokazuje zdjęcie poniżej.
W czasie całego pobytu nie padał ani raz deszcz, było bardzo gorąco, temperatura dochodziła do 40 stopni w cieniu, całe szczęście, że było na plaży drzewo, dające zdecydowani więcej cienia niż parasol oraz wiała lekka bryza, szczególnie w kilka dni, kiedy morze było wzburzone.
Woda w morzu ze względu na panujące temperatury była cieplutka i wchodziło się do niego bez szoku termicznego. Jednak morze w tym miejscu gdzie przebywaliśmy, nie urzekło mnie.
Ani kolorem, ani czystością, jak i widokowo nie przypominało chorwackiego Adriatyku.
Plaże w Kokkino były wprawdzie inne niż na pobliskiej Riwierze Olimpijskiej
bo na niej za żadne skarby nie chciałbym spędzić wakacji. Dlaczego - niech przemówią te zdjęcia.
Ponieważ przyjechaliśmy autobusem, nie mogliśmy nigdzie pojechać poza Kokkino, po wieczornym posiłku spacerowaliśmy kilkoma uliczkami po miasteczku, a nawet gdyby było auto to nie za bardzo było by gdzie jechać. Sąsiednie miasteczka - Velika i Stomio były nie wiele większe, bez starówek takich jak w większości miasteczek na wybrzeżu chorwackim. A miasteczka Riwiery Olimpijskiej to promenada wzdłuż hoteli.
Reasumując - wakacje 2007 były jedne z najmniej udanych w ostatnich latach. Na pewno warto było zobaczyć Meteory, bo to cud natury, ciekawy był rejs na Skiathos, bo pokazał, że na greckich wyspach jest inaczej niż na lądzie. No i jak dla mnie wyjazd do Grecji utwierdził przekonanie że jak urlop na południu, to nie ma jak CHORWACJA.
Ponadto żona "wyleczyła" się z jazdy tak długo autobusem bez noclegu na trasie, a znajomi powiedzieli że wolą jazdę swoim autem bez Klimy, niż z zapachami z autobusowego WC.
Jeśli jeszcze kiedyś pojadę (pojedziemy) do Grecji, to na pewno nie będzie to Riwiera Olimpijska i Kokkino Nero, które skreślam z przyszłego tam pobytu.
Tak więc żegnaj KOKKINO NERO, do zobaczenia, może jeszcze kiedyś GRECJO.
Jeśli swoim autem to będzie to
Chalkidiki lub wyspa Thassos bo w miarę blisko od Nowego Sącza
Sithonia
Thassos
A jeśli inne wyspy - np. Kreta, Rodos, Korfu lub całkiem na południu półwysep Peloponez, to samolotem, bo tam, to jak dla mnie (jako jedyny kierowca-żona nie ma prawa jazdy) za daleka wyprawa samochodem.
KONIEC