Nefer napisał(a):Kolejna wspaniała wycieczka. Widoki świetne, sporo różnej fauny, no i te pustki na szlaku .
W takich górach można odpocząć i poczuć przestrzeń
6 sierpnia (piątek)/7 sierpnia (sobota): Spacer po Plavie i pożegnania
Opuszczamy Biogradską Gorę:
Fajnie, że budują tu drogi:
Będzie można łatwiej dotrzeć na szlaki, choć rejon bardziej się ucywilizuje. Ale do tego jeszcze daleko
Zanim wrócimy do domu, pojedziemy jeszcze do Plavu, na spacer i na zakupy. Rondo z psem na środku i lokalsami w knajpce (po prawej). Miejscowy folklor :
Do "folkloru" można też zaliczyć młodzież spędzającą czas przed sklepem Voli:
Chłopcy podają kierowcom wydruk z parkometru i pilnują, by nikt nie próbował wjechać pod prąd. Jesteśmy świadkami tego, jak (mimo szlabanu) facet przeciska się na parking drugą stroną. Chłopaki walą pięściami w tył samochodu, ze środka wyskakuje wściekły kierowca i... na szczęście opanowuje emocje, choć ręce mu latają
Idziemy się przejść po centrum Plavu. Nie ma tu niczego szczególnie interesującego - kilka knajpek, deptak:
I jeden z tych napisów, które ostatnio zrobiły się bardzo modne , a z którym w tym wypadku się nie zgadzam Mimo tego - pozuję z głową w serduszku :
W Plavie szukamy sklepików z pamiątkami; na próżno, takowych tu nie ma Szkoda, chcieliśmy kupić koszulkę z jakimś nadrukiem z Prokletijów albo przynajmniej magnes. Może źle szukaliśmy, chociaż wątpię... Do Gusinje nie chce nam się już w tym celu jechać, pewnie byłoby podobnie.
Oglądamy jeszcze meczet sułtana Abdula Hamida II (Džamija Sultanija). Trudno go objąć obiektywem w całości, razem z minaretem:
Naprzeciwko tej świątyni znajduje się Stary Meczet:
Plav jest dość zaniedbanym miasteczkiem i nie robi na nas dobrego wrażenia. Nieco lepiej jest nad jeziorem, gdzie ustawiono ramkę do zdjęć, z której oczywiście korzystam :
Samochody zaparkowane bezpośrednio przed ramką uniemożliwiają zrobienie lepszego zdjęcia
No to jeszcze bez ramki:
Plavsko Jezero, szczyty Prokletijów i pożar :
Wracając do pensjonatu, po raz pierwszy widzimy straż pożarną i akcję gaśniczą. Widocznie któryś z pożarów zszedł niebezpiecznie nisko...
Po drodze zatrzymujemy się przy bramie, która mnie zainteresowała, kiedy kilka razy tędy przejeżdżaliśmy:
Dalej są ciekawe zabudowania:
Obszczekuje nas pies i niestety rezygnujemy. Teraz wiem, że należało pojechać dalej tą drogą i zobaczyć monastyr św. Trójcy. No cóż, może następnym razem...
Tymczasem wracamy na kwaterę, gdzie zjadamy kolejną pyszną kolację:
Warzywa prosto z ogródka są niesamowicie smaczne, szczególnie pomidory
Rozliczamy się z gospodarzami i namawiamy ich do tego, żeby poszerzyli swoją ofertę o mały sklepik z pamiątkami, których nie sposób kupić w Plavie. Syn Jasnej zapala się do pomysłu, mówi, że magnesy z logo pensjonatu to nie problem, byłyby fajną reklamą, a może prezentem dla gości. Zobaczymy, czy wykorzystali "podpowiedź", jak wrócimy. Jeśli wrócimy...
Obserwujemy też instalację nowej lodówki na napoje i dostawę mojego ulubionego Pilsnerka. Szkoda, że dopiero teraz , ale przecież w Czarnogórze należy pić Nikšićko
Pensjonat zasypia, a my wraz z nim, ostatni raz na czarnogórskiej ziemi wsiadamy do śpiulkolotu
Rano, nieco smutni, schodzimy na śniadanie. Jasna pyta, na co mamy ochotę, więc odpowiadamy, że chętnie zjedlibyśmy omlet. Nema problema, chociaż, jak się zaraz okaże, jest
Czekamy i czekamy, pijąc herbatę. Wyjątkowo długo to trwa, nawet jak na tutejsze zwyczaje Po chwili widzimy, jak przyjeżdża syn Jasnej z jajkami pod pachą Okazuje się, że wymyśliliśmy sobie omlet, a gospodarze nie mieli jajek, o czym nie wspomnieli. Chłopak mówi, że jeśli gość chce omlet, to go dostanie
No pięknie, nie należymy do wymagających gości, więc jest nam głupio, tym bardziej, że za synem Jasnej przybywa jej mąż z większą liczbą jajek pod pachą Gospodyni się śmieje i macha ręką. Po chwili pałaszujemy jajeczne śniadanko
Jasna pyta, czego byśmy jeszcze chcieli. Uśmiechamy się znacząco - Wiem! - mówi. - Priganice! Dokładnie, właśnie o nich marzymy Smakują wybornie z konfiturami domowej roboty
Całkowicie szczęśliwi toczymy się do pokoju (pod górkę, na trzecie piętro ), żeby się spakować.
Z łezką w oku opuszczamy gościnny pensjonat i przemiłych gospodarzy. Czujemy, że ich uśmiechy są szczere. Widać, że wkładają serce w to, co robią.
Mam nadzieję, że kiedyś tu wrócimy...