Epepa napisał(a):Czekam na kajakowe przygody.
Ewa, mówisz i masz
16 lipca (piątek): Kajakowanie z Borje - sentymentalna podróż i namiastka fjakiPoranek wita nas chmurami. Mimo tego ruszamy z kajakiem na dachu Maździaka, stęskniliśmy się już za wiosłowaniem. Prognozy są optymistyczne, po południu pogoda ma się poprawić.
Plan jest taki, żeby dojechać do Postupa i ruszyć z plaży Ovrata; tam powinien być dobry zjazd i bezproblemowe wodowanie (bez konieczności długiego znoszenia kajaka).
Mijamy camp Paradiso, na którym stacjonowaliśmy w 2006 i w 2010 roku i za chwilę również zjazd do zaplanowanej zatoczki
Małż pyta, czy zawracać, a ja w przypływie szaleństwa mówię, że nie, że może zjedziemy gdzieś dalej...
Dalej jest Borje:
w którym w 2010 roku odwiedziliśmy Aldonkę
Na zdjęciu widać dobrze, jak wysoko miejscowość jest położona.
Parkujemy przy drodze:
i postanawiamy zwodować tu kajak
Dalej do morza już chyba mieć nie mogliśmy
Nie był to żaden dziwny zakład, po prostu coś nam odbiło
Bierzemy cały ekwipunek (na razie bez Plavca; dla przypomnienia - tak ma nasz kajak na imię
) i zaczynamy schodzić. Najpierw wąskimi uliczkami Borje:
Zdjęcia z uliczek będą w drodze powrotnej, kiedy robiłam przystanki na złapanie oddechu
Teraz idzie się dobrze.
Wspominam nasz wieczór z Aldonką, próbując sobie przypomnieć, który to był dom. Jednak nie mam tak dobrej pamięci
Dla zainteresowanych - opis tamtego sympatycznego wieczoru sprzed 11 lat:
post582616.html#p582616Zastanawiam się, czy przypadkiem nie ma tu teraz Aldonki. Mogłam napisać do niej, ale nie sądziłam, że tu dzisiaj wylądujemy. Może się spotkamy? Byłaby miła niespodzianka
(Aldonka, pozdrawiam serdecznie
Zaglądasz tu czasem?
)
Wtedy (w 2010) szliśmy do plaży tą samą ścieżką:
Tylko bez obciążenia... A co będzie pod górkę?
Idziemy i idziemy, a morza nie widać. Małż chce zawracać i właśnie wtedy docieramy w końcu na plażę:
Bardzo ładną zresztą. Przynieśliśmy wszystkie rzeczy oprócz kajaka. Zwykle chodzimy na dwa razy, tzn. Małż chodzi
, ja za drugim razem czekam na niego na plaży
Małżowi lepiej nosi się kajak samodzielnie, na ramieniu. Mówi, że i teraz da radę...
A ja sobie trochę poczekam. Woda jest chłodna, ale z nudów
pływam, a potem idę na skałki:
które są świetnym punktem obserwacyjnym. Siedzę tak, schnę i słyszę, jak nasi rodacy planują przejść się po tychże skałkach do sąsiedniej zatoczki. Pani mówi do pana:
Przejdziemy obok tej dziewczyny, która siedzi jak Afrodyta Duszę się ze śmiechu, ale jeszcze się nie ujawniam
Dziwne, że ci Państwo nie pomyśleli, że jestem Polką, w końcu o inną narodowość na Półwyspie trudno
Ale przecież nic złego nie powiedzieli; wręcz przeciwnie - porównanie do Afrodyty jest bardzo miłe
No i za tę
dziewczynę też dziękuję
Małż pojawia się na plaży zaskakująco szybko, mówi, że odkrył krótszą drogę.
Coś ci muszę powiedzieć, ale za chwilę... - celowo mówię głośniej, przechodząc obok polskiej pary i widzę lekko spłoszony wzrok pani
Uśmiecham się do niej szeroko i odpływamy
:
Mijamy mini porcik w Borje:
Pamiętam, że 11 lat temu była tu bardzo zimna woda. Cała dzisiejsza wycieczka będzie w zasadzie powtórką z tamtego kajakowania, tylko w drugą stronę. Niestety, nie odrobiłam lekcji i nie przypomniałam sobie własnej relacji
, przez co dzisiejsze pływanie będzie trochę bez sensu
Ale tylko trochę
Przypominamy sobie, że te groty już kiedyś widzieliśmy:
Jeśli ktoś ma ochotę, po raz kolejny odsyłam do relacji z 2010 roku (z naszych pierwszych kajakowych wakacji
):
post581129.html#p581129Mijamy plażę Ovrata, z której chcieliśmy startować:
Widać zaparkowane blisko brzegu samochody. Mogłoby być tak łatwo...
Zaraz obok jest camp Paradiso, z którym mamy miłe wspomnienia:
Plaża "pod klifem", którą kiedyś odwiedziliśmy, tym razem zajęta:
Będziemy plażować kawałek dalej. Udaje się znaleźć wygodną półkę skalną:
z widokiem na Sv. Iliję:
Jest tu całkiem sympatycznie, tylko życie podwodne słabe. Zdjęcia rybek wychodzą nieostre ze względu na zachmurzenie, więc ich nawet nie wrzucam. Na szczęście doczekujemy się poprawy pogody. Nie ma całkiem bezchmurnego nieba, ale robi się gorąco.
Relaksujemy się, czytamy książki, obserwujemy ukwiały końskie
:
Pamiętacie Dzielnego Flaminga?
Dzisiaj zapomnieliśmy go zabrać, na szczęście mamy "zawartość", którą zawsze dzielnie trzyma
Różowy Koleżka będzie nam towarzyszył w następnej wycieczce kajakowej i we wszystkich kolejnych
Po paru godzinach zbieramy się w drogę powrotną. Skałki, na których plażowaliśmy:
Tuż przed campingiem Paradiso wypatrujemy malutką plażę:
Bardzo ładną, ale nie chce się nam już wypakowywać i znowu plażować
:
Natomiast jeszcze trochę "pozwiedzamy"
Oświetlone słońcem wybrzeże prezentuje się dużo ładniej, niż kiedy tu płynęliśmy przed południem.
Obserwujemy zmiany - na campie Paradiso wybudowali grill przy samym morzu:
Na plaży Ovrata będziemy już wkrótce, bez kajaka:
Przed grotami pozuję do zdjęcia podobnie jak wtedy, 11 lat temu
2021 rok:
i 2010:
Wyszła nam mała podróż sentymentalna
W sumie podoba mi się dzisiejsza wycieczka, chociaż niczego nowego nie odkryliśmy
Obok grot wypatrujemy plażę, którą przecież też znamy:
Jest ona ukryta między skałami i trudno ją dostrzec, płynąć od strony Borje. Szkoda, że o niej zapomnieliśmy, bo mogliśmy tu plażować
Robi wrażenie:
ale z bliska okazuje się, że po lewej stronie (nie uchwyciłam tego) ktoś zostawił wielki napompowany materac
Taka "rezerwacja" to już przegięcie
Na dzikiej plaży, do której dostęp jest tylko od strony wody
A w zasięgu wzroku żadnych potencjalnych właścicieli...
Dopływamy do Borje:
Aparat podwodny nie radzi sobie, gdy ma za dużo białego koloru, ale to jest "główna" plaża:
Co teraz? Małż mówi, że najpierw zaniesie kajak, tą krótszą drogą:
Ja zostaję na plaży i zmęczona wiosłowaniem (pierwszy dzień!) przysiadam na kamieniu (już nie na skałach, jak Afrodyta
) i odpływam... w myślach
Katerina (
) pisze w swojej relacji o doświadczaniu
fjaki.
Fjaka to stan umysłu i ciała, reset mózgu, poczucie jedności z otoczeniem, bycie tu i teraz... Trudno to opisać, ale ja wtedy, na plaży w Borje, chyba miałam małą
fjakę albo jej namiastkę, przynajmniej przez moment
Zresztą chyba nie tylko ja... Obserwowałam panią, która przyszła sama, z małym plecakiem, z którego wyciągnęła szklaneczkę i puszkę piwa. Usiadła z nogami w Jadranie i sączyła piwo; z daleka widziałam, że zimne...
No i
fjakę szlag trafił
Chce mi się piwa!
A tu jeszcze trzeba zasuwać pod górkę...
Pojawia się Małż, wskakuje do wody i po krótkim orzeźwieniu jest gotowy do kolejnego podejścia
Żegnamy urokliwą plażę w Borje:
Może należało tu siedzieć przez cały dzień...
Na koniec odcinka - mapa z zaznaczoną trasą dzisiejszej wycieczki:
Dość daleko było
Natomiast w kolejnej odsłonie relacji pojawi się jeszcze opis podejścia pod górkę