9 sierpnia (poniedziałek): Podróż do domu oraz podsumowaniaO 10:00 opuszczamy kwaterę i ruszamy w podróż, która niestety okaże się bardzo długa i męcząca...
W Tuzli nie widzieliśmy tylu rzeczy. Kiedy wyjeżdżamy z miasta, udaje mi się jeszcze złapać obiektywem Most Posągów:
Każda z rzeźb dźwiga na ramionach kryształ soli, symbol Tuzli:
Dobrze, że o tym przeczytałam, bo nigdy bym się nie domyśliła, że chodzi o sól
Opuszczamy miasto, które określiłabym jako ciekawe i sympatyczne. Starówka Tuzli miejscami jest obdarta i nieświeża, ale dzięki temu autentyczna. Nie jest to miasto typowo turystyczne, chociaż przez 2 dni z pewnością nie można się tu nudzić. Myślę, że kiedyś wrócimy, bo to dobre miejsce na tranzytowy nocleg lub noclegi (zwykle wolimy dwa, żeby więcej zobaczyć). Poza tym bardzo lubimy bośniackie klimaty - kulturowe i kulinarne
Po wyjeździe z centrum trafiamy w przemysłowe rejony:
Inna ciekawostka widziana przez okno
:
Znowu trafiamy na remonty
:
ale akurat one nieszczególnie nas spowalniają. Co innego korek na granicy
:
w którym stoimy godzinę... To przejście graniczne w miejscowości Šamac i most na Sawie. Trudno, nic z tym już nie zrobimy, trzeba czekać...
W końcu wjeżdżamy do Chorwacji
Dawno nas tu nie było, niecały tydzień
Jedziemy autostradą w stronę Zagrzebia, a potem odbijamy na Varaždin. Tradycją jest przerwa i obiad w tym pięknym mieście, ale żeby było inaczej
, tym razem zatrzymamy się tuż obok, w Varaždinskich Toplicach
:
To uzdrowisko znane jest z siarkowych źródeł termalnych i położone wśród zalesionych gór pasma Kalnik.
Miejscowość robi sympatyczne wrażenie, ale nie będziemy jej "zwiedzać", bo znowu jest okrutnie gorąco, a poza tym mamy jeszcze bardzo daleko do domu... Idziemy tylko do sympatycznej restauracji Bernarda:
W budynku działa też pensjonat, może jest to kolejny pomysł na nocleg tranzytowy w przyszłości
Smutek z powodu kończącego się urlopu:
Kusimy się na ofertę specjalną:
(Małż wymienia piwo na bezalkoholowe.) Nie dlatego, że cena jest wybitnie niska, ale dlatego, że wydaje nam się to idealną porcją w tak upalny dzień. Poza tym niedobrze jest się najadać w podróży
Okazuje się, że nie jest to mini burger, a raczej
mikro :
(Tu już trochę "nadgryziony". Można porównać jego wielkość z widelcem
)
Dla Małża porcja w sam raz
, ja jednak zjadłabym trochę więcej, ale ok, głodna na razie nie będę
Piwo Križevačko (z miasta Križevci, niedaleko stąd) bardzo smaczne.
Mikroburger też
Kelner sympatyczny, miło spędzamy czas...
Na tarasie restauracji znajduje się jajkomat
:
Po
lunchu idziemy jeszcze zrobić zakupy w miejscowym sklepie. Ostatnie kuny wydajemy na Jamnicę, drożdżówki na dalszą podróż, pieczywo na jutro, pomidora
i dwie puszki Laško
Przejeżdżamy przez fragment Varaždinskich Toplic:
które położone są na wzgórzu. Będąc w tym uzdrowisku, trzeba się nachodzić. Mijamy kościół św. Marcina i "słynne" lipy:
Z chronionej grupy starych lip zachowało się do dziś 10 drzew. Dokładny rok ich sadzenia nie jest znany. Ponieważ kościół został całkowicie odnowiony w 1763 roku, przypuszcza się, że w tym czasie zasadzono pierwsze lipy.
Zostawiamy lipy
(kuny wydaliśmy, ale kilka lip nam zostało
) i "mkniemy" dalej (cudzysłów bardzo na miejscu, bo nawigacja puściła nas bocznymi dróżkami
). Dzięki temu jest widokowo, trochę "sielsko - anielsko"
:
Po chwili jesteśmy już w Słowenii, a później w Austrii (granica: Gornja Radgona - Bad Radkersburg). Dobrze nam znany budynek z bramą jest w remoncie:
Potem znowu navi puszcza nas dziwnie... Już nie pamiętam dokładnie jak, bo od tego czasu minęło pół roku.
Jest bardzo ładnie:
ale powoli zapada zmierzch. Denerwujemy się trochę, że nie jest to optymalna trasa, żeby dojechać do autostrady A2. Tymczasem zachodzi słońce:
A my gdzieś na austriackich dróżkach... W końcu dojeżdżamy do Ilz, w którym uwieczniam ciekawy mural na szkole:
i oddychamy z ulgą, gdy wjeżdżamy na autostradę. Oczywiście przed nami jeszcze daleka droga do domu, ale teraz już się nie zgubimy ani nie damy wyprowadzić nawigacji w pole
Zapada zmrok, więc więcej zdjęć z podróży nie mam. Na szczęście droga mija bez żadnych przygód i w środku nocy (to mogła być 1:00) dojeżdżamy do Gliwic. Jesteśmy strasznie zmęczeni i postanawiamy, że następnym razem trzeba jeszcze bardziej rozłożyć sobie powrót, bo potem pamięta się głównie zmęczenie
Oczywiście wspomnień mamy mnóstwo, bo był to wyjątkowo udany urlop
Część šipanską wakacji już podsumowałam, ale zorientowałam się, że nie opisałam naszych wrażeń na temat głównej części wakacji, czyli pobytu na Pelješcu, więc na koniec relacji -
wady i zalety Półwyspu, oczywiście bardzo subiektywnie.
Plusy:
-
widokowość, piękna droga przez Półwysep, mnóstwo punktów widokowych
- górzystość i ciągle trochę dzikości (wyjące szakale
)
- wino (dla tych, co lubią; dla nas to w zasadzie nieistotne)
- bliskość Korčuli (chodzi mi przede wszystkim o miasto, ale bliskość wyspy też może być atutem)
- podobno pyszne ostrygi (nie próbowaliśmy
)
Minusy:
- brak miasteczek z piękną starówką (Korčula jest blisko, jednak na Pelješcu nie leży)
- słabe możliwości kajakowania (poza okolicami Žuljany i pływaniem po Kanale Korčulańskim)
- brak spektakularnych plaż, tych łatwo dostępnych (jest Divna, ale zatłoczona i Duba)
Jak widać, plusy przeważają nad minusami
, choć uczciwie muszę przyznać - przekonaliśmy się, że Pelješac to jednak nie nasza bajka. Na wakacjach ważne jest dla nas kajakowanie (i tu nie mogliśmy się w pełni "zrealizować"), ale i wieczory w miasteczkach, a dalmatyńskich kamiennych starówek brakowało nam podczas tego urlopu najbardziej.
Wybraliśmy Półwysep świadomi jego minusów, ponieważ chcieliśmy w końcu zdobyć Sv. Iliję, co się udało
Jeśli już o Eliaszu mowa, pora na podsumowanie całego
Balkan Tripu, co w tym roku było dla mnie wyjątkowo trudne, bo jak tu wyłonić tylko 10 atrakcji z tak długiego urlopu
No dobrze, zawsze chciałabym mieć takie problemy
Nie przedłużając...
Top 10 wakacji 2021:
1. Wejście na Sv. Iliję.
2. Pierwsze kajakowanie w okolicach Žuljany (Secret Beach - otoczakowa plaża z muflonem).
3. Wejście na Talijankę i Popadiję w Górach Przeklętych.
4. Dwa wieczory w Korčuli.
5. Dzień w Dubrowniku.
6. Wycieczka na Lopud.
7. Kwatera w Czarnogórze - przemili gospodarze i pyszne śniadanka.
8. Duba Pelješka ("główna" plaża, girice w beachbarze i Jezero).
9. Wieczory w Šipanskiej Luce (spacery po miejscowości i przesiadywanie na balkonie)
10. Kobaš - piękne dubrownickie wille i klimatyczne piffko w konobie
Ranking, jak zawsze, bardzo subiektywny, a nawet (jak to trafnie określiła Danusia-Mikromir w zeszłym roku - osobisty
)
Nie załapały się takie "atrakcje" jak: kajakowanie między wysepkami po Korčulańskim Kanale czy dopłynięcie do Badiji i Vrnika, wieczór w Lovište, droga przez Czarnogórę (z gigantycznym obiadem w restauracji Amanet), dwa spacery po Trpanju (w ciągu dnia i wieczorem), wieczory w Bistro Giovanni (naszej ulubionej knajpce w Orebiću) i wiele innych. Zabrakło tu również zakończenia podróży, czyli Tuzli.
Nie wszystko mogło być "naj", ale o wszystkich tych wspaniałych przygodach, miejscach, ludziach będę długo pamiętała
Pisałam tę relację prawie pół roku i bardzo się do tego przyzwyczaiłam
Teraz pora na trochę odpoczynku od pisania. Wy też musicie ode mnie odpocząć
Pięknie dziękuję Wam Wszystkim za mobilizujące komentarze i za to, że znowu byliście z nami w podróży
Pozdrawiam serdecznie
Koniec