5 sierpnia (czwartek): Koniec wycieczki i powrót do "domu"Wracamy przez Ropojanską Dolinę, dokładnie tą samą trasą. Pogoda na chwilę się poprawia.
Wysoko w skałach zauważamy fajne groty:
Tutaj trochę jak Góry Stołowe

:
Ciekawe wyznanie:
Choć to zwykłe chuligaństwo
Wczoraj był pan z fujarką, dzisiaj widzimy mężczyznę jadącego konno:
Uśmiechamy się i machamy do siebie

Różne fragmenty szlaku przywodzą na myśl skojarzenia z innymi pasmami górskimi. I nie tylko górskimi, bo tutaj:
czuję się jak w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej

Liczne jaskinie utwierdzają mnie w tym przekonaniu:
Góry Przeklęte to połączenie Tatr Zachodnich, Wysokich, Durmitoru i Jury Krakowsko-Częstochowskiej?

Nie, myślę, że one są jedyne w swoim rodzaju

Widać już zabudowania Vusanje:
Ktoś znalazł fajne miejsce na piknik, a może i na nocleg:
Rzeka Grlja, fragment tuż przed wodospadem, który podziwialiśmy rano:
Na parkingu prawie same białe auta

:
Kończymy drugą (i jak się okaże ostatnią

) wycieczkę w Prokletijach z wynikiem 18 km i przewyższeniem 900 m. Jesteśmy trochę zaskoczeni wyliczeniami Sports Trackera, chociaż wszystko się zgadza - Dolina Ropojanska jest długa, a przewyższenie też policzył nam dobrze; cały czas chodziliśmy góra-dół. Wycieczka zajęła nam trochę ponad 5 godzin i była bardzo sympatyczna, chociaż przyznaję, że fragmenty trasy trochę mi się dłużyły.
Trudno przeskoczyć poprzeczkę, którą zawiesiła wczorajsza wędrówka
Mapa z dzisiejszą trasą:
Zanim odjedziemy z Vusanje, kręcimy się trochę w okolicach meczetu z drewnianym minaretem:
Maździak na lokalnych dróżkach

:
Przy drodze stoi pomnik Isufa Kamer Celaja:
To bardzo kontrowersyjna postać. Dla Albańczyków - bohater, dla Czarnogórców - zbrodniarz wojenny. Jak to często bywa na Bałkanach... Za słabo znam historię, żeby się w nią wgłębiać, ale dotarłam do informacji, że Czarnogórcy chcą zburzenia pomnika, który stoi przecież na ich ziemi. Jednak w Vusanje jest pokaźna mniejszość albańska...
Wróćmy lepiej do przyrody, tej ożywionej. Właśnie przyglądają się nam ciekawskie owieczki

:
Odwiedzamy też naszych znajomych

z porannego przejazdu, czyli osiołki, które zajadają soczystą trawę:
Słodziak

:
Typowa dla tych stron architektura:
Bardzo podobają mi się te domy, czego nie mogę powiedzieć o budynkach w centrum Gusinje:
Znowu musimy przejechać przez "wariatkowo"

Na szczęście późnym popołudniem jest to dużo łatwiejsze. Kolejne automaty do gier i inne "atrakcje". A wszystko to między blokiem a meczetem

:
Nie lubię Gusinje i cieszę się, że tu nie mieszkamy. Następnym razem (o ile taki będzie

) być może poszukamy jednak czegoś w Vusanje, żeby być bliżej szlaków. Chyba że zdecydujemy się na albańską stronę Prokletijów...
Ostatni widoczek z samochodu:
Żegnamy się z Górami Przeklętymi, choć jeszcze o tym nie wiemy. Jutro nasz ostatni pełny dzień w tym rejonie, ale eksplorować będziemy zupełnie inne pasmo górskie

W następnym odcinku napiszę, dlaczego

W pensjonacie "zamawiamy" kolację na 19:30

Tym razem jest to
hrskava piletina, czyli chrupiący kurczak w towarzystwie frytek i warzyw z grilla:
Do tego wypiekane na miejscu pieczywo i rodzaj ciasta, ale na słono, chyba z blitwą. Pychotka! Porcja za jedyne 5 euro

Wieczór spędzamy, tradycyjnie, na balkonie, oglądając zdjęcia i planując jutrzejszą wycieczkę. Opcje są różne, tylko pogoda zapowiada się słabo...